Przed Uroczystością Wszystkich Świętych wspomnienie o Słudze Bożym, męczenniku ks. prałacie Konstantym Budkiewiczu
Ks. Prałat Budkiewicz zdawał sobie sprawę z zagrożenia ze strony bolszewików. Mimo to, namawiany przez parafian do opuszczenia Piotrogrodu, odmówił. Uznał, że ratując siebie, zaszkodzi innym księżom.
S. Katarzyna Purska USJK
Ks. Konstanty Budkiewicz urodził się 19 czerwca/1 lipca 1867 r. w majątku Zubry koło Dyneburga. Pochodził z inflanckiego Krasławia. Wychowywał się w rodzinie szlacheckiej, w tradycji katolickiej i patriotycznej. Starannie wykształcony, po ukończeniu gimnazjum w Lublinie, w roku 1886 wstąpił do Seminarium Duchownego w Petersburgu, skąd został skierowany w 1890 r. na dalsze studia do słynnej Rzymskokatolickiej Akademii Duchownej. Ukończył je w 1893 r. ze stopniem kandydata teologii.
Po święceniach kapłańskich, które otrzymał 26 września 1893 r., pełnił posługę duszpasterską kolejno w Pskowie, Witebsku i Petersburgu, na terenie archidiecezji mohylewskiej. Pracował jako wikary i prefekt w miejscowych szkołach. W 1903 r., po przeniesieniu do petersburskiej parafii pw. św. Katarzyny, był najpierw wikarym, potem – od stycznia 1904 r. – wiceproboszczem, a od września 1905 r. aż do dnia aresztowania w marcu 1923 r. pełnił funkcję proboszcza.
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej, konsekrowany w 1783 r., był największą i najstarszą świątynią katolicką w Petersburgu. W jego podziemiach złożono doczesne szczątki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i przywiezione z Francji ciało króla Stanisława Leszczyńskiego. (…)

Parafia, którą objął ks. Budkiewicz w roku 1905, była niezwykle rozległa. Liczyła ponad 30 tys. wiernych i miała kilka filii. Toteż jej proboszczowie – podobnie jak ks. Konstanty – byli jednocześnie dziekanami. Należeli do niej wierni z 8 grup narodowościowych, a wśród nich, jako najliczniejsi – Polacy (głównie inteligencja polska). Z tych i innych powodów kościół św. Katarzyny był kościołem-matką wszystkich kościołów katolickich na terenie Rosji. (…)
Młody proboszcz okazał się prężnym i utalentowanym administratorem. W pierwszej kolejności zadbał o sprawy gospodarcze. Przeprowadził inwentaryzację majątku i dokonał zmian w jego zarządzaniu, dzięki czemu dochody parafii szybko wzrosły. Pozwoliło to na przeprowadzenie w świątyni szeregu niezbędnych remontów i na poprawę warunków materialnych w należących do parafii instytucjach wychowawczych. Były to 4 typy szkół z prawami państwowymi: siedmioklasowe gimnazjum męskie, gimnazjum żeńskie z 8 klasą pedagogiczną, szkółka elementarna dla ubogich dziewcząt oraz żeńska szkoła zawodowa. Nowy proboszcz zastał w nich szczególnie trudną sytuację. Placówkami zarządzał syndyk, a przełożoną internatu dla dziewcząt była indyferentna religijnie wolnomyślicielka.
Ks. Budkiewiczowi ogromnie leżała na sercu sprawa wychowania katolickiego młodego pokolenia, jak również poziom edukacji. Zadbał więc nie tylko o poprawę sytuacji finansowej tych placówek, ale też nadzorował ich funkcjonowanie. W trosce o poprawę warunków materialnych pracowników szkół zainicjował utworzenie dla nich kasy zapomogowo-pożyczkowej. Liczył na to, że do podniesienia poziomu edukacji przyczyni się młoda kadra nauczycielska, ale szybko się zawiódł. Z tego powodu dwa lata później zaprosił do Petersburga matkę Urszulę Ledóchowską jako utalentowaną nauczycielkę i wychowawczynię. Powierzył jej kierowanie internatem dla dziewcząt i tym razem się nie zawiódł, gdyż m. Urszula dokonała jego reorganizacji i wprowadziła atmosferę sprzyjającą wychowaniu. Tak zaczęła się znajomość i kilkuletnia współpraca Założycielki zgromadzenia szarych urszulanek i ks. proboszcza. (…)
Wybuch rewolucji lutowej, a potem październikowej, nie przeszkodził jego duszpasterskiemu zaangażowaniu. W 1917 r., po abdykacji cara, organizował w swoim mieszkaniu spotkania duchowieństwa. Zainicjował też (w 1918 r.) powstanie Komitetu Obywatelskiego, w skład którego weszło 17 przedstawicieli różnych warstw ludności polskiej w Piotrogrodzie.
