Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Państwo, które nie potrafi chronić dzieci. Irlandzka flaga na maszcie, a pod nią wstyd

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Aresztowanie trzydziestoletniego azylanta z Afryki w związku z domniemanym gwałtem na 10-letniej Irlandce w hotelu Citywest nie jest tylko tragicznym epizodem w kronice kryminalnej. To moment, w którym całe państwo irlandzkie powinno spojrzeć w lustro i zapytać: kto właściwie odpowiada za ochronę najbardziej bezbronnych? Bo jeśli dziecko, będące pod opieką Tusli, zostaje zaatakowane na terenie państwowego ośrodka dla migrantów, przez mężczyznę, który już dawno powinien opuścić kraj – to nie jednostkowa porażka. To systemowy rozpad odpowiedzialności.

Podejrzany, który przybył do Irlandii sześć lat temu, usłyszał decyzję o odrzuceniu wniosku azylowego w 2024 roku. W marcu 2025 roku wydano wobec niego nakaz deportacji. Zignorował go – jak setki innych. I jak setki innych, pozostał w systemie. Tu właśnie zaczyna się dramat państwa: tam, gdzie kończy się jego realna władza. Deportacje nie są egzekwowane, nadzór nad osobami o odrzuconych wnioskach praktycznie nie istnieje. Tusla, która miała chronić dzieci, jest chronicznie niedofinansowana i rozproszona między biurokracją a bezradnością. A państwo, które potrafi godzinami debatować nad flagami i gestami, traci dzieci w realnych, betonowych korytarzach ośrodków dla azylantów.

Po informacji o domniemanym gwałcie ulice Citywest eksplodowały. Najpierw protest, potem przemoc, a w końcu chaos – syreny, barykady, policjanci w kaskach i helikopter nad głowami. Kilkadziesiąt osób aresztowanych, a w tle echo 15-procentowego wzrostu interwencji porządkowych w południowym Dublinie w tym roku. Do tego rodziny wstrzymujące oddech przy dźwiękach syren, dzieci płaczące przy oknach, i społeczeństwo rozdarte między gniewem a wstydem. Wystarczyła jedna iskra, bo gniew na państwo, które przestało panować nad własnymi decyzjami, tlił się już od dawna.

Najbardziej bolesny kontrast nie leży w liczbach, ale w priorytetach. W ciągu sześciu tygodni parlament i samorządy poświęciły 240 minut debatom o irlandzkiej fladze – o tym, kiedy i gdzie ma wisieć, w jakiej pozycji, z jakim szacunkiem. W tym samym czasie żaden rządowy departament nie zwołał pilnego posiedzenia w sprawie bezpieczeństwa dzieci w ośrodkach IPAS, w których żyją tysiące najmłodszych podopiecznych Tusla.

Trzy godziny w Dáil o opuszczaniu flagi do połowy masztu. Dziewięćdziesiąt minut w Radzie Tallaght o „fladze centralnej”. Zero godzin o dziecku, które zostało zgwałcone w ośrodku chronionym przez państwo.

To nie symbolika. To kpina!

W Dublinie 12 tysięcy osób czeka na mieszkanie socjalne. Ponad 5 tysięcy nakazów deportacji leży niewykonanych w aktach Departamentu Sprawiedliwości. Tusla od miesięcy zgłasza braki kadrowe i przeciążenie opiekunów terenowych, ale dla rządu wciąż większym problemem jest… kolejność barw na masztach.

Za czas i energię poświęcone debatowaniu o symbolach można by:

To nie są fantazje – to kwestia proporcji, które wyznaczają tożsamość państwa.

Irlandzka trójkolorowa flaga symbolizuje pokój, równość i wspólnotę, ale w tej historii każdy z tych kolorów blaknie. Pokój – bo nocne zamieszki rozdzierają wspólnoty. Równość – bo dziecko z systemu opieki państwowej jest zawsze bardziej narażone niż to z domu w South Dublin. Wspólnota – bo gniew wobec przemocy zderza się z oskarżeniami o rasizm, zamiast z prawdą o zaniedbaniu instytucji.

Pod tą właśnie flagą zostało skrzywdzone dziecko. Nie przez symbol, lecz przez realny brak ochrony.

W reakcji na tragedię rząd zwołał spotkania, wydał oświadczenia, a politycy prześcigali się w słowach potępienia, ale potępienie nie zastępuje działania. Państwo znowu reaguje po fakcie – z opóźnieniem, które już dawno przestało być przypadkiem, bo w Irlandii, w 2025 roku, szybciej można zmienić regulamin wywieszania flagi niż procedurę ochrony dziecka.

Zamiast epilogu:

Flaga może wisieć wysoko, ale jej sens dawno opadł. Dopóki bezpieczeństwo dziecka nie stanie się ważniejsze niż polityczna symbolika, dopóty Irlandia będzie państwem, które przeprasza – zawsze o dzień za późno.

Bogdan Feręc

Źr. The Liberal

Photo by Róger Nobles on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version