Znowu to samo. Kolejny raport, kolejny dramatyczny tytuł w europejskich mediach, kolejne straszenie końcem świata, który – co ciekawe – ma nastąpić jakoś tak zawsze za pięć lat, ale nigdy nie następuje. Tym razem dowiadujemy się, że Europa jest „najszybciej ocieplającym się kontynentem na świecie”. Brzmi groźnie? Brzmi, ale jeszcze groźniej brzmi to, co z tego wynika: kolejne chore pomysły brukselskich urzędników, którzy w swojej ideologicznej gorączce postanowili do reszty wykończyć mieszkańców tej pięknej, ale coraz biedniejszej części świata.
Według raportu Copernicusa i Światowej Organizacji Meteorologicznej rok 2024 w Europie był najcieplejszym w historii pomiarów. Powodzie, burze, pożary, topniejące lodowce w Svalbardzie, a w Portugalii spalone w tydzień 110 tysięcy hektarów. Eksperci ostrzegają: jeśli temperatura wzrośnie o kolejne 1,5 stopnia, to rocznie w Europie umrze od upałów 30 tysięcy ludzi. Czyli mniej więcej tyle, ile w jeden dzień ginie z głodu lub chorób na całym świecie, ale przecież kto by się przejmował realnymi problemami, skoro można bić pianę o klimat i wprowadzać nowe podatki.
Tak, podatki i zakazy to ulubiona odpowiedź Europy na wszystko, w tym na rzekome ocieplenie. Bo zamiast zadbać o konkurencyjność gospodarki, inwestycje w innowacje i bezpieczeństwo energetyczne – Bruksela wymyśla kolejne klimatyczne opłaty, kary za emisję CO2, zakazy używania kotłów gazowych, zakazy produkcji samochodów spalinowych, zakazy spalania efektywnego energetycznie węgla i zakazy życia w ogóle. Przecież najlepiej byłoby dla klimatu, żeby Europejczycy po prostu przestali istnieć. Wtedy emisja spadłaby do zera.
*
Stawiam więc tezę, że klimatyczne szaleństwo zniszczyło Europę.
Nie trzeba być geniuszem meteorologii, żeby zauważyć prostą prawidłowość. Gdy Azja inwestowała w nowe technologie, Chiny w kosmos i sztuczną inteligencję, Indie w programy atomowe i hydrologiczne, a Ameryka w biotechnologię oraz przejmowanie szlaków energetycznych, to Europa… ratowała klimat. Efekt?
– Udział Europy w światowym PKB spadł do historycznych minimów.
– Przemysł ucieka do Azji, gdzie nie ma klimatycznych barier.
– Rynek energii stały się drogi i najbardziej niestabilny na świecie.
– Młodzi wykształceni Europejczycy uciekają, bo nie widzą tu perspektyw.
I to wszystko w imię ideologii, która zakłada, że Europa – emitująca ledwie około 8% światowego CO2 – uratuje planetę sama, podczas gdy reszta globu dopiero się industrializuje i pompuje w atmosferę coraz więcej, by budować własne dobrobyty.
Udowodnijmy teraz tę tezę faktami
- Koszty Zielonego Ładu UE szacowane są na biliony euro. Tyle pieniędzy nie przeznacza się w Europie na nowe uniwersytety, niezależność energetyczną czy innowacje technologiczne. Tyle przeznacza się na system samoumartwienia.
- Przemysł chemiczny, stalowy i motoryzacyjny w Niemczech znalazł się w kryzysie. Dlaczego? Bo ceny energii i regulacje klimatyczne wykańczają lokalnych producentów, którzy nie są w stanie konkurować z Azją.
- Europa kupuje węgiel z Chin i Indii, które jednocześnie budują kolejne elektrownie węglowe. Ot, logika ekoszaleństwa w pigułce.
- Europejskie społeczeństwa biednieją, bo za wszystko trzeba zapłacić. Jeśli ktoś nie wierzy, niech porówna koszty życia w dowolnym kraju UE z tymi w USA lub Korei Południowej.
*
Europa: od supermocarstwa do klimatycznej maskotki świata
Jeszcze 100 lat temu europejskie mocarstwa decydowały o losach świata. Dziś decydują tylko o tym, ile stopni mają mieć kaloryfery zimą i czy można jeść stek z krowy. Brukselscy ideolodzy udowodnili, że nie potrzeba wojny ani najazdu obcych armii, by kontynent przestał się liczyć. Wystarczy ideologia i politycy, którzy bardziej kochają własne eko-sumienie niż obywateli, którzy ich utrzymują.
Europa się ociepla, czy jak mawiał klasyk „płonie”? Być może, ale z całą pewnością najbardziej ociepla się zdrowy rozsądek jej przywódców, aż do punktu wrzenia, w którym przestają rozumieć rzeczywistość, a zaczynają, jak w malignie bredzić… W efekcie kontynent, który mógł być centrum innowacji i konkurencji z Azją, stał się globalnym skansenem klimatycznym, pełnym zakazów, nakazów i biedniejących obywateli.
Możemy więc zapytać: czy to klimat się zmienia, czy rozum europejskich elit wyparowuje szybciej niż lód na Grenlandii?
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Jason Leung on Unsplash