Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Migranci mają się dobrze, choć Irlandia tonie w rachunkach. Kto płaci za chaos w systemie ochrony międzynarodowej?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Dublin miał być przystanią. Zamiast tego stał się biurem rachunkowym, w którym nikt nie pilnuje paragonów, a przynajmniej część z nich zostało zgubionych albo nikomu nie chciało się na nie nawet spojrzeć.

Raport irlandzkiego Kontrolera i Audytora Generalnego z 30 września 2025 roku brzmi jak lista zakupów, które zapłacił sąsiad, ale z jego karty i bez pytania. Międzynarodowa Służba Ochrony (IPAS), czyli instytucja odpowiedzialna za zakwaterowanie osób ubiegających się o ochronę międzynarodową, wypłaciła prywatnym dostawcom zakwaterowania 13,8 mln euro, które można nazwać nadpłatami. Z tego 7,4 mln wynikało z błędów przy obliczaniu podatku VAT, a 5,1 mln z naruszeń umów.

Ponad 32 tysiące wnioskodawców jest dziś objętych systemem, ale koszt zakwaterowania w skrajnych przypadkach sięga 2300 euro miesięcznie na osobę, czyli mniej więcej tyle, ile płaci się miesięcznie na wolnym rynku za wynajęcie domu w Dublinie. To stawki, od których przeciętny mieszkaniec Irlandii, płacący podatki, kredyt i rachunki, może dostać zawrotu głowy, a i zastanowić się, po co w ogóle ma utrzymywać to państwo, skoro trwoni ono jego pieniądze.

Kryzys mieszkaniowy w Irlandii to dziś epopeja narodowa o braku mieszkań i nadmiarze obietnic. W takim klimacie system IPAS zapewnił sobie pewien kontrakt, gdzie operator jest anonimowy, zamówienie publiczne nieprzejrzyste, a kontrola jakości przypomina nadzieję, że „jakoś to będzie”.

Scena polityczna również nie zachwyca i partie, które obiecywały bronić robotniczego elektoratu, mają dziś w kieszeni narrację „trzeba robić więcej”, ale bez odpowiedzi na kluczowe pytanie: jak, za ile i z czyją odpowiedzialnością? Rozczarowanie z tego właśnie powodu rośnie w społeczeństwie  szybciej niż czynsze w Dublinie.

Rząd natomiast zapowiada modernizację systemu poprzez narzędzie BedSpace, a mające uszczelnić przepływ środków i kontrolować wykorzystanie miejsc noclegowych. Brzmi dobrze, pachnie kontrolą nad wydatkami i nadzieją, ale przychodzi za późno, by odwrócić wrażenie, że system był otwartym sejfem z karteczką „pobierz, jeśli prowadzisz firmę”.

Prawdziwym problem w Irlandii nie jest, czy pomagać ludziom, którzy tego potrzebują, a kto na tym faktycznie zyskuje. Dziś nie wygraża się pięścią w stronę tych, którzy szukają bezpiecznego domu, ale w stronę systemu, który z solidarności zrobił rynek bez nadzoru. Władza próbuje przedstawiać to jednak inaczej i twierdzi, że osoby protestujące na ulicach są przeciwko osobom szukającym schronienia przed wojną, głodem i prześladowaniami. To tylko część prawdy, bo bardziej chodzi o odwrócenie pojęć i kierowanie relatywnie większych pieniędzy na osoby spoza wyspy, niż na własnych obywateli i rezydentów.

Ulica mówi jasno, irlandzkie euro służyć ma tym, którzy je wypracowali, i tym, którym pomoc obiecano uczciwie. Nie zaś tym, którzy na kryzysie budują prywatne mikro-imperia i czerpią z podatkowych pieniędzy całymi garściami.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Photo by Ricardo Gomez Angel on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version