Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Ostoja polskości na krawędzi. Czy utracimy polski kościół w Dublinie?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Dublin, stolica Szmaragdowej Wyspy od prawie dwudziestu lat jest domem dla wyjątkowego miejsca – Polskiej Parafii Katolickiej, ostoi polskości i wiary. Dziś jednak ten bezcenny dar otrzymany w geście braterstwa wisi na włosku. Niestety polską parafię w Dublinie trapią poważne kłopoty finansowe, które mogą zadecydować o jej przyszłości.

Historia tej wspólnoty zaczęła się 17 września 2006 roku, kiedy arcybiskup Diarmuid Martin przekazał świątynię w ręce kardynała Józefa Glempa. Był to symboliczny moment, uświęcający obecność Polaków w Irlandii, a warto dodać, że przez lata parafia ta tętniła życiem. Prowadzona była i wciąż jeszcze jest przez duszpasterzy, w tym ks. dr. Stanisława Hajkowskiego SChr, który zmarł nagle w marcu 2025 r. i jego pomocnika ks. Vadzima Usa, a obecnie przez ks. Wojciecha Stachyrę i ks. Romana Melnyka, służyła przez te lata jako centrum duchowe i kulturalne.

Parafia zapewnia codzienną Mszę Świętą w języku polskim, organizuje kursy przedmałżeńskie, chrzty, przygotowanie do I Komunii Świętej i Bierzmowania, a także prowadzi grupy biblijne i dziecięcą scholę. To tutaj pokolenie Polaków wychowywało się w wierze, przeżywając najważniejsze sakramenty w ojczystym języku.

🔥 Alarm w kasie. Brak pieniędzy na ogrzewanie i ubezpieczenie

Kłopoty finansowe narastały po cichu, w ciągu ostatnich kilku lat, ale symptomy były widoczne, choć może niedoceniane i coraz dłużej trwało zbieranie funduszy na podstawowe opłaty. Dziś sytuacja jest dramatyczna. Roczny koszt ubezpieczenia kościoła to 12 000 euro, a na olej opałowy do ogrzewania potrzeba kolejnych 10 000 euro. W czerwcu tego roku minął termin ubezpieczenia, a parafia zdołała zebrać zaledwie około 5000 euro.

Co jest przyczyną? Odpowiedź na to pytanie jest w równym stopniu smutna, jak i prosta: zmniejszenie ilości wiernych. W najlepszych latach na niedzielne Msze uczęszczało nawet kilka tysięcy osób. Dziś jest to zaledwie 300-350 wiernych. Wielu Polaków wróciło do kraju lub wyprowadziło się z Dublina, co potwierdził ksiądz pomocnik, nazywając dublińską parafię, mimo centralnego położenia, jedną z najmniejszych polskich lokalnych wspólnot religijnych.

📢 Głos, który musi dotrzeć do każdego

Działania naprawcze, ograniczone są głównie do ogłaszanych po Mszach Świętych zbiórek, jednak te okazały się niewystarczające. W Irlandii Kościół Katolicki nie otrzymuje wsparcia finansowego od państwa, co sprawia, że jest całkowicie zdany na hojność wiernych. Czego więc potrzebuje ta parafia? Dwóch rzeczy: pieniędzy i ludzi.

Duszpasterze i niezależna Rada Finansowa alarmują, że wielu Polaków, zwłaszcza tych, którzy pojawiają się w kościele tylko na Boże Narodzenie czy Wielkanoc, nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Natomiast ta nieświadomość może kosztować nas wszystkich utratę tej duchowej i kulturalnej ambasady.

Dlatego ten apel jest skierowany do wszystkich Polaków w Irlandii – i tych, którzy już wrócili do kraju! Czy naprawdę chcemy pozwolić, by ten 20-letni dar, ta ostoja polskości, została nam odebrana?

🇵🇱 To też nasza odpowiedzialność

Kościół, ale też parafia to nie tylko księża, to ludzie – wierni. Jeśli ten kościół ma przetrwać, potrzebuje nie tylko wsparcia finansowego, ale przede wszystkim regularnej obecności i zaangażowania. Większa liczba wiernych to stabilność finansowa, ale i dowód na to, że polska wiara i kultura w Dublinie ma przyszłość. To właśnie teraz jest moment, by stanąć na wysokości zadania. Odpowiedzialność za zachowanie tej parafii spoczywa na barkach każdego z nas. Nie pozwólmy, aby bezcenny prezent od Irlandczyków został zaprzepaszczony przez obojętność. Wsparcie finansowe i powrót do regularnego uczęszczania na Msze Święte to chyba jedyny ratunek.

Numer konta bankowego i więcej informacji na temat wsparcia parafii można znaleźć na stronie: http://kosciol-dublin.pl/zycie/biuro/

*

Zapraszamy również wszystkich, którzy chcieliby wesprzeć tę parafię w sposób inny niż materialny – przez obecność, czas, rozmowę, uśmiech czy po prostu życzliwość. By ten kościół, nasz wspólny dom – przetrwał nie tylko jako budynek z irlandzkiego kamienia, lecz jako przestrzeń, w której jeszcze tli się coś więcej niż rutyna: wspólnota.

Od wielu lat nie jestem związany z Kościołem jako instytucją. Z przekonania i z wyboru uważam się za ateistę, a jednak wcale nie przeszkadza mi to uczestniczyć w życiu wspólnoty, w codzienności ludzi, którzy wierzą. Przeciwnie, coraz częściej widzę w tym coś dla tych ludzi cennego: autentyczne spotkanie z drugim człowiekiem, nie przez pryzmat doktryny, lecz przez uważność i ciekawość.

Ostatni rok przyniósł mi rozmowy, których wcześniej może i nie unikałem, ale nie były one dominującymi w mojej ziemskiej wędrówce. Rozmawiam z duchownymi i z ludźmi Kościoła, którzy, jak się okazuje – potrafią myśleć w sposób zaskakująco szeroki, czasem nawet bardziej krytyczny, a nawet odważny, niż wielu zdeklarowanych sceptyków. Zaczynam dostrzegać też, że warto czasem wyjść spod własnego klosza przekonań, oderwać się od wygodnych pewników i posłuchać tych, którzy patrzą na świat inaczej. Nie po to, by siebie albo kogoś nawracać czy przekonywać, lecz by spotkać się z tym, co ludzkie – w rozmowie, w milczeniu i w codziennym geście.

Może właśnie w tym jest sens: w nieświętych obcowaniu, więc ludzi, którzy pomimo różnic, nadal próbują ocalić coś wspólnego. Choćby ten mały kościół, który stoi tu od pokoleń i czeka, by wciąż uznawać go za „nasz” – polski, choć daleko od naszej ojczyzny.

Bogdan Feręc

Fot. kościółdublin.pl

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version