W latach 1919–1920 była to jedyna, choć nielegalna, społeczna organizacja polska działająca na terenie miasta. Gdy do władzy doszli bolszewicy, został mianowany wikariuszem generalnym przy abp. mohylewskim, Janie Cieplaku. Wtedy to szczególnie mocno zaangażował się w obronę praw Kościoła. Wśród nich za najważniejsze uznał zapewnienie katolikom dostępu do Sakramentów Pokuty i Eucharystii. W tym celu delegował kapłanów poza obręb swojego dekanatu.
Prześladowania religijne spowodowały, że wielu księży opuściło Rosję lub zostało uwięzionych. W trosce o kapłanów – ich stan liczebny, potrzeby i formację – od sierpnia 1922 r. zaczął wykładać w podziemnym seminarium duchownym. Prócz tego niósł pomoc uwięzionym księżom. Z powodu represji i prześladowań zmniejszyła się też liczba wiernych, więc ks. Konstanty Budkiewicz na nowo musiał budować życie religijne wspólnot parafialnych. Ponieważ bolszewicy zakazali nauczania religii niepełnoletnich, ksiądz nielegalnie czynił to nadal, w swoim mieszkaniu. Wobec zamknięcia przez władze szkół parafialnych organizował tajne kursy, które prowadzili w mieszkaniach kapłani i nauczyciele oraz nielegalne Stowarzyszenie Rodziców i Wychowawców Katolickich. W przyszłości te fakty stały się tytułem do postawienia mu kolejnego sądowego zarzutu.
W lutym 1922 r. władze bolszewickie wydały dekret o przejęciu przez państwo („wycofaniu”) kosztowności kościelnych z rzekomym przeznaczeniem ich na pomoc dla głodującej ludności. Dekret ten obejmował m.in. konfiskatę naczyń liturgicznych i przedmiotów kultu. Był to kolejny – po zakazie uczenia dzieci religii i cenzurze kazań – akt władzy sowieckiej skierowany przeciwko religii. W grudniu tego roku bolszewicy zamknęli wszystkie kościoły w Piotrogrodzie, profanując je i niszcząc lub zabierając ich wyposażenie. Ks. Budkiewicz wobec i tego trudnego wyzwania wykazał się energią i odwagą.
W odpowiedzi na akty barbarzyństwa i przemocy ze strony władzy bolszewickiej zaczął wraz z księżmi przygotowywać linię samoobrony, a wiernych uczył, jak bronić wolności Kościoła i wyznawanej wiary katolickiej.
Od 21 października 1921 r. przewodniczył Komisji Obrony i Rewindykacji Mienia Kościelnego, stworzonej przy Kurii Arcybiskupiej. Z tytułu pełnionej funkcji wielokrotnie redagował i wysyłał protesty adresowane do IV Wydziału Komisariatu Sprawiedliwości, któremu podlegały sprawy religijnych wspólnot. Nie powstrzymały go ani rewizje, które kilkakrotnie przeprowadzono w jego mieszkaniu, ani też groźba aresztowania. Zagrożony, ukrywał się w mieszkaniach parafian, ale nadal prowadził księgi parafialne, organizował cykle pogawędek religijnych, redagował okólniki do kapłanów i wiernych.
Z opisu zdarzeń i dokonań ks. Konstantego wyłania się postać kapłana, który bezgranicznie kochał Kościół i ludzi, którym służył, gotowego oddać życie w obronie wiary katolickiej. A oto jak opisano go w sowieckiej broszurce wydanej w 1923 r. podczas procesu sądowego: „Wśród księży katolickich istnieje specyficzny typ księdza salonowego. Takim jest właśnie Budkiewicz. Różowy i tłusty, ubrany w elegancką sutannę, nosi pince-nez, a jego lśniąca łysina i doskonale wygolone policzki świadczą o całych latach wygodnego życia i dbania o własną osobę” (F. Mc Cullagh, Prześladowanie chrześcijaństwa…, s. 169).
Ks. Prałat Budkiewicz zdawał sobie sprawę z zagrożenia ze strony bolszewików. Mimo to, namawiany przez parafian do opuszczenia Piotrogrodu, odmówił, gdyż uznał, że ratując siebie, zaszkodzi innym księżom.
