Machanie ułudą ulg – ma nas uspokoić

Przyszłoroczny budżet, nawet po jego dogłębnej analizie, nie jest tym, jakiego można było się spodziewać, chociaż z całą pewnością można stwierdzić, że ma ładnie wyglądać.

Oczywiście są pewne jaskółki, które zachęcić mają nas do wytężonej pracy, bo mamy potencjalnie zyskać, ale czy tak się stanie? Tu też z pełną odpowiedzialnością mówię, NIE, a to widać jak na dłoni, bo przynajmniej ci, najmniej zarabiający, cierpieć będą na jeszcze głębsze niedobory gotówki. Chodzi oczywiście o samą inflację, która daje znać o sobie od chwili zniesienia pandemicznych ograniczeń, a i brak blokady czynszów, bo i te rosną.

Jak już wspominałem, inflacja, czyli w prostych słowach wzrost cen, nie zostanie powstrzymany, czyli ulgi, jakie zaproponował rząd, nie będą miały najmniejszego wpływu na ogólną zamożność społeczeństwa, nie wspominając już nawet o daniu oddechu od ucisku podatkowo-inflacyjnego.

Przyznać muszę w zakresie budżetu na przyszły rok, rację opozycji parlamentarnej, która dosyć szczegółowo wypunktowała koalicyjny gabinet, a ten zasłaniając się ochłapami rzucanymi różnym grupom społecznym, nie zrobił nic, by faktycznie dać ulgę podatnikom, a przynajmniej poprawić wyniki ekonomiczne kraju, lub iść w kierunku wychodzenia z głębokiej zapaści finansów państwa.

Bo czymże w takim przypadku jest zapowiedź, że kraj zmuszony będzie w przyszłym roku pożyczyć kolejne kilka miliardów euro, jak nie zapowiedzią, że teoretycznie damy Wam coś, ale żeby zamknąć Wam usta.

Tak właśnie wygląda przyszłoroczny budżet, bo jest zamknięciem ust, a te, otwierać się będą szeroko, kiedy zobaczymy kolejne podwyżki. Tu pewna glossa, bo obserwując społeczeństwo, odnoszę wrażenie, że nie będzie ogromnej reakcji obronnej w społeczeństwie, a kolejne podnoszenie cen, przyjmować będzie się z zaciśniętymi zębami, gdyż przestawione zostanie to, jako działanie niezbędne lub spowodowane czynnikami zewnętrznymi.

Co jeszcze ciekawsze, popandemiczny świat, zaczął budować bańki finansowe, co nawiasem mówiąc, nie jest zgodne ani z prawidłami rynków, ani ogólnym stanem światowej gospodarki, wpędzanej w głęboki kryzys. Wiadomo przecież, że poobijana gospodarka, zarówno ta niskiego szczebla, bo domowa, musi rządzić się pewnymi zasadami. Kiedy wpadamy w niedobory finansowe, zaczynamy oszczędzać, a i szukać możliwych rozwiązań dodatkowego źródła dochodu. Tak działa ogłoszony wczoraj budżet, więc szuka źródeł dochodu, natomiast gospodarka popada w inflację, chociaż i to jest sprzeczne z ogólnymi potrzebami rynku, gdyż powinien być wspierany, by wyjść z kryzysu, a tak nie jest, co też widać.

Jeżeli mamy kryzys, co oznacza niedobory, w tym zasobności portfeli klientów, tych w sklepach jest mniej. Co z tym idzie, należy zrobić wszystko, by trend odwrócić, więc zachęcić kupujących do powrotu i wydawania pieniędzy. Można to osiągnąć procesem odwrotnym, obniżkami, które w rachunku końcowym dają zysk i kupującemu, jak i sprzedawcy.

Takiej sytuacji nie ma teraz na świecie, który chce zdrenować nasze konta bankowe, a na tych, co oficjalnie przyznają rządzący, są całkiem pokaźnych rozmiarów oszczędności. Takie działanie, chociaż w nieco zawoalowanej formie, zapowiadał m.in. irlandzki minister finansów Paschal Donohoe, który kilka miesięcy stwierdził, iż chciałby, żeby pieniądze mieszkańców Irlandii, pozostały na wyspie i tu były wydawane. Tak się stanie i Pan Donohoe, nie będzie musiał nic w tym kierunku robić, albowiem koszty utrzymania, rosnące, spowodują sięgnięcie do zaskórniaków, któ®e mogłyby wydane być na inne cele, w tym na wyjazdy zagraniczne.

Co jednak stanie się, kiedy to wszystko, co teraz powiedziałem, dotrze do ludzkiej świadomości? Na działanie będzie zbyt późno, bo doprowadzeni na skraj ubóstwa, wciąż mamieni będziemy obietnicami lepszego jutra, ale też na tyle zmanipulowani, żeby nie móc otwarcie zaprotestować, przeciwko takiemu działaniu.

Czy o to chodzi w wizji zbliżającego się świata? Może tak, a może nie, ale to, pokaże przyszłość, o ile, na to właśnie pozwolimy.

Powie ktoś, że wzywam do buntu. Również i w tym zakresie i tak i nie, ale bardziej wzywam do zapoznania się z całością wydarzeń ekonomiczno-politycznych na świecie, by przekonać się we własnym rozumieniu, że idziemy w kierunku…

No właśnie… Jakim?

Niech wymowną ilustracją felietonu stanie się jeden z dublińskich pomników.

Bogdan Feręc

© POLSKA-IE: MATERIAŁ CHRONIONY PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Budżet pokazuje, ż
Lepiej być azylante