Fine Gael zapowiedziała sprzeciw wobec planów zrównania przyszłych podwyżek zasiłków dla osób poszukujących pracy z podwyżkami przysługującymi emerytom i osobom z niepełnosprawnościami. Dla wielu obserwatorów życia publicznego to kontrowersyjna deklaracja.
Ugrupowanie nie ukrywa, że ich sprzeciw wynika z niechęci do „nagradzania tych, którzy odmawiają pracy” i choć fraza brzmi ostro – ma w sobie nutę brutalnej prawdy, o której wielu polityków boi się dziś mówić na głos. W czasach, gdy rynek pracy wciąż cierpi na niedobór rąk do pracy w wielu sektorach, a zatrudnienie można znaleźć szybciej niż mieszkanie, pytanie o zasadność hojnych transferów dla biernych zawodowo nie jest okrucieństwem – jest odpowiedzialnością.
Nie chodzi przecież o to, by odebrać pomoc tym, którzy naprawdę jej potrzebują. Emeryt, który całe życie pracował, i osoba z niepełnosprawnością, której przeszkody są systemowe oraz realiami życia – to ludzie, których wsparcie ze strony państwa nie tylko powinno być stabilne, ale wręcz wyższe. Zrównywanie ich sytuacji z sytuacją osoby, która – mimo dostępnych ofert – wybiera życie na zasiłku, to w istocie akt niesprawiedliwości społecznej. Takiej, którą w dłuższej perspektywie finansuje każdy, kto rano wstaje do pracy, opłaca podatki i liczy na to, że państwo będzie działać według zasady: pomoc dla potrzebujących, nie nagroda za bierność.
Nieprzypadkowo decyzja Fine Gael może wywołać napięcia z Fianna Fáil – odpowiedzialną obecnie za resort opieki społecznej. W koalicji, która od początku wyglądała jak małżeństwo z rozsądku, różnice światopoglądowe i polityczne były tylko kwestią czasu. Fianna Fáil, próbując odzyskać popularność po dekadzie spadku zaufania, stawia na miękki socjal i przekaz „nikt nie zostanie z tyłu”. Tyle że taka strategia, choć medialnie atrakcyjna, nie wytrzymuje zderzenia z budżetową rzeczywistością. Środki publiczne są ograniczone, a każda nadmierna hojność wobec jednych to konieczność cięć lub stagnacji dla innych.
Fine Gael nie mówi: „zabierzmy wszystko”. Mówi też: „zachowajmy proporcje”, a podwyżka zasiłków tak – jeśli rzeczywiście odpowiada na rosnące koszty życia. Jednak automatyczne zrównanie zasiłku z podwyżką dla emerytów – dla kogoś, kto całe życie wpłacał do systemu, kto dziś ledwo wiąże koniec z końcem, a mimo to nie narzeka, nie protestuje, tylko żyje godnie i cicho, wydaje się przesadą.
*
Obserwując irlandzką debatę, coraz częściej mam wrażenie, że słowo „solidarność” zostało oderwane od swojego pierwotnego znaczenia. Nie oznacza już wspólnoty wysiłku i wzajemnego wsparcia, tylko transfer od aktywnych do pasywnych. A przecież solidarność to także zobowiązanie – do pracy, do udziału w społeczeństwie, do odpowiedzialności za swój los na tyle, jak dalece to możliwe.
Dla mnie – rozsądny głos w debacie, która zbyt często zamienia się w konkurs populizmu, a zbyt rzadko mówi o odpowiedzialności. Nie każda para rąk zdolnych do pracy zasługuje na nagrodę w postaci wyższego zasiłku – tylko dlatego, że aktualnie leży na kanapie. I nie każde „nie mam pracy” znaczy to samo, co „nie mam możliwości”. Czasem to po prostu „nie mam ochoty”, a na to państwo opiekuńcze nie powinno się godzić ani moralnie, ani finansowo.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Fot. CC BY-SA 2.0 Kenneth Allen