Łukasz Tygerski: Wojna, Panie, wojna

To nie jest jakaś odrealniona sytuacja dla mnie, że ludzie mają jakąś nieskrywaną antypatię w moim kierunku.

Ale miałem nie zaczynać od środka. Dawno, dawno temu moja ówczesna nauczycielka z Młodzieżowego Domu kultury, która podejmowała się zadania nauczenia nas kilkoro poprawnej wymowy, wrzucała do tego przemycone nauki życiowe: o dyskursie, o prawach debaty, czy o tym jak się zmieniał savoir vivre z czasem. Oczywiście nasze krnąbrne i niepokorne umysły bardziej interesowały przeżycia ostatniej sesji role play w świecie Middle Earth, ale mimochodem cośtam jednak zasiało swój plon. Dlatego teraz jest mi czasem to tak trudno pojąć: gdzie zbłądziliśmy?

Znaczy się, mnie nigdy nie dziwiło, że pierwszą deską ratunku jest z reguły przemoc. Jako że byłem pyskaty, wysoki i rudy w Polsce to raczej było nieuniknione zaobserwować ludzi w akcji. Kiedy słowo rodzi czyn. Akcja słowna kontra reakcja fizyczna, czyli prawo dynamiki lingwistycznej.

Dopiero później doszły do tego kwestie ‘on ją kocha, a ona go nie chce’ czy ‘ona do niego mówi, a on jej nie rozumie’. I to do tego w tym samym języku.

No ale przecież był rozwój, zaczęliśmy ogarniać własne emocje i psychologia postępowała. A tu nagle ściana. Po to się wszyscy szczepili, żeby się teraz naparzać? Serio?

Ja rozumiem, że ktoś może mieć jakieś niepowodzenia życiowe czy frustracje. Komuś może się nie podobać, że ktoś inny ma takie poglądy czy wyraża takie a nie inne opinie. (antykoncepcja to aborcja? Serio?). Ale żeby reagować na to zaczepieniem ludzi na ulicy i wszczynaniem bójek? Do tego doszliśmy?

Od kiedy tak ważną rolę w naszym życiu zaczęły pełnić Social media pojawiało się narastające widmo cancerogennego hejtu. Tu już nie chodzi o to, że ktoś odpyskuje, czy wyrazi jakieś inwektywy ad hominem. Tu już pojawia się bezpośrednia bezczelność i pisanie wiadomości prywatnych, a kiedy i to nie pomaga, wyładowywanie agresji na ulicy.

Wczoraj została podana informacja, że Iran, Izrael, Emiraty Arabskie są w aktywnym konflikcie, się nawzajem bombardują, Rosjanie wybierają się pod Ukrainę, właściwie wszystko układa się jak dobre puzzle. Do kompletu brakuje tylko francuskich wyborów prezydenckich i parlamentarnych, które w tym roku wypadają razem. Po protestach żółtych kamizelek i kolejnych antypolicyjnych, kiedy zostały wprowadzone specjalne covidowe uprawnienia, francuskie społeczeństwo jest w stanie zagłosować tak jak Putin chce.

A wtedy nie będzie już żadnego dyskursu, nie będzie debaty. Będzie tylko klaps i do szeregu. Wtedy nie będzie, że ktoś odpyskuje komuś w poście na Social media, bo wjadą służby specjalne i wyciągną w bokserkach i koszulce z hasłem najmądrzejszych przed dom.

Jeśli wydawało się, że pandemia była okresem, który miał nas czegoś nauczyć, to nauczył nas tylko, że nigdy nie będziemy umieć myśleć perspektywicznie. I po czasach konsumpcjonizmu i kapitalizmu przyjdzie czas na neosocjalizm. I oby się to tylko nie skończyło kolejnym globalnym konfliktem.

Ale mówię ‘oby’, ale tak w zasadzie to po tym jak układają się karty i jak bardzo podzielone są spółeczenstwa jest w zasadzie prawie nieuniknione, że postpandemiczna depresja spowoduje konflikt, prawie jak miało to miejsce w poprzednim stuleciu.

Wystarczy tylko pomyśleć, co się stanie jak przyjdzie co do spłacania tych wszystkich długów. Przecież jest zapowiedziane, że te covidowe paymenty to były tylko pożyczki. A to znaczy, że będą tacy, którzy nie będą chcieli lub nie będą mogli ich spłacić. I to mogą nie być takie małe procenty jak niektóre kraje odnotowują antyszczepionkowców.

Jak podpowiadają psychologowie: akceptacja rzeczywistości zmniejsza cierpienie, akceptacja nie oznacza lubienia. Dlatego im wcześniej zaakceptujemy fakt, że jedne rzeczy wynikają z drugich tym łatwiej będzie nam zrozumieć i zaakceptować to, co się dzieje.

Łukasz Tygerski

© POLSKA-IE: MATERIAŁ CHRONIONY PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS: