Niemieckie gazety donoszą o wycieczkach klientów biura Łukaszenka Travel / Jan Bogatko, „Kurier WNET” nr 89/2021

Z biurem podróży Łukaszenka Travel współpracują także podwykonawcy z Ukrainy i Polski, zarabiający na przemycie żywego towaru do Ziemi Obiecanej. Nie brak także w tej profesji biznesmenów z Niemiec.

Jan Bogatko

Łukaszenka Travel

Jakie biuro podróży, mimo pandemii korony, odnosi w Europie wielkie zyski? Łukaszenka Travel. Ku radości tzw. polskiej opozycji liberalnej białoruskie biuro podróży, zajmujące się profesjonalnie transportem islamskich osadników na zachód Europy, narusza stabilizację zachodniej granicy Unii Europejskiej.

Byłe pierwsze damy, panie Jolanta Kwaśniewska i Anna Komorowska znają mapę Europy, a ściślej Unii Europejskiej, co najmniej na poziomie szkoły podstawowej. Obie doskonale wiedzą, mimo swej komunistycznej proweniencji, że granica Polski z Białorusią jest równocześnie chronioną przepisami traktatu w Lizbonie wschodnią granicą Wspólnoty. Obie oczywiście są – wedle własnych słów – gorącymi nacjonalistkami UE, gardzącymi polskim zaściankowym patriotyzmem. Obie mają na ustach dobro kobiet i dzieci i świadomie biorą udział z programowym zniesławianiu straży granicznej i państwa polskiego, bowiem jest ono „pisowskie”.

Jednakże duet pierwszych dam, wyjeżdżając do Michałowa (byłoby i trio, ale pani Wałęsowa ma katar) ma twardy orzech do zgryzienia: jak tu być za Unią Europejską a zarazem równocześnie przeciwko Wspólnocie? Jak bronić granic ojczyzny „Europejek i Europejczyków”, a zarazem narażać je na szwank? Duchowy polityczny guru obu dam, prezydent Lech Wałęsa, potrafił być równocześnie za i przeciw, ale to geniusz, noblista, doktor wielu światowych uczelni. Ale one? Przecież nie dorastają mu do pięt! Na domiar złego – a fe! – artykuły w niemieckiej prasie przypisują Łukaszence niecne intencje w Drang nach Westen rycerek i rycerzy proroka z Azji czy z Afryki!

Jakiś czas temu cytowałem lewicowy tygodnik „Die Zeit” z Hamburga, który zamieścił dobrze udokumentowany artykuł na temat przedsiębiorstwa Łukaszenki, zajmującego się sprowadzaniem do Europy islamskich osadników. Jego autor wyliczał, ile konkretnie kosztuje ta usługa, obejmująca przelot, hotel i błogosławieństwo dalszej podróży na zachód, bo przecież żaden Afrykanin czy Azjata nie jest tak durny, by budować nową egzystencję w imperium Putina/Łukaszenki!

Paniom prezydentowym jest ten materiał znany chociażby z drugiej ręki, ale nie o to chodzi. Gdyby osadnikom udało się przekroczyć granicę polsko-niemiecką, podniosłyby one wrzawę: jak to – poinformowałyby czytelników „Pudelka” – ten pisowski rząd nie jest w stanie upilnować granicy i przez to szkodzi relacjom polsko-niemieckim!

W TVN powiedziałyby zgodnie, że to pierwszy kraj (kraj, nie państwo!) Unii Europejskiej ma się zająć „uchodźczyniami i uchodźcami”, bo tak nakazują traktaty! Przez Polskę przeszłyby, relacjonowane jako „tłumne”, demonstracje bojowniczek liberalnej lewicy (liczące, a jakże, co najmniej po 20 osób) przeciwko polskim nacjonalistom, wypędzającym „uchodźców” przez zachodnią granicę, co uznano by co najmniej za nową formę holocaustu.

