Światowy rynek ropy znów wszedł na ścieżkę wstrząsów. Wprowadzone przez Stany Zjednoczone sankcje wobec rosyjskich gigantów energetycznych – Rosnieftu i Łukoilu – podniosły ceny paliw o ponad 5 procent. Wystarczyło kilka godzin od ogłoszenia restrykcji, by notowania ropy Brent poszybowały w górę, kasując wcześniejsze spadki. W ślad za nimi wzrosły ceny diesla, który osiągnął najwyższy poziom od miesiąca, ale jak zwykle w tej historii – rachunek zapłaci Europa.
Podczas gdy politycy w Brukseli przekonują o „zielonej transformacji” i „uniezależnianiu się od rosyjskich surowców”, rzeczywistość jest znacznie mniej ekologiczna. Unia Europejska nadal nie potrafi zapewnić sobie samowystarczalności w produkcji oleju napędowego. W praktyce oznacza to jedno: każdy wstrząs na globalnym rynku natychmiast odbija się na europejskich stacjach benzynowych. Diesel, czyli paliwo życia dla transportu i rolnictwa, musi być importowany z zewnątrz – w dużej mierze z krajów, które… same kupują rosyjską ropę. To swoista gra pozorów: Europa nie kupuje bezpośrednio z Moskwy, lecz przez pośredników w Indiach czy Turcji, a nowe amerykańskie sankcje sprawiają, że ten schemat może się załamać.
Restrykcje USA przewidują kary dla wszystkich podmiotów, które zdecydują się na zakup surowców lub paliw od Rosnieftu i Łukoilu. W teorii to cios w Moskwę, w praktyce – potężny ból głowy dla indyjskich rafinerii, które od miesięcy przerabiały tanią rosyjską ropę na produkty gotowe, eksportowane następnie do Europy. Jeśli Indie ograniczą ten handel z obawy przed amerykańskimi sankcjami, zachodni rynek zostanie odcięty od znacznej części dostaw diesla. Wtedy naturalnym efektem będzie dalszy wzrost cen, bo popyt pozostanie, a podaż się skurczy.
Na tym jednak nie koniec. Globalną układankę dodatkowo komplikuje rosnąca konkurencja o dostęp do alternatywnych źródeł ropy. Chiny, które dotąd korzystały z rabatów na rosyjski surowiec, w obliczu amerykańskich ceł zapowiedziały ograniczenie zakupów z tego kierunku. To z kolei oznacza, że chińscy importerzy zaczną walczyć o baryłki z tych samych źródeł, z których korzysta Europa, czyli z Bliskiego Wschodu, Afryki czy Ameryki Południowej. A gdy dwie potęgi zaczynają bić się o to samo, ceny rosną z prędkością, której nie zatrzyma żaden komunikat OPEC ani apel Międzynarodowej Agencji Energetycznej.
Ropa drożeje na giełdach, a jej echem stają się hurtowe ceny paliw. Już teraz olej napędowy osiągnął najwyższą wartość od miesiąca, co zwiastuje rychłe podwyżki na stacjach benzynowych w całej Europie. W Irlandii, gdzie rynek reaguje z kilkudniowym opóźnieniem, efekt będzie widoczny w przyszłym tygodniu – zapewne w postaci wzrosty o kolejne kilka centów na litrze.
Tymczasem koncerny paliwowe od Orlenu po Shell zaczynają tłumaczyć wzrosty „czynnikami zewnętrznymi”, „napięciem geopolitycznym” i „sytuacją na globalnym rynku”. Kierowcom pozostaje natomiast już tylko zapłacić więcej – i udawać, że rozumieją mechanizmy globalnej ekonomii.
Ta historia powtarza się jak refren i każde geopolityczne napięcie, każda nowa sankcja czy embargo stają się impulsem do wzrostu cen surowców. „Zabawa” polega więc na tym, że choć restrykcje mają osłabiać Rosję, najbardziej uderzają w tych, którzy ich nie wprowadzają – w konsumentów. W świecie, gdzie energia wciąż jest podstawą gospodarki, ropa pozostaje nie tylko surowcem, lecz bronią polityczną. I wygląda na to, że ta broń znów została odbezpieczona. Amerykańskie sankcje wobec Rosnieftu i Łukoilu wstrząsnęły rynkiem, a ceny surowej ropy i diesla błyskawicznie poszły w górę. Europa, zależna od importu i pośrednich źródeł dostaw, odczuje te skutki najmocniej, czyli nie można wierzyć w słowa polityków, że sytuacja się ustabilizuje. Dodatkowo globalna rywalizacja o baryłki z Bliskiego Wschodu podnosi temperaturę jeszcze bardziej.
Wnioski są bolesne, ale oczywiste: dopóki Europa nie zbuduje własnych zdolności produkcyjnych i rafineryjnych, będzie zakładnikiem cudzych decyzji. A każda nowa sankcja, choć może i moralnie uzasadniona, oznacza kolejną rundę podwyżek przy dystrybutorach, ale też w sklepach.
Bogdan Feręc
Źr. Reuters


