W Irlandii oficjalnie wybuchł konflikt… na półce z nabiałem. Po miesiącach, w których ceny mleka rosły szybciej niż frustracja kredytobiorców, wielcy detaliści ruszyli do ofensywy. Najpierw Lidl, teraz Aldi – i wygląda na to, że kroimy właśnie pierwszy plasterek cenowej wojny mlecznej od 2023 roku.
Aldi ogłosił, że od dzisiaj, czyli niedzieli 12 października obniża ceny wszystkich najpopularniejszych formatów mleka. Nowe ceny wyglądają następująco:
- 500 ml: z 0,75 € na 0,72 € (–3 centy)
- 1 litr (pełnotłuste): z 1,25 € na 1,19 € (–6 centów)
- 2 litry: z 2,45 € na 2,35 € (–10 centów)
- 3 litry: z 3,55 € na 3,39 € (–16 centów)
Obniżki obejmą też warianty light, low-fat, high-protein, lactose-free, a Aldi twierdzi, że to tylko kolejny krok w „ciągłej kampanii obniżania cen”, nie natomiast desperacka reakcja na ruch konkurencji.
W oświadczeniu Aldi Ireland zapewnia, że „będzie nadal codziennie monitorować rynek, aby pozostać najtańszym detalistą”, czyli tłumacząc na język ludzki: Lidl zjechał z ceną, więc nie możemy zostać w tyle. Dyrektor zarządzający Aldi Ireland Niall O’Connor w typowo miękko-marketingowym tonie zapewnił, że: „Nikt nie powinien musieć wybierać między przystępną ceną, smakiem i jakością. Obniżanie cen mleka to kolejny dowód naszego zaangażowania”.
Lidl nie tylko zapoczątkował zamieszanie, ale zasugerował, że to dopiero preludium, a obniżki mają objąć też inne produkty, co zwiastuje kolejne starcia na froncie masła, serów, jogurtów i lunchboxowych „niezbędników”.
Według danych GUS (CSO), średnia cena 2 litrów mleka wzrosła w tym roku o 27%, do poziomu 2,47 euro. Ceny żywności i napojów we wrześniu były o 4,7% wyższe niż rok temu, a inflacja artykułów spożywczych przekracza ogólną inflację nawet trzykrotnie (6,3% vs. 2%). Ekonomiści ostrzegają jednocześnie, że zimą ceny żywności będą spadać, co zapewne detaliści postanowili uprzedzić marketingowym sprintem, żeby wyglądało, że to oni prowadzą, a nie reagują.
To nie jest zwykła obniżka. To mleczny wyścig zbrojeń, w którym karton stał się armatą, a 3 centy granatem dymnym. Jeśli Dunnes i Tesco w ciągu kilku dni nie dołączą do tej walki, będą wyglądać jak ci, którzy przyszli na bitwę z jogurtem pitnym i nadzieją.
Póki co front wygląda tak:
- Lidl: pierwszy strzał, precedens po roku ciszy
- Aldi: precyzyjna kontrakcja
- Konsumenci: otwierają lodówki z nadzieją jak na Black Friday w wersji nabiałowej
Jeśli masło zacznie tanieć – wtedy dopiero zobaczymy prawdziwą irlandzką ofensywę, by później ujrzeć kolejną, czyli bez szumnych zapowiedzi wzrosty cen.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Elena Leya on Unsplash