W grudniu 1922 r., po zamknięciu kościoła św. Katarzyny, zaczął gromadzić parafian na nabożeństwa w refektarzu i na korytarzach plebanii. 2 marca 1923 r. jego mieszkanie gruntownie przeszukano, a 3 marca otrzymał wezwanie do sądu w Moskwie. Miał stawić się na przesłuchanie przed Najwyższym Trybunałem Rewolucyjnym.
4 marca 1923 r. wyruszył wraz z abp. Janem Cieplakiem, egzarchą rosyjsko-katolickim Leonidem Fiodorowem i 12 innymi księżmi do Moskwy. Na placu obok dworca kolejowego żegnały ich tłumy katolików. Ludzie płakali, modlili się, a ks. bp Jan Cieplak ich błogosławił. Wezwani na przesłuchanie księża mieli odpowiadać z wolnej stopy, toteż panowało wśród nich przeświadczenie, że po wyjaśnieniu stawianych im zarzutów powrócą do swoich parafii. Dobrej myśli był także ks. Budkiewicz, ufając, że w najgorszym razie część z nich zostanie wysłana z Kraju Rad. Stało się jednak inaczej. Zostali aresztowani pod absurdalnymi zarzutami zdrady państwa i tworzenia antysowieckiej kontrrewolucyjnej organizacji. Przewieziono ich do więzienia na Butyrykach – najsurowszego w Moskwie. Osadzony w celi ks. Budkiewicz zachował spokój i powagę. Naoczni świadkowie wspominali, że w tej ciężkiej sytuacji nie zapominał o odmawianiu brewiarza.
Aresztowanie duchownych zbulwersowało światową opinię publiczną. Protesty wysłali zarówno przedstawiciele Kościołów protestanckich, jak i władz państwowych z Francji, Anglii Hiszpanii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych. Roman Knoll – chargé d’affairs poselstwa polskiego w Moskwie – w imieniu rządu RP zaproponował władzom sowieckim wymianę więźniów. Mimo tego 21.03.1923 r., w Wielką Środę, kiedy Kościół wspomina zdradę Judasza, rozpoczął się w Moskwie pokazowy proces 15 księży katolickich.
Tak zaczęła się droga ks. Budkiewicza, w której bez trudu można dopatrzyć się analogii do procesu i drogi krzyżowej Chrystusa. W Kościele trwał Wielki Tydzień, kiedy sądzono ks. Konstantego Budkiewicza, a wraz z nim – księży katolickich, Kościół i samego Chrystusa.
Rozprawa sądowa odbywała się w Domu Związku Czerwonej Pracy w dawnym klubie szlacheckim, w sali balowej zamienionej na salę sądową. Z parteru dochodziła radosna muzyka i głosy zgromadzonych na koncercie ludzi. Na rozprawę oskarżonych księży przybyła specjalnie dobrana publiczność: głównie komuniści, miejscowa hołota i kryminaliści. Wpuszczano ich do sali za biletami. Dziennikarze mogli uczestniczyć w rozprawie tylko za okazaną akredytacją. Publiczność zgromadzona tłumnie na ulicach i w sali sądowej wyła, tupała i gwizdała, a prokurator Nikołaj Kyrylenko w mowie oskarżycielskiej mówił: „Kościół katolicki zawsze wyzyskiwał klasy pracujące. Cała jezuicka dwulicowość, którą posługiwaliście się w czasie obrony, nie przyda się wam na nic i nie uchroni od wyroku śmierci.
Żaden papież z Watykanu nie uratuje was teraz. Pluję na waszą religię, tak samo jak na prawosławną, żydowską, mahometańską i każdą inną. Nie masz prawa nad prawo sowieckie i na zasadzie tego prawa musicie ponieść śmierć”.
Stojąc przed Najwyższym Trybunałem, ks. Konstanty Budkiewicz zachowywał się godnie i ze spokojem odpierał stawiane mu zarzuty. Nie dał się wyprowadzić z równowagi ani sędziemu Gałkinowi, ani też prokuratorowi Kyrylence. Spokojnie też i z wyrozumiałością reagował na wybryki publiczności. Nie przyznawał się do winy, lecz w swoich ostatnich słowach stwierdził: „Duchowieństwo katolickie nie zna, nie może znać i nosić w sercu nienawiści, ponieważ wychowane jest w duchu chrześcijańskiej miłości bliźniego, choćby ten bliźni był jego wrogiem i prześladowcą”.
W kwestii swojego stosunku do dekretu zawłaszczającego mienie kościelne wyjaśnił sądowi, że dekret o rozdziale Kościoła i państwa domaga się rozstrzygnięcia ze strony arcybiskupa co do jego zgodności z prawem kanonicznym. Dlatego też księża nie mogli spisać z władzami ugody, dopóki ks. abp Cieplak nie podjął oficjalnej decyzji. Przypomniał, że zarówno on sam, jak i wszyscy jego towarzysze na ławie oskarżonych, bronili wyłącznie spraw Kościoła i wiary. Podkreślił również międzynarodowy charakter Kościoła katolickiego, z czego wynika dla katolików całego świata obowiązek uznania władzy i kompetencji głowy tego Kościoła we wszystkich sprawach religijno-kościelnych.
25.03.1923 r. sąd ogłosił wyrok. Ks. Konstanty Budkiewicz i abp Jan Cieplak zostali uznani winnymi kierowania „kontrrewolucyjną organizacją księży” i skazani na rozstrzelanie. Pozostali duchowni otrzymali kary więzienia i łagrów.
Ks. Konstanty wyrok śmierci przyjął ze spokojem, choć podpisał podsuniętą mu przez obrońcę prośbę o ułaskawienie. Wyrok zapadł w Niedzielę Palmową Męki Pańskiej. Został przyjęty przez opinię publiczną na całym świecie z najwyższym oburzeniem.
W całej Polsce w intencji skazanych były odprawiane msze św. i nabożeństwa, a w Warszawie odbyła się wielotysięczna demonstracja przeciw decyzji sowieckiego trybunału. Interweniowała też w tej sprawie Stolica Apostolska. Wysłany z misją do Moskwy przez papieża Piusa XI ks. dr Walsh skierował oficjalny list do Kalinina, który w tym czasie był przewodniczącym Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego FSRR, a więc był formalną głową państwa. Ks. dr Walsh w imieniu papieża zwrócił się z prośbą o wyrażenie zgody na opuszczenie Rosji przez skazańców drogą przez Odessę. Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi. Nie było też odpowiedzi na kolejną prośbę, aby przed egzekucją mógł odwiedzić skazańców.
Władze radzieckie nie ugięły się pod presją opinii międzynarodowej. Na skutek interwencji dyplomatycznych ocalono tylko życie ks. arcybiskupa Jana Cieplaka. Wyrok na ks. Budkiewicza został utrzymany. Przed północą 31 marca został on wyprowadzony z celi i rozstrzelany w piwnicy więzienia na Łubiance, dokąd przewieziono go tuż przed egzekucją. Miał wówczas 55 lat.
Według relacji świadka, przed zabiciem kazano mu rozebrać się do naga i poprowadzono długim, ciemnym korytarzem. Na końcu tej drogi skierowano w jego twarz ostre światło, po czym padł strzał. Podobno i w tych okolicznościach skazaniec zachował pokój i godność. W ostatniej chwili życia pobłogosławił oprawców i szepcząc słowa modlitwy, odwrócił się do ściany.
Adwokat, który był przy księdzu tuż przed egzekucją, zaświadczył, że ks. Budkiewicz najpierw oddał mu list do papieża, który zawczasu napisał, a potem ze spokojem pożegnał się ze współwięźniami w celi. Przed wykonaniem wyroku zwrócił się do obecnego przy rozstrzelaniu agenta: „Proszę przekazać ostatnie moje pozdrowienie ojcu [arcybiskupowi] Cieplakowi i zaświadczyć o tym, że byłem do końca wierny Stolicy Apostolskiej”.
Zabito go strzałem w potylicę. Była noc z Wielkiej Soboty na Niedzielę Zmartwychwstania.
Od tego czasu minęło 70 lat. Do kościoła św. Katarzyny powrócili dominikanie. W Wielką Sobotę 1992 r. do o. Eugeniusza przybył nieoczekiwanie popularny dziennikarz i deputowany do Dumy – Aleksander Niewzorow i z torby wyjął starą, czerwoną stułę.
– To wasza, katolicka… Miałem ją ojcu oddać… no więc oddaję. I poszedł, niczego nie wyjaśniając.
O. Eugeniusz przez kilka lat ubierał w tę czerwoną stułę figurę Chrystusa Zmartwychwstałego, aż pewnego razu przyjrzał się jej uważnie i zobaczył na niej wyhaftowany monogram ks. Budkiewicza: XKB… W petersburskim kościele św. Katarzyny ta cudownie ocalała stuła przechowywana jest do dzisiaj.
Proces beatyfikacyjny ks. prałata Konstantego Budkiewicza wznowiono w roku 2003.
Cały artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Proboszcz i męczennik. Ks. Konstanty Budkiewicz” znajduje się na s. 15 październikowego „Kuriera WNET” nr 88/2021.