Irlandzki sektor rybołówstwa bije na alarm, i tym razem nie chodzi o chwilowy kryzys, lecz o widmo gospodarczego załamania. Najnowsze rekomendacje Międzynarodowej Rady Badań Morza (ICES), które mają posłużyć Unii Europejskiej do ustalenia przyszłorocznych kwot połowowych, przewidują bezprecedensowe cięcia, które oznaczają 70 proc. redukcji w połowach makreli, 41 proc. w połowach błękitka oraz 22 proc. w połowach kaprosza. Branża rybna ostrzega – to nie są korekty, to cios młotem.
Makrela – najcenniejszy irlandzki połów, wart 94 miliony euro rocznie – może w jednej decyzji stracić ponad 66 mln euro wartości eksportowej. Jeśli cięcia zostaną przyjęte w proponowanej formie, tutejsza flota rybacka oraz przetwórnie rybne staną na skraju likwidacji, a wraz z nimi zniknie tysiące miejsc pracy w nadmorskich miasteczkach, takich jak Killybegs, Castletownbere czy Greencastle.
– To godzina próby. Sektor stoi na krawędzi przepaści – mówi Aodh O’Donnell – dyrektor generalny Irish Fish Producers Organisation.
ICES uzasadnia rekomendacje dramatycznymi danymi, iż populacja makreli spadła poniżej bezpiecznego poziomu biologicznego, a tarliska są pod ogromną presją. Od 2010 roku połowy w Europie przekraczały zalecenia naukowców średnio o 39 proc. Tyle że irlandzcy rybacy nie zamierzają biernie przyjmować zarzutów. W Killybegs podczas spotkania z ministrem stanu ds. rybołówstwa Timmym Dooleyem padły oskarżenia pod adresem Norwegii, Wysp Owczych, Islandii oraz Rosji, które od lat maja „łowić, ile chcą”, ignorując wspólne ustalenia i pozostając bezkarnymi.
– Apelowaliśmy do UE, aby powstrzymała te kraje przed jednostronnym zawyżaniem kwot. Zamiast tego to nam każe się ponosić konsekwencje – grzmi O’Donnell.
W hrabstwie Donegal ponad 4300 osób pracuje bezpośrednio lub pośrednio w sektorze rybołówstwa. Dla takich miejscowości jak Killybegs, połowy makreli to nie tylko statystyka, bo to fundament lokalnej gospodarki, źródło rodzinnych dochodów, sens funkcjonowania całych społeczności. Karl McHugh z Atlantic Dawn Group mówi wprost: – Makrela to gospodarczy kręgosłup południowo-zachodniego Donegal. Jeśli go złamiemy – nie będzie czego ratować.
Sektor żąda dwutorowej reakcji rządu:
- Krótkoterminowego pakietu finansowego dla floty i przetwórni, by przetrwać nadchodzący sezon.
- Długofalowej strategii, która zapewni sprawiedliwszy podział kwot oraz skuteczną presję na państwa trzecie.
Padły również wezwania do wykorzystania preferencji haskiej – mechanizmu unijnego, który w przypadku drastycznych spadków dopuszczalnych połowów pozwala Irlandii otrzymać większy udział w kwocie.
Minister Timmy Dooley zapowiedział, że sprawę podniesie bezpośrednio u komisarza UE ds. rybołówstwa Costasa Kadisa. Przyznał, że obecne rekomendacje są „nieakceptowalne w tej formie”, choć zaznaczył, że dane o spadku populacji ryb nie mogą być ignorowane. – Musimy dbać o środowisko, ale nie możemy dopuścić do śmierci społeczności rybackich. Nadmierne połowy i nadużywanie systemu kwot przez niektóre państwa muszą się skończyć – powiedział.
W oczekiwaniu na unijne rozmowy, irlandzkie porty żyją w napięciu. Wszyscy wiedzą, że stawką nie są tylko tegoroczne połowy. Stawką jest przyszłość całego sektora. Jeśli rząd nie wywalczy zmian – makrela zniknie z sieci, a rybacy z mapy gospodarczej kraju.
To już nie jest dyskusja o rybach, to jest walka o przetrwanie irlandzkich rybaków.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Jacek Dylag on Unsplash