Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Irlandia na krawędzi własnych klifów. Czy Bruksela pociągnie wyspę na dno? Premier straszy, zamiast działać?

Reklama
Reklama

President Donald Trump greets Taoiseach of Ireland Micheál Martin, Wednesday, March 12, 2025, at the West Wing lobby of the White House. (Official White House Photo by Daniel Torok)

Reklama
Reklama

Irlandia stoi w obliczu katastrofy gospodarczej, której nikt nie powinien lekceważyć. Grzmiące ostrzeżenia Donalda Trumpa o możliwości nałożenia 50-procentowych ceł na import z Unii Europejskiej to nie jest zwykła polityczna retoryka – to realne zagrożenie, które może zdruzgotać irlandzką gospodarkę.

Podczas gdy premier straszy społeczeństwo wizją wzrostu cen i poważnego uszczerbku na stosunkach handlowych, pojawia się pytanie: dlaczego Dublin nie szuka samodzielnych rozwiązań, zamiast czekać na reakcję Brukseli, która wydaje się w tej kwestii sparaliżowana?

To, co jeden z irlandzkich ekonomistów nazwał wojną gospodarczą, nabiera realnych kształtów. Donald Trump jasno zapowiedział, że negocjacje z UE „prowadzą donikąd” i grozi wprowadzeniem nowych ceł zaporowych już w przyszły weekend. Stawka jest ponad dwukrotnie wyższa od tych, które prezydent USA ogłosił dla