Ale Niemcy wolą dmuchać na zimne. Niemieckie gazety pełne są doniesień o wycieczkach klientów biura podróży Łukaszenka Travel do rejonów przy granicy polsko-niemieckiej celem jej przekroczenia za zachód. Niemiecka policja konna patroluje nadrzeczne zarośla nad Odrą i Nysą. Kiedyś wyłapywała pary budujące relacje polsko-niemieckie; później zaniechano operacji z uwagi na obawy przed zarzutem homofobii.

Niemiecka policja drogowa zwraca teraz szczególną uwagę na minibusy na polskiej czy ukraińskiej rejestracji. Z biurem podróży Łukaszenka Travel współpracują bowiem także podwykonawcy z Ukrainy i Polski, zarabiający na przemycie żywego towaru do Ziemi Obiecanej. Nie brak także w tej profesji biznesmenów z Niemiec.

Nawet telewizja niemiecka zajęła się w tych dniach granicą polsko-niemiecką.

W programie informacyjnym Tagesschau telewidzowie mogli zobaczyć, jak niemiecka policja zatrzymuje i kontroluje samochody przyjeżdżające do Niemiec z Polski, i usłyszeć, że od tygodni coraz więcej „migrantów” ląduje w Polsce po przekroczeniu granicy z Białorusią i że tym szlakiem coraz więcej „uchodźców” przybywa także do Niemiec.

Minister spraw wewnętrznych w Berlinie, Horst Seehofer, kładzie w tej sytuacji akcent na intensywną ochronę granicy polsko-niemieckiej. Na łamach gazety „Bild am Sonntag” polityk CSU informuje, że na razie służbę ochrony granic wzmocniono ośmioma stuosobowymi jednostkami policji federalnej (w Niemczech są dwie policje: krajowe i federalna właśnie). „Jeśli okaże się to konieczne, jestem gotów wzmocnić tę obecność. Będziemy dokładnie kontrolować zieloną granicę z Polską” stwierdził.

Seehofer nie wyklucza też wprowadzenia na granicy polsko-niemieckiej kontroli granicznych: „jeśli nie dojdzie do odprężenia sytuacji na granicy polsko-niemieckiej, należy się zastanowić, czy nie dokonać tego kroku w uzgodnieniu z Polską i krajem związkowym Brandenburgią”, telewizja cytuje wypowiedź szefa berlińskiego MSW dla niemieckiej gazety. Od sukcesu operacji duetu dam na granicy z Białorusią zależy ewentualne zamknięcie przez Niemcy granicy z Polską. NTV mianował dyktatora Białorusi „Postacią tygodnia” (19 października 2021).

Materiał na stronie internetowej NTV, autorstwa Wolframa Weimera, nosi tytuł: Dyktator sprzedaje bilety do Niemiec. Weimer pisze to, o czym wiedzą też obie byłe damy. Mianowicie, że „Łukaszenka organizuje systematyczną ucieczkę ludzi z Bliskiego i Dalekiego Wschodu do Niemiec”. Do Niemiec, a nie, jak chcą byłe damy, do Polski!

Berlin obawia się napływu uchodźców, jak w 2015 roku. Co się wówczas w Niemczech działo, tego przypominać nie muszę. A tymczasem w Niemczech będzie niebawem nowy rząd. Operacja Łukaszenki jest wymierzona w Niemcy. Pierwsze damy udają, że o tym nie wiedzą. Na nowy rząd SPD/Zieloni/FDP czeka próba ogniowa. Także szef niemieckiej dyplomacji, Heiko Maas, używa jak żołnierskiego, na dyplomatę, języka. Dla niego – cytat: „Łukaszenka jest szefem państwowej organizacji przemytu ludzi”. Tak Maas opisał ten proceder na spotkaniu szefów dyplomacji państw UE w Luksemburgu. W Berlinie panika.

Policja Federalna zarejestrowała tylko w październiku (a kiedy podawano te dane, miesiąc jeszcze się nie skończył), około 5000 migrantów na granicy polsko-niemieckiej. Dotarli do Ziemi Obiecanej (słynny domek z ogródkiem i mercedes na podjeździe), płacąc krocie białoruskim gangsterom.

