Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Niech was diabli wezmą, hipsterzy! Modlitwa o to, aby nasza dzielnica nigdy nie została „fajna”

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Czy wiesz, co jest największym zagrożeniem dla spokojnego, normalnego życia w Twojej dzielnicy? Nie brak parkingu, nie rozwrzeszczane nastolatki pod sklepem, nie dziura w jezdni, w którą co tydzień wpada każdy samochód. Nie, mój drogi mieszczuchu, bo to uznanie Twojej okolicy za „fajną”.

Jeśli jakikolwiek magazyn, ranking lub blogerka z Instagrama napisze, że Twoja dzielnica to „ukryty klejnot miasta” albo „wioska w środku metropolii”, to masz przekichane. Możesz od razu zacząć pakować walizki albo przygotować się na kredyt hipoteczny sięgający do czwartej generacji wstecz, bo ceny nieruchomości wystrzelą w kosmos szybciej niż ceny avocado po świętach.

I to się dzieje naprawdę, nie tylko w Dublinie, choć Dublin ostatnio przoduje w konkursie pt. „Jak najszybciej zrujnować lokalną społeczność pochwałą w lifestyleowym magazynie”. Liberties, Inchicore, Smithfield, Phibsboro to jeszcze wczoraj zwykłe dzielnice z prawie normalnie toczącym się życiem, dziś świecą w rankingach Time Out jak nowe tatuaże na baristach. Efekt? Dwucyfrowe wzrosty cen, nawet do 14%. Nie dlatego, że powstały nowe szkoły, lepsza komunikacja czy szpital. Nie. Bo ktoś napisał, że „jest vibe”.

Jak rozpoznać moment, w którym Twoja dzielnica jest stracona?

  1. Ktoś otwiera kawiarnię, w której latte kosztuje więcej niż kebab.
  2. Na murach pojawiają się murale sponsorowane przez urząd miasta.
  3. Stare puby zamieniają się w „concept bary”, w których kufla piwa już nie dostaniesz, ale możesz kupić „chmielowy koktajl o nucie nostalgii”.
  4. Pojawia się pierwsza siłownia z jogą o 5 rano. Jeśli jest „hot”, „goat” lub „aerial”…

Pakuj się!!!

Można też się modlić, zaklinać rzeczywistość, pisać w Google opinie: „Brzydko, nie przyjeżdżać”, publikować zdjęcia rozkopanych chodników, rozpowszechniać plotki o szczurach mutantach. Tylko nie pozwól, żeby ktoś nazwał Twoją okolicę „uroczą” lub — nie daj Boże — „sympatyczną”.

To nie dotyczy wyłącznie Dublina, bo KAŻDEGO miasta w Irlandii. Czy mieszkasz w Cork, Galway, Waterford lub Sligo, jeśli Twoja dzielnica zostanie określona jako „fajna”, nawet przez przypadkowego podróżniczego blogera, przegraliście. Najlepiej więc będzie, żeby Twoja dzielnica albo ulica pozostała zwyczajna, szara, przeciętna, a najlepiej lekko odstraszająca, bo lepsze jest życie w „średniej” dzielnicy niż czynszowa eksmisja z „fajnej”.

Bogdan Feręc

Źr. Sunday Independent

Fot. CC William Murphy 

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version