Irlandia znów staje się celem młodych Ukraińców, ale tym razem to już nie fala wojennych uciekinierów. Dane Ministerstwa Sprawiedliwości pokazują wyraźnie, że we wrześniu tymczasową ochronę otrzymało tu 1794 osób z Ukrainy, co oznacza wzrost o 226 procent w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku (794). To zjawisko zbiegło się w czasie z decyzją rządu Ukrainy, który dwa miesiące temu zezwolił mężczyznom w wieku 18–22 lat na opuszczanie kraju. Efekt? W Irlandii zaczęli pojawiać się młodzi dorośli – zarówno kobiety, jak i mężczyźni – którzy formalnie korzystają z tych samych praw, co uchodźcy wojenni sprzed dwóch lat, choć nie uciekają bezpośrednio spod ostrzału.
Minister sprawiedliwości Jim O’Callaghan zwrócił uwagę rządu na gwałtowny wzrost liczby wniosków składanych przez osoby w wieku, który wcześniej był objęty zakazem wyjazdu. Departament przyznaje, że to nowa struktura przyjazdów: mniej rodzin z dziećmi, więcej młodych singli. Nowo przybyli otrzymują do 90 dni zakwaterowania w ośrodkach państwowych. Teoretycznie po tym czasie powinni samodzielnie zadbać o pobyt, jednak część z nich od razu znika z systemu i radzi sobie na własną rękę. Mimo że w ostatnim roku zapotrzebowanie na zakwaterowanie dla Ukraińców malało, nagły napływ młodych dorosłych zmusił państwo do zwiększenia liczby miejsc w ośrodkach.
Minister stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Niall Collins potwierdził, że nie wiadomo, czy mamy do czynienia z nową falą migracji, chwilowym wzrostem po zniesieniu zakazu podróży, czy też z próbą przedłużenia pobytu w UE przez osoby, których nie dotyczy już bezpośrednie niebezpieczeństwo. Przyznał, że część Ukraińców korzysta z zakwaterowania państwowego, a inni z prywatnych miejsc dofinansowywanych przez państwo, ale dotychczasowa tendencja spadkowa nagle się odwróciła.
Niektórzy przedstawiciele irlandzkiej lewicy mówią nie o migracji, tylko o „naturalnym ruchu ludzi”, a wzrost liczby wniosków o ochronę traktują jako argument… za zakończeniem działań wojennych. Europoseł Sinn Féin z Dublina zasugerował, że wzrost przyjazdów młodych Ukraińców pokazuje tęsknotę za pokojem i konieczność zmiany polityki UE, by – jak stwierdził – przestała „podżegać do wojny”. Natomiast poseł Partii Pracy Ciarán Ahern ogłosił, że osoby ubiegające się o azyl są „elementem życia”, a ostatnie liczby świadczą jedynie o tym, że konflikt trzeba zakończyć.
Tyle że problem nie dotyczy wojny, lecz tego, co dalej zrobi irlandzkie państwo i społeczeństwo.
Irlandia powoli, choć boleśnie, uczy się rozróżniać uchodźców wojennych od migrantów korzystających z przepisów o ochronie tymczasowej jako biletu wstępu do lepszego życia w UE. Przez ostatnie dwanaście miesięcy malejące zapotrzebowanie na miejsca w ośrodkach pozwoliło państwu myśleć o redukcji kosztów i reorganizacji systemu. Teraz sytuacja znów się odwraca, bo nowa kategoria przyjezdnych to ludzie, którzy jeszcze rok temu nie mogli opuścić Ukrainy. Skoro dziś mogą, a liczby rosną lawinowo, trzeba zadać pytanie, które dotąd odkładano: czy Irlandia ma obowiązek traktować ich tak samo jak tych, którzy uciekali przed bombardowaniami?
Wzrost o 226 procent w skali roku pokazuje, że system ochrony tymczasowej został zinterpretowany przez część młodych Ukraińców jako furtka migracyjna, legalna i wygodna, ale niekoniecznie zgodna z pierwotnym celem.
Państwo daje trzy miesiące dachu nad głową. Co potem? W praktyce część przybyszy bierze sprawy w swoje ręce – korzysta z rynku pracy, prywatnych kontaktów, lokalnych społeczności. Irlandzki rząd nie ma obowiązku zapewniać im lokum bezterminowo, ale musi im zagwarantować przywileje, jakie nakłada ochrona tymczasowa w UE. To oznacza: dostęp do rynku pracy, służby zdrowia i świadczeń. Tu jednak pojawia się kolejne pytanie, ale bardziej polityczne: jak długo można udawać, że to wciąż fala uchodźcza, skoro struktura demograficzna przyjazdów radykalnie się zmienia?
Nie mamy do czynienia z rodzinami uciekającymi przed wojną, tylko z młodymi dorosłymi, którzy – gdy tylko zdjęto im zakaz – zaczęli korzystać z unijnych mechanizmów otwartych w 2022 roku. Rząd w Kijowie otworzył drzwi, a Irlandia, nie zmieniając zasad, wpuściła nową grupę.
Na razie nikt nie formułuje oficjalnych wniosków. Wypowiedzi polityków są asekuracyjne, jakby wszyscy czekali na rozwój sytuacji. Minister Collins mówi ostrożnie, Sinn Féin apeluje o pokój, Partia Pracy o empatię, ale żadna z tych narracji nie odpowiada na pytanie, kto będzie finansował zakwaterowanie, świadczenia i obsługę administracyjną, jeśli ta „tymczasowa ochrona” zacznie obejmować kolejne tysiące młodych dorosłych, którzy przyjechali, bo… mogą.
Choć irlandzka opinia publiczna przyzwyczaiła się do obecności Ukraińców, zaufanie społeczne w tej sprawie opiera się na założeniu, że państwo pomaga ludziom uciekającym przed wojną, a nie takim, których rząd wypuścił, by mogli żyć wygodniej gdzie indziej. Wzrost o 226 procent w jednej kategorii wiekowej to nie „szum informacyjny”, to sygnał, że czas odróżnić solidarność od naiwności, zanim ktoś zrobi to za nas.
*
Nie do końca chcę ujmować to delikatnie, ale w Studiu Dublin Radia Wnet mówiliśmy kilka lat temu, że zalew ludzi z Ukrainy, a szukających łatwego życia dopiero nas czeka.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Andriyko Podilnyk on Unsplash