Ile kosztuje podróż do Niemiec delegata „rodziny” (który potem ściąga w ramach tzw. „łączenia rodzin” nieraz ponad 100 osób), pisałem wielokrotnie. Od lat islamskie klany rodzinne w Niemczech zajmują się intratną działalnością przestępczą. Znany napad rabunkowy na skarbiec zamku królewskiego w Dreźnie to też robota islamskich rodzin ubogacających Niemcy.

Duet byłych dam chce dodać otuchy klientom Łukaszenki na granicy polsko-białoruskiej, popierając antypolskie występy lewackich aktywistów na wschodniej granicy Unii Europejskiej. Czy wspiera je finansowo dyktator z Mińska? A może zgoła z Moskwy? Tak można by sądzić po ich pijarowskiej pracy przeciwko Polsce i UE, którą tak podobno kochają.

Łukaszenka Travel, o czym wyczerpująco informują raporty tajnych służb, utworzył autentyczny most powietrzny na Bliskim Wschodzie. NTV informuje, że z Afryki Północnej i z Bliskiego Wschodu przylatuje do stolicy Białorusi coraz więcej wyczarterowanych samolotów z „uchodźcami”. Zwłaszcza z Iraku codziennie przylatują nowe samoloty – początkowo startowały tylko z Bagdadu, teraz (na pewno też dzięki moralnej [?] pomocy tzw. opozycji w Polsce, dbającej o dobry wizerunek białoruskich gangsterów) także z Basry, Erbilu i Sulaymaniyah.

Ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich UE rozważają wprawdzie objęcie nowymi sankcjami państwowych białoruskich linii lotniczych, ale już niektóre loty przebiegają przez Moskwę. Rosja zdecydowanie popiera politykę szantażu Unii i Polski przez Łukaszenkę. A ją z kolei popierają byłe damy i oszalała totalna opozycja w Polsce.

Wywiady państw unijnych namolnie przestrzegają przed zaniechaniem działań przeciwko spółce Putin-Łukaszenka. Codziennie do Mińska przylatuje coraz więcej samolotów z osadnikami na pokładzie, system działa jak dobrze zorganizowane biuro podróży. Dla Białorusi biznes z osadnikami to cenne źródło dewiz. Osadnik płaci za podróż do Mińska 5000 euro. Cena obejmuje bilet lotniczy i oficjalną gwarancję ze strony Łukaszenki przemytu pasażera do UE. Gwarancją tą – informuje NTV – jest wiza wjazdowa białoruskiej agencji turystycznej Centrkurort. Do jej wystawienia niezbędna jest „kaucja” w wysokości 3000 dolarów. Władze Litwy zwróciły uwagę opinii publicznej na ten perfidny proceder, odpowiadający handlowi żywym towarem, w którego to obronie występują panie Kwaśniewska i Komorowska.

Tymczasem 12 państw Unii skierowało wspólne pismo do Komisji Europejskiej z żądaniem zdecydowanej ochrony granic zewnętrznych UE. Żądają barier fizycznych i wspólnego finansowania wstrzymania wędrówki ludów. Dokument podpisały: Bułgaria, Dania, Estonia, Grecja, Łotwa, Litwa, Austria, Polska, Słowacja, Czechy, Węgry i Cypr.

Pismo to stawia pod presją także przyszły rząd w Berlinie, bowiem SPD i Zieloni postulują humanitarny tryb postępowania z migrantami na granicach zewnętrznych Unii Europejskiej i otwarcie legalnych dróg migracji (jakby one nie istniały!). Pytanie brzmi – jak się nowy rząd Niemiec zachowa: czy będzie kontynuował pasywną politykę Merkel, czy wyjdzie naprzeciw partnerom w UE w kwestii zabezpieczenia granic. Dowcip kursujący w Polsce, by dla płacących gości z Bliskiego Wschodu utworzyć korytarz humanitarny do Berlina znad granicy polsko-białoruskiej, może okazać się wcale nie śmieszny.

Felieton Jana Bogatki pt. „Łukaszenka Travel” znajduje się na s. 3 „Wolna Europa” listopadowego „Kuriera WNET” nr 89/2021.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co środa w Poranku WNET na wnet.fm.

© POLSKA-IE: MATERIAŁ CHRONIONY PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
50 mln zł z Fundusz
US President voices