Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Irlandzki sen o domu coraz droższy. Rynek nieruchomości odgradza kolejne pokolenia od własnych czterech ścian

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nowe dane Centralnego Urzędu Statystycznego (CSO) nie pozostawiają złudzeń: rynek mieszkaniowy w Irlandii stał się towarem luksusowym, dostępnym dla coraz węższego grona. W czerwcu ceny nieruchomości wzrosły o 0,9% – to największy miesięczny skok od listopada ubiegłego roku. W skali roku oznacza to 7,8% wzrostu, czyli dokładnie tyle samo, ile odnotowano w maju. Dla tysięcy osób marzących o pierwszym własnym mieszkaniu albo domu, te liczby brzmią jak wyrok.

Mediana cen domów kupionych w czerwcu wyniosła 370 000 euro. To średnia, która sama w sobie wydaje się abstrakcyjna dla wielu młodych rodzin i singli – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w Dún Laoghaire-Rathdown mediana osiągnęła 675 000 euro, podczas gdy w Leitrim „najtańsze” domy kosztują 190 000 euro. Różnica między Dublinem a prowincją pozostaje ogromna, ale i w stolicy, i w regionach trend jest ten sam: ceny szybują.

W Dublinie nieruchomości podrożały o 6,6% w skali roku, a rekordzistą jest Fingal, gdzie wzrost wyniósł 8%. Poza stolicą wzrosty są jeszcze bardziej dotkliwe: domy zdrożały średnio o 9%, a mieszkania o 6,6%. W regionie zachodnim, obejmującym Galway, Mayo i Roscommon, ceny poszły w górę aż o 10,3%. Nawet „najniższy” odnotowany wzrost w regionie południowo-wschodnim, czyli 7,1%, i tak oznacza realne uderzenie w portfele kupujących.

Dane CSO pokazują też, że rynek osiągnął nowe szczyty: ceny w Dublinie są już o 5,9% wyższe niż w czasie bańki z 2007 roku, a w pozostałej części kraju o 21,8% wyższe. Innymi słowy – kryzys mieszkaniowy, którego mieliśmy się już nauczyć unikać, znowu uderza pełną siłą, tylko tym razem w jeszcze bardziej dotkliwy sposób.

Eksperci nie mają wątpliwości, co napędza te wzrosty. Dermot O’Leary, główny ekonomista Goodbody, wskazuje, że szczególnie szybko rosną ceny domów z drugiej ręki – w drugim kwartale tego roku o 8,8%, podczas gdy nowe podrożały „tylko” o 4,2%. Jego zdaniem to rynek wtórny w największym stopniu winduje średnie wartości.

Trevor Grant z Irish Mortgage Advisors dodaje, że dla osób planujących zakup własnego lokum sytuacja staje się coraz bardziej frustrująca. „Stały wzrost inflacji cen nieruchomości jest zniechęcającą informacją, ponieważ utrudnia znalezienie środków na zakup domu” – komentuje. Co gorsza, nawet 35-procentowy wzrost liczby ukończonych domów nie rozwiązuje problemu, bo wciąż nie nadąża za popytem napędzanym rosnącą populacją.

W praktyce oznacza to, że młodzi kupujący, próbujący wejść na rynek po raz pierwszy, często muszą licytować się z osobami sprzedającymi swoje poprzednie nieruchomości. Grant zwraca uwagę, że domy coraz częściej sprzedają się za 20% więcej niż cena wywoławcza. Innymi słowy – realna cena rynkowa niemal zawsze przekracza to, co kupujący widzi w ogłoszeniu. Do tego wszystkiego dochodzą rosnące koszty kredytów hipotecznych i inflacja płac, która nie nadąża za inflacją cen mieszkań. Rezultat jest prosty: dla przeciętnego Irlandczyka i rezydenta – własny dom staje się marzeniem przesuwającym się w przyszłość – i to w tempie szybszym, niż przybywa mu lat.

Rząd, deweloperzy i banki mówią o „pozytywnych trendach” i „rekordowej liczbie nowych budów”, ale dla zwykłych ludzi to puste slogany. Twarde liczby CSO pokazują, że dostęp do własnych czterech kątów w Irlandii staje się przywilejem, a nie podstawowym prawem. Jeśli ten trend się utrzyma, to za kilka lat będziemy mówić nie o „rynku mieszkaniowym”, lecz o klubie dla wybranych, w którym miejsce mają tylko ci, którzy odziedziczyli kapitał lub zarabiają znacznie powyżej średniej.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Photo by Fabrício Severo on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version