Jacek Wanzek: „Jesienne refleksje”
Nadeszła jesień. Ucichły już dawno echa wakacyjnej wrzawy, a letnia euforia ustąpiła nastrojowi melancholii i refleksji. Liście coraz śmielej opuszczają korony drzew pogrążając się w wirującym tańcu z wiatrem, a kłęby ciemnych chmur leniwie snują się po anemicznym niebie.
Dla Słowian wczesna jesień była czasem odpoczynku i dziękczynienia za plony po pracowitym lecie. Jednak jesień to także czas obumierania. Podobnie jak matka natura zanurza się w zimowym śnie, tak i my powinniśmy dać ukojenie swoim zmysłom pogrążonym w ciągłej gonitwie. Jak tego dokonać? Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie. Dlaczego by nie wziąć przykładu z otaczających nas drzew? Drzewa bowiem były przez naszych przodków otaczane niebywałym kultem. Symbolizowały mądrość, odrodzenie a także zwycięstwo życia nad śmiercią. Uważano, że zamieszkują je zarówno dobre jak i złe duchy. Dla druidów były one krynicą nieskończonej wiedzy. Podążając zatem tym tropem zaczerpnijmy i my nieco nauki z celtyckich wierzeń.
Gdyby majestatyczny dąb nie zrzucił jesienią liści, pozbawiłby się energii tak niezbędnej do przetrwania długiej i srogiej zimy. Co więcej, gdyby nie wyzbył się listowia-jego gałęzie pełniłby funkcję żagla, narażając tym samym całe drzewo na działania silnych, zimowych wiatrów. Czy jednak zrzucanie przez niego zbędnego balastu świadczy o jego słabości? Umniejsza mu majestatu? Wręcz przeciwnie. Jest dowodem niebywałej, mistycznej mądrości.
Dlaczego zatem nie postąpimy podobnie? Może zamiast toczyć wieczną walkę z własnymi myślami i pielęgnując rozterki należałoby pozwolić odejść schematom i przekonaniom, które już nam nie służą? Długie jesienne wieczory to doskonały czas by zastanowić się nad tym czego oczekujemy od życia, a czego chcielibyśmy się z niego pozbyć. I mimo, że nie jest to proces łatwy to być może warto podjąć próbę jesiennego samooczyszczenia.
Jacek Wanzek