Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Kiedy pęka szkło – cichy koniec fabryki w Templemore

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

W Templemore – niewielkim miasteczku w sercu hrabstwa Tipperary, coś pękło. Nie tylko szkło, którym przez lata żyli mieszkańcy, ale coś bardziej kruchego – poczucie bezpieczeństwa, stabilności, codzienności, w której praca w miejscowej fabryce była czymś tak oczywistym jak poranna kawa. Firma Taylor Made, czyli producent szkła i szyb samochodowych, ogłosiła zamiar zamknięcia swojego zakładu przy Railway Road. Dla 62 pracowników – i całej społeczności – to wiadomość, która spadła jak zimny deszcz z irlandzkiego nieba.

Jeszcze przez chwilę maszyny będą pracować, a zamówienia będą realizowane, ale wszyscy już wiedzą, że to tylko kwestia czasu. Syndycy z Grant Thornton, Paul Walsh i Colm Dolan zostali powołani, by nadzorować proces upadłości.

Niezależny radny Eddie Moran mówi o „ogromnym ciosie” dla małego miasteczka, i nie są to słowa na wyrost. Większość zatrudnionych w Taylor Made to ludzie stąd – młodzi, z rodzinami, z kredytami hipotecznymi, z planami na przyszłość, które nagle straciły fundament. „To trudna decyzja dla wszystkich tam mieszkających” – mówi Moran. Trudna, bo fabryka była nie tylko miejscem pracy. To był rytm życia – zmiany, przerwy na herbatę, śmiech w szatni, znajomy dźwięk szkła przesuwanego po stalowym blacie. Każdy wiedział, że jeśli coś się stało, można było znaleźć kogoś z „fabryki” – zawsze gotowego pomóc, poradzić, przynieść narzędzie, pożyczyć czas.

Zakład w Templemore ma długą historię. Kiedyś nazywał się Triplex Glass, potem przeszedł pod markę Taylor Made, a ostatnio stał się częścią amerykańskiej grupy Lippert. Dla wielu starszych mieszkańców to nie był tylko pracodawca – to był symbol lokalnej dumy, znak, że nawet w małym irlandzkim miasteczku można robić rzeczy potrzebne światu. Firma odnotowała znaczny spadek popytu w ciągu ostatnich trzech lat, co w połączeniu z rosnącymi kosztami energii, sięgającymi około miliona euro rocznie – okazało się zbyt dużym obciążeniem. Do tego doszły zawirowania gospodarcze w Stanach Zjednoczonych, gdzie znajduje się centrala właściciela.

W Templemore nie ma wielkich korporacji, które mogłyby wchłonąć 62 osoby z dnia na dzień. Nie ma przemysłu, który zdołałby przejąć ich doświadczenie. Większość z tych ludzi zostanie w miasteczku – z nadzieją, że coś się zmieni, że może pojawi się inwestor, może ktoś da szansę. Młodzi wyjeżdżają, starsi zostają, zostaje też budynek.

Zamknięcie fabryki to nie tylko strata miejsc pracy – to koniec pewnego rozdziału życia w Templemore, choć w wielu osobach tli się nadzieja, że może ktoś zainwestuje w te mury. Może powstanie tam nowa fabryka, biura, magazyny.

Dziś zostaje tylko pytanie, które powraca w Irlandii z uporem od lat: ile jeszcze małych miast musi coś stracić, zanim ktoś zauważy, że tracimy nie tylko miejsca pracy, ale i ludzi, którzy tworzą ich sens?

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Photo by Quino Al on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version