Polak pilnie poszukiwany
Pandemia na całym świecie wywołała zjawisko braku rąk do pracy, a to także obserwowane jest w Europie, która zaczęła poszukiwać ogromnej ilości pracowników.
W korzystnej sytuacji znalazła się obecnie Polska, bo jako pracownicy zarobkowi, daliśmy poznać się w całej Unii Europejskiej i to, jako doskonali fachowcy, więc w tę stronę kierują się oczy europejskich rekruterów. W najgorszej sytuacji pod względem zatrudnienia jest obecnie Wielka Brytania, gdzie braki w najniżej płatnych zawodach są już na poziomie ok. 60 000 osób, a pracodawcy poszukują ludzi przeróżnych profesji, od sprzątaczek po pracowników rolnych.
Podobnie zaczyna dziać się w Niemczech, a władze zachodniego sąsiada Polski zgłaszają możliwość zatrudnienia 1,2 mln osób, głównie o wysokich i średnich kwalifikacjach, ale nie można powiedzieć, aby brakowało tam ofert pracy dla innych osób. Co ważne, najwięcej wakatów jest w niemieckich landach w zakresie usług pielęgniarskich, każdego szczebla, chociaż najbardziej poszukiwane są pielęgniarki geriatryczne oraz opiekunki i opiekunowie osób starszych.
Niemcy, jako naród praktyczny, stworzyli już listę najbardziej poszukiwanych pracowników, a na tej znaleźli się m.in. elektrycy, hydraulicy, specjaliści z zakresu ogrzewania i klimatyzacji oraz kierowcy. Dane z Niemiec mówią też, że oficjalne statystyki, nie oddają skali problemu, bo rąk do pracy, potrzeba znacznie więcej, a wymienia się tu liczbę nawet 2 milionów.
To nie wszystkie problemy Europy pod względem zatrudnienia, gdyż raporty unijnych agencji pracy mówią, iż w całej Unii Europejskiej, już w ponad 70 profesjach widać wyraźne braki fachowców, a sytuacja może się pogorszyć, o ile nadal stosowane będą różne formy covidowych ograniczeń.
W europejskim opracowaniu Instytutu Gospodarki Niemieckiej znalazło się także miejsce dla Irlandii, bo i wyspa zaczęła usilnie poszukiwać fachowców, ale też osób niewykwalifikowanych. Braki pracowników zgłaszają obecnie zarówno duże firmy o międzynarodowym rodowodzie, jak i przedsiębiorstwa lokalne, a ogłoszeń o pracy, znajdzie się w irlandzkiej prasie i w sklepowych witrynach mnogość.
Niedawno nawet wicepremier i minister przedsiębiorczości Leo Varadkar, wypowiedział się w tej kwestii, wyrażając nadzieję, że Polacy, którzy w pandemii wyjechali do swojej ojczyzny, wrócą na wyspę i nadal będą ważnym elementem irlandzkiej gospodarki.
*
Niestety dla wicepremiera, może się on w tym zakresie bardzo pomylić, bo Polacy, otrzymali właśnie inną możliwość, więc pracy zagranicznej, ale w bliżej położonych Niemczech, gdzie po pierwsze zarobki, o ile nie są wyższe, to zakwaterowanie jest znacznie tańsze, a po wtóre, nawet mieszkając w Zagłębiu Ruhry, po kilku godzinach jady samochodem, przekracza się polską granicę. To z kolei może oznaczać dla wyspiarskiej Irlandii, że Polacy, przynajmniej niektórzy, pozostający jeszcze w Irlandii, po kolejnej podwyżce czynszu, bo te są głównym problemem wyspy, choć w połączeniu z brakiem mieszkań, zaczną podejmować decyzje o wyjeździe i znalezieniu zatrudnienia w sąsiadujących z Polską Niemczech. Gwoli ścisłości mogę dodać, że znam kilka osób, które wiele lat mieszkały i pracowały w Irlandii, a w czasie pandemii, wróciły do Polski, ale tuż po powrocie, znalazły pracę w przygranicznych miejscowościach w Niemczech i nie planują powrotu na wietrzną oraz mokrą wyspę.
Kończąc ocenę sytuacji, mogę chyba dodać, że Irlandia straciła lub traci dla nas na atrakcyjności, a i otworzyliśmy sobie, jako imigranci zarobkowi, całą Europę, pokazując swoje najlepsze strony, chociaż i daliśmy się poznać, także z tej gorszej, ale to tylko w marginesie przypadków.
Bogdan Feręc
Źr. Gł.: AFP