Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Obraz jeszcze ciepły, a gwoździe już stygną. Leinster House sprząta po Higginsie w ekspresowym tempie

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Michael D. Higgins ledwie zamknął za sobą drzwi Áras an Uachtaráin, a w korytarzach Leinster House dało się usłyszeć nie ceremonialny krok, lecz przyspieszone stukanie drabiny rozkładanej w pośpiechu. Portret prezydenta, do tej pory dumnie witający wchodzących do parlamentu, zniknął z centralnego miejsca szybciej niż zdążyło wybrzmieć zdanie „bardzo nam będzie pana brakować”.

Obraz ściągnięto jeszcze zanim Higgins formalnie zakończył urzędowanie. Bo do północy wciąż pozostawał głową państwa, ale jego malarska podobizna nie miała tego luksusu i w poniedziałek rano „lanszaft” nakazano wyprowadzić. Płótno ma trafić do Áras, a zwolniona przestrzeń szykuje się na następczynię, czyli portret Catherine Connolly, który prawdopodobnie wkrótce zajmie honorowe miejsce na ścianie. W polityce zmiana warty jest rytuałem, a w Dublinie najwyraźniej także sprintem.

Czas tej wymiany jest wymowny, bo na zewnątrz Sanctuary Runners szykują żółte róże dla odchodzącego prezydenta, symbol przyjaźni i radości, natomiast w środku Leinster House symbolem zmiany staje się tkwiący w ścianie gwóźdź i pusta plama po ramie, czyli jedni żegnają, drudzy przestawiają ekspozycję.

Gdy po północy prezydentura oficjalnie przeszła do historii, ster państwa tymczasowo przejęła trzyosobowa komisja: prezes Sądu Najwyższego Donal O’Donnell, Ceann Comhairle Verona Murphy i Cathaoirleach Seanad Mark Daly. To trójka, która utrzyma Irlandię w ciągłości do dzisiejszego, przedpołudniowego, czyli do chwili zaprzysiężenia Catherine Connolly w Zamku Dublińskim.

*

Jednak to nie komisja, nie ceremonie i nie harmonogramy mówią od wczoraj najwięcej. Najgłośniejsza narracja to ta wizualna: wolna przestrzeń na ścianie, której nie pozwolono nawet ostygnąć po minionej prezydenturze. Można w tym widzieć sprawność instytucji, pęd historii albo odrobinę zbędnego pośpiechu, ale jest w tym także coś szczerze parlamentarnego: polityka nie lubi próżni, nawet tej w ramie.

A Higgins? Wyjdzie z budynków rządowych godnością, z żółtą różą w ręku, w rytmie kroków biegaczy i z pamięcią ludzi, których nie da się zdjąć ze ściany, tylko dlatego, że zmienia się ekspozycja. Portrety można przewieszać w godzinę. Sympatie narodu już nie tak łatwo przepakować.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Fot. CC BY-SA 3.0 Jean Housen

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version