Kto daje i odbiera, ten się w…
Już teraz powiem, chociaż mógłbym wstrzymać się kilka dni… A nie mówiłem?!
Chodzi teraz o prawe oficjalne stwierdzenie premiera, że ograniczenia o ile nie zostaną podniesione do nieco wyższego poziomu, to z całą pewnością utrzymane, więc felieton pt. „Wizja na przyszły tydzień. Obostrzenia do grudnia!”, nie był oderwany od rzeczywistości, a sprawdzi się w dużej części. Na marginesie mogę dodać, że i wskaźniki gospodarcze, zmieniają się w te, które przewidywałem w jednej z audycji Radia Wnet, więc o ile znam się na tym wszystkim, to powiem, dobrze już było.
Niestety nie ma najmniejszych szans, aby wymusić na irlandzkim rządzie, by szedł w innym kierunku i zostawił w spokoju zaszczepionych i tych bez szczepień, a przecież ani jedni, a tym bardziej drudzy, nie chcą powrotu do jakiegokolwiek wyższego stopnia obostrzeń, które mają wpływ na nasze życie i samopoczucie.
Wracając na chwilę do mojej pasji, czyli gospodarki, dobijanie jej, poprzez stawianie dodatkowych tam i barykad, stanie się właściwie tym przysłowiowym ostatnim gwoździem do trumny, a to za sprawą, i tu radzę to zapamiętać, przyszłorocznej hiperinflacji. Nie będę jeszcze wyjaśniał w szczegółach, jakie mam przypuszczenia, ale są zwiastuny takiego scenariusza, więc tylko czekać, jak posypią się krajowe budżety, a ceny w sklepach, zmieniać się będą z tygodnia na tydzień lub nawet z dnia na dzień. Niemożliwe? Zobaczymy.
Trzeba zająć się teraz samą możliwością wprowadzenia lockdownu light, bo to chyba nas czeka, a wszystko przez rosnącą ilość zakażeń koronawirusem. Jeżeli rząd podejmie tę rękawicę, kolejny raz, odezwą się internetowi przeciwnicy takich działań, zwoływać będą marsze i protesty, ale tych, nie będzie na tyle dużo, by w jakiś znaczący sposób wpłynąć na działanie gabinetu, więc rząd będzie robił swoje, natomiast społeczeństwo, stłamszone kilkudziesięciomiesięcznym zamknięciem, później zwolnione z covidowej smyczy, z pokorą, w większości, przyjmie decyzje koalicji, a tej w wielu pandemicznych kwestiach, wtóruje opozycja.
Co jednak jest przyczyną, że rządzący, wprowadzają sobie, może nawet z naruszeniem prawa, zasady, które ograniczają wolności osobiste?
Odpowiedź wydaje się nader prosta, bo wprowadzone zostały bez woli, a może z pełną świadomością, podziały wśród ludzi, gdzie dwa obozy, mają przeciwstawne sądy. Tak dzieje się w Irlandii i zatarła się też granica, między przeciwnikami oraz zwolennikami „ochrony koniecznej”, więc mamy tylko czarnych i białych, a szarych już się prawie nie słyszy. To idealny układ dla ludzi władzy, bo po pierwsze przestraszonych jest dużo więcej, co oznacza, że stosować się będą do kolejnych rygorów, a tzw. krzykacze, zrobią to, co przypisane jest temu nazewnictwu.
Gdyby jednak role się choć trochę odwróciły i w starciu społeczeństwo versus rząd, to pierwsze przejęłoby inicjatywę, sytuacja mogłaby wyglądać zgoła inaczej. Niestety mamy obecnie brak porozumienia społecznego, bo radykalni zwolennicy, a może lepiej będzie użyć stwierdzenia przestraszeni, przyklasną pomysłowi, a radykałowie drugiej grupy, mniejszościowej, nie dadzą takich argumentów, by przyłączyli się do nich inni, bo i wahający się. To z kolei wywołuje zjawisko bezsilności społeczeństwa, czyli, nie będzie ogólnokrajowego ogromnego protestu z kilkudniowym zatrzymaniem całego kraju, który przywróciłby do pionu władzę, a ta zmuszona została do ustępstw i zniesienia, niekiedy dziwnych zasad.
Pamiętam jak dziś i to będę wypominał temu rządowi oraz ekspertom do ostatnich moich dni, że to oni twierdzili, iż po zaszczepieniu 82% populacji kraju, sytuacja będzie opanowana, więc nabywając odporność stadną, „będziemy w innym miejscu pandemii”. No jesteśmy, jeszcze, bo nadal nie ma ostatecznej decyzji, ale zmieniające się opinie tychże samych ekspertów, budzą wątpliwości, czy przypadkiem, nie posługiwali się wcześniej półprawdami, które miały zmusić nas do zaszczepienia, a teraz, zadania ostatecznego ciosu, więc zaszczepieniu całej populacji 100 proc. mieszkańców kraju, co i tak nic nie da, bo w szpitalach, są również osoby po przyjęciu pełnej covidowej dawki, czemu zaprzeczyć nie może nikt.
Więcej jest w tym wszystkim pytań niż odpowiedzi, można też dywagować godzinami, jak było, jak jest i jak będzie, ale o ile taki pandemiczno-blokadowy rollercoaster potrwa, to kiedyś, ktoś, powie, że mamy dość i jak 24 kwietnia 1916 roku, będzie Zielona Wyspa miała kolejne przebudzenie mocy i kraj zamieni się w pole bitwy, miejmy nadzieję bezkrwawej.
W mojej ocenie – najwięcej pretensji do rządu, powinni mieć teraz zaszczepieni, gdyż to oni mieli nadzieję, że przyjęcie preparatu, zmieni, poprawi ich pandemiczno-lockdownowy los, a tak, wcale się nie stało, nie licząc tej namiastki normalności, która dana była, by ją teraz, bezceremonialnie, zadeptując politycznymi buciorami, zabrać.
Jako zaszczepiony, nie godzę się z tym!
Bogdan Feręc