Nic do śmiania, a prawo Murphy’ego
W całej covidowej układance, nie ma nic zabawnego, więc dziwią trochę reakcje, bo są chyba wywołane bezsilnością i brakiem zrozumienia słów, jakie wypowiadają politycy.
Idzie to wszystko w złym kierunku, a skoro zapowiada się możliwość dalszych ograniczeń, wprowadzania wyższych poziomów obostrzeń, a i podpiera się w tym wszystkim wiadomościami z zagranicy, co chętnie robią posłowie opozycyjni, to i gabinet, który nie chce jeszcze mieć do czynienia z falą niezadowolenia, prędzej czy później uzna, że blokada w formie „light”, czy też „hard”, jest niezbędna.
Co ciekawe, w tej kwestii, panuje całkowita zgoda polityczna w Irlandii, a nawet można powiedzieć, że bardziej stanowcze są tutaj właśnie partie, które nie uczestniczą w koalicji rządowej, czyli, jak np. Sinn Féin, bo posłowie tego ugrupowania, już dawno wprowadziliby kolejny lockdown, a i pewne odsuwane przez koalicję rozwiązania, dawno by obowiązywały. Wystarczy wsłuchać się w ton wypowiedzi członków Sinn Féin, Labour Party, SocDemu i Aontú, by stwierdzić, że są zwolennikami podniesienia poziomu ograniczeń, a gabinet, nie robi nic, żeby zlikwidować poważną ilość transmisji i wyeliminować wirus ze społeczeństwa. Tak, tak, to opozycja powinna doczekać się słów krytyki, nie zaś rząd, który działa trochę na zasadzie wymuszenia, gdyż tak naprawdę, to nie on podejmuje decyzje, a jest jedynie wyrazicielem słów płynących z Krajowego Zespołu ds. Zdrowia Publicznego.
Sam język polityków z ugrupowań rządzących zmienił się znacznie od ostatniego lockdownu, bo przecież większość z nas powinna pamiętać, o ile nie traktuje wiadomości o koronawirusie wybiórczo i czyta, co chce przeczytać, jak w podobnej ilości zakażeń, politycy twierdzili, iż nie ma najmniejszych szans na obniżenie poziomu ograniczeń. Teraz jest inaczej i karmi się nas słowami, że gabinet jest daleki od wprowadzenia blokady krajowej lub blokad lokalnych, ale i to też jest istotne, nie wyklucza takiej możliwości.
Daje się w ten sposób sygnał, że może się wkrótce skłonić ku decyzji, by taką wprowadzić, a nie jest już ona obecnie taka nieprawdopodobna, jak jeszcze w początkach listopada.
Niestety sygnały płynące ze świata, ośmielić mogą zarówno władze medyczne kraju, jak i państwowych wykonawców zaleceń, co przełoży się, na wyższy poziom ograniczeń i to jeszcze przed świętami. Pomstowanie w tym zakresie nic nie pomoże, a takie powracające fale obostrzeń, będą miały miejsce do chwili, wynalezienia skutecznego, bo nie innego, czyli potencjalnego lub wspomagającego leczenie, specyfiku na Covid-19.
Jest też jeszcze jedna kwestia całej sprawy z Covid, więc głos otwartych umysłów z zakresu wirusologii, które twierdzą od lat, że odporności stadnej, nie da żadna właściwie szczepionka i większość z nas, uzyska większą odporność na SARS-CoV-2, jeżeli przechoruje to w sposób normalny. Mówi się też, że powinno się chronić osoby z grup wrażliwych, więc tym oferować szczepionki, ale osobom zdrowym, w pełni sił, o ile nie zachodzi potrzeba, pozwolić nabyć odporność organizmu, jak ewolucja nakazała. Wirusolodzy są też zdania, a nie jest to pogląd popularny w ogóle świata covidowej medycyny, że szczepienia w tym zakresie powinno się porzucić, gdy tylko powstanie lek na Covid-19. Nauka jest w tym zakresie precyzyjna i mówi, że od zakażenia, do podania leku, organizm zaczyna bronić się sam, a dopiero w chwili początków przegranej wojny, medykament, powinien być dla systemu immunologicznego człowieka wsparciem. Warto też pamiętać, bo i to od lat powtarzają medycy, że nie powinno stosować się leków, przy każdej nadarzającej okazji, gdyż niszczy to naturalny system obronny naszego ciała, a ten, z wieloma wirusami, potrafi sobie poradzić sam, chociaż potrzebuje więcej czasu, niż tabletka kupiona w aptece.
Konkluzją felietonu niech będzie, że jak lockdown ma być, to będzie i nic, ani nikt, nie powstrzyma ekipy rządzącej, żeby tak się nie stało, czyli zastosowanie będzie miało prawo Murphy’ego…
Bogdan Feręc