Łukasz Tygerski: Wina Tuska
Nowy, odświeżony, z lepszym angielskim i perspektywą obserwacji zza lokalnej piaskownicy… powrócił.
Jedni się podniecają, inni podgrzewają. To samo było jak wystawili Rafałka w zastępstwo Sofii Loren. Oraz jak wiecznie uśmiechnięty Grzesio zamienił się Artura Rojka i zaczął śpiewać “wejść na drzewo, patrzeć w niebo”.
Ale nie dajmy się zwariować, to że ktoś poszedł do więzienia to nie znaczy, że jak wyjdzie, bo odsiedzi swoją karę, to mu wszystko zostanie wybaczone i nie będą nie niego czekać z pałami. Jeszcze zależy co odwinął, racja.
Byli tacy, co wyjechali za granicę, uciekli od odpowiedzialności karnej, poczekali aż sprawa ulegnie przedawnieniu i dopiero wtedy zaplanowali swój powrót.
Również teraz są osoby, które są przekonane, że gdyby wtedy policzył się z Agentem Zero i mocniej cisnął na piśklaki to nie byłoby tego, co jest teraz. Są także tacy, co w ogóle twierdzą, że to potomek nazistów… a potem idą i hajlują w lesie. Ale no Ci to wiadomo, że dla nich świat jest albo biały albo zakrwawiony.
Tak jak Kłamteusz walczył pod Grunwaldem i w powstaniu warszawskim, tak polski Donald jest winny tego… no na przykład tego, że od kiedy tylko się pojawił wszędzie w Polsce są jakieś stany powodziowe, takie deszcze jakby ze sobą przywiózł kawałek oceanu i teraz zrzuca nad Polską.
Moja wina, moja bardzo wielka wina Tuska. W Irlandii na terenach należących do Kościoła odkopywano masowe groby dzieci i niemowląt już jakiś czas temu. Teraz to samo dzieje się w Kanadzie. Aż strach pomyśleć, że w Polsce, jak do tego dojdzie to będzie… wina Tuska.
Tusk to po angielsku kieł. Ale nie taki wewnątrzszczękowy, bo to są fangsy. To taki, jaki mają słonie. Taki, który jest obiektem pożądania kłusowników. Nie tylko po to, żeby zetrzeć go na magiczny proszek, czy żeby jakiś prezes Orlenu sobie walnął go na ścianę. Tylko po to, żeby słoń nie wydawał się taki niebezpieczny.
Na takiej zasadzie teraz zacznie się sezon na uyeb*nie Tuska…
Łukasz Tygerski
Zdj: Wnet.fm