Znikające puby to jedno, ale teraz przychodzi kolej na bukmacherów. Paddy Power, marka niemal tak osadzona w irlandzkim pejzażu jak skrzynki pocztowe i ratlerki w dresach, zaczyna zwijać sieć swoich punktów stacjonarnych. Właściciel firmy, gigant branży hazardowej Flutter ogłosił zamknięcie 57 lokali, z czego 29 znajduje się po południowej stronie granicy, wliczając jeden w Irlandii Północnej.
To nie jest kosmetyczna redukcja, tylko wyraźny sygnał, że era tradycyjnych zakładów „przez okienko” dobiega końca. Flutter tłumaczy decyzję „trudnymi warunkami rynkowymi” i „rosnącymi kosztami”. Brzmi jak korporacyjne bingo, ale fakty są takie: około 250 osób może stracić pracę. Firma zapewnia, że tam, gdzie się da, będą proponowane przeniesienia, jednak sama przyznaje, że zwolnień nie da się uniknąć. Proces konsultacji już trwa, a rzecznik Flutter UKI podkreśla, że punkty wciąż są dla nich „kluczowym elementem oferty”, choć zamykają ich kilkadziesiąt. To typowa narracja czasów przejściowych: „kochamy tradycję, ale cyfryzacja właśnie zapukała do drzwi i kazała się wynosić”.
Oświadczenie mówi wprost – presja kosztów, zmieniające się nawyki klientów i ewolucja rynku wymuszają restrukturyzację. Hazard dawno przeniósł się do kieszeni, telefon zastąpił ladę, a aplikacja – stare dobre wnętrza pełne zapachu „kawy”.
Nie oznacza to jednak całkowitego końca dla punktów przyjmowania zakładów. Flutter zapewnia, że firmy nie stać na całkowitą cyfrową amputację – salony nadal mają sens jako część modelu hybrydowego, ale skoro „analiza nieruchomości przy głównych ulicach” kończy się decyzją o ich zamknięciu, to wiadomo, jaki kierunek jest priorytetowy.
Kiedyś zakład stawiało się z kumplem, przy ladzie, często z przyzwyczajenia albo z sentymentu. Dziś obstawia się między przystankiem a powiadomieniem z banku. Paddy Power może jeszcze wisieć nad drzwiami kilku lokali, ale krajobraz hazardu w Irlandii zmienia się szybciej niż kurs na outsidera w derbach. Niektórzy odetchną z ulgą – mniej punktów to mniejsza pokusa i dyskretniejszy hazard. Inni stracą miejsce spotkań, rytuał albo po prostu źródło pracy. A ci, którzy będą chcieli zagrać, nie będą musieli nawet wstawać z kanapy.
W praktyce nie chodzi o koniec bukmacherki, tylko o jej przeniesienie do świata, gdzie drukowane kupony przegrywają z dotykiem ekranu. Paddy Power nie umiera – tylko wymienia blat na piksele.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Fot. CC Kenneth Allen