Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Nowe zasady, stare spory. Irlandzki minister twardo o reformie imigracyjnej

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Irlandia znowu wchodzi w burzliwe wody debaty o imigracji, a minister sprawiedliwości Jim O’Callaghan nie zamierza spuszczać wzroku, nawet jeśli fala krytyki próbuje przelać się przez rządowe mury. Minister wyraził swoje pełne poparcie dla świeżo ogłoszonych reform imigracyjnych, odrzucając sugestie, że kraj dokręca śrubę w sposób niesprawiedliwy wobec osób ubiegających się o azyl.

Reformy nie są kosmetyczne, bo nowe przepisy obejmą zarówno osoby czekające na ochronę międzynarodową, jak i tych, którzy żyją i pracują w Irlandii na podstawie zezwoleń, oraz tych starających się o łączenie rodzin. Najgłośniejszy punkt to obowiązkowy pięcioletni okres pobytu dla osób, które uzyskały status uchodźcy, zanim będą mogły wystąpić o irlandzkie obywatelstwo. W praktyce oznacza to, że droga do pełnej integracji została wydłużona. Minister mówi bez ogródek: zmiany dotyczą wszystkich, więc zarówno nowych pracowników, jak i uchodźców, jak również osób objętych tymczasową ochroną po wybuchu wojen. Tłumaczy, że Irlandia musi reagować na realia, a te są proste i populacja rośnie siedem razy szybciej niż średnia unijna. To tempo, które potrafi wywołać zadyszkę nawet w dobrze naoliwionej administracji.

O’Callaghan wskazuje, że przyjazdy osób ubiegających się o azyl nie są największą częścią irlandzkiej migracji, ale są najbardziej skomplikowane. Przypomina też o obowiązkach, jakie z tego tytułu wynikają, czyli mówi o zakwaterowaniu, systemie rozpatrywania wniosków, odwołaniach, więc wszystkim tym, czego nie da się zaplanować tak precyzyjnie, jak przy wydawaniu wiz pracowniczych. „To mniej kontrolowany aspekt imigracji”, podkreśla, jakby chciał zaznaczyć, że chaos nie jest tutaj przypadkiem, lecz immanentną cechą całego procesu.

Rząd zmienia także reguły łączenia rodzin i teraz, zanim ktoś sprowadzi bliskich, będzie musiał wykazać, że ma dla nich odpowiednie miejsce do życia. Minister macha ręką na krytykę i powtarza: „To rozsądne”. Dodaje też, że zatrudnienie pozostaje głównym magnesem przyciągającym ludzi do Irlandii i nic w tej reformie nie zmienia ekonomicznej otwartości kraju. Jednocześnie minister O’Callaghan zauważa, że osoby pracujące i wnoszące wkład w gospodarkę będą traktowane priorytetowo w procesie ubiegania się o obywatelstwo. Polityka ma zatem logikę, w której praca staje się biletem przyspieszającym biurokratyczną podróż.

Nie wszyscy jednak kupują ten kurs. Doras, organizacja broniąca praw migrantów, grzmi, że reformy są nie tylko niepotrzebne, ale wręcz szkodliwe. Dyrektor organizacji John Lannon ostrzega, że osoby uciekające przed wojną i prześladowaniami zostaną jeszcze bardziej uwikłane w labirynt formalności. Wskazuje też na brutalne realia: setki ludzi mieszkają w zimnych, wilgotnych namiotach, wielu żyje w nieregulowanych lokalach o niskim standardzie, często pracując na pół etatu, bez stabilności, bez sieci wsparcia, bez zaplecza. Dla rodzin imigrantów proponowane dopłaty do zakwaterowania mogą stać się gwoździem do trumny domowego budżetu.

Lannon zwraca uwagę na szczególnie bolesny element, bo prawie 9500 dzieci przebywających w ośrodkach IPAS pozbawionych jest zasiłku na dzieci, jako jedyna grupa w kraju. Trudno o bardziej symboliczny znak marginalizacji.

Minister trwa jednak na swoim stanowisku i mówi, że jego rolą jest dbanie o interes państwa jako całości.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Photo by Maël BALLAND on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version