Migracje mają swoje proste, ekonomiczne przyczyny, nawet jeśli geopolityka próbuje je ubrać w wielkie słowa. Wzrost liczby obywateli Indii w Irlandii i w całej Europie nie jest w ostatnim czasie przypadkiem. To efekt działania nowej osi gospodarczej, która, choć jeszcze nie w pełni zmaterializowana, ale zmienia przepływy kapitału, pracy i możliwości między Indiami, Zatoką Perską i Europą. Korytarz Gospodarczy Indie–Bliski Wschód–Europa (IMEC) jest tu istotnym elementem, choć bardziej jako zapowiedź pewnego trendu niż jego bezpośrednia przyczyna.
Indie są dziś jednym z najdynamiczniejszych rynków pracy na świecie i mają dostępne młode społeczeństwo, rosnącą klasę średnią oraz, niedobór stabilnych, dobrze płatnych stanowisk dla dużej części populacji. Europa jest zaś na drugim biegunie, bo to starzejąca się populacja, z chronicznym niedoborem pracowników w usługach, logistyce, IT i sektorach opiekuńczych. Przepływ ludzi jest zatem prostym skutkiem prawa popytu i podaży, ale nie tylko o to chodzi. Gdy europejskie rynki pracy otwierały się po pandemii, obywatele Indii – wykształceni, znający angielski, mobilni – w naturalny sposób zaczęli wypełniać luki, szczególnie tam, gdzie lokalnych pracowników zwyczajnie brakuje.
Irlandia stała się jednym z głównych punktów docelowych. Wynika to z mieszaniny czynników: języka, sektora technologicznego, rosnącej obecności indyjskich firm IT, a także dużej liczby miejsc pracy wymagających szybkiego uzupełnienia, choćby w sektorze usług, medycyny czy uczelniach. Do tego doliczyć można jeszcze ukłon Europy w stronę Indii, a obywatele tego państwa, nie mają już specjalnych trudności w uzyskaniu zezwoleń na pracę. To z kolei pozwala na inną pozycję negocjacyjną z New Delhi, a i pokazanie UE w bardziej przyjaznym świetle.
Korytarz Gospodarczy Indie–Bliski Wschód–Europa to też projekt, który, przynajmniej w teorii, przekształca relacje gospodarcze na odcinku między subkontynentem indyjskim a Europą. Choć IMEC wciąż pozostaje bardziej planem niż rzeczywistością, jego podstawowa idea odzwierciedla realną dynamikę, więc rosnącą wagę Indii w globalnych łańcuchach dostaw i ich coraz silniejsze powiązania z gospodarkami europejskimi.
Europa zaczęła postrzegać Indie jako stabilniejszą alternatywę dla Chin w produkcji, logistyce i usługach cyfrowych. Państwa Zatoki Perskiej to z kolei tradycyjny pracodawca milionów obywateli Indii, które łączą się z Delhi inwestycyjnie i technologicznie. Ten trójkąt gospodarczy już działa, nawet jeśli formalny Korytarz, wciąż pozostaje zamrożony politycznie.
Wzrost handlu, inwestycji i współpracy technologicznej niemal zawsze pociąga za sobą mobilność ludzi. Migranci pracują w sektorach, które obsługują te procesy, w tym logistyka, telekomunikacja, IT, transport, obsługa portów, a także edukacja. Widać to już dziś w Europie i to od Berlina po Dublin.
Warto też dodać, że w ostatnich miesiącach w czasie zbiegło się kilka czynników i można powiedzieć, że:
- Europa potrzebuje pracowników, zwłaszcza w sektorach opartych na wiedzy i usługach.
- Indie zwiększyły mobilność zawodową, a ich sektor IT i edukacja wyższa stały się globalnie konkurencyjne.
- Zatoka Perska modernizuje się i reorientuje, tworząc nowe pola współpracy gospodarczej między Indiami a Europą – na czym zamierza skorzystać.
- Geopolityczna logika Zachodu przesuwa się w stronę Indii, co wzmacnia relacje gospodarcze i akademickie.
To nie jednorazowy wybuch migracji, lecz rezultat wieloletnich procesów, które dopiero teraz stają się bardzo widoczne.
Irlandia jest dziś jednym z zależnych od migracji rynków pracy w Europie. Państwo przyciąga pracowników sektora technologicznego, specjalistów medycznych, studentów i osoby wykonujące zawody usługowe, a społeczność indyjska staje się ważnym elementem tej układanki. To zjawisko, jakkolwiek szerokie, ma swoje proste podstawy, bo cała Europa potrzebuje rąk do pracy, a Indie mają ludzi, wiedzę i ambicje. IMEC – nawet jeśli na razie istnieje głównie w dokumentach i retoryce jest symbolicznie trafnym uzupełnieniem tego procesu.
Trend, który dziś widać w Dublinie i Londynie, będzie prawdopodobnie jedynie przyspieszał, bo globalna gospodarka coraz bardziej opiera się na połączeniach, a nie na granicach.
*
W komentarzu mogę dodać, że gdyby niejaka Merkel Angele – niegdyś z zawodu kanclerz Niemiec, nie stawiała na „inżynierów” z Bliskiego Wschodu, a dla odmiany z Indii, Europa nie miałaby raczej takiego kłopotu, z jakim boryka się dzisiaj. Hindusi są inni, mają całkiem inną mentalność niż muzułmanie, więc można w pewien sposób uznać, iż będą wartościowym nabytkiem dla Starego kontynentu.
Bogdan Feręc
Źr. Brics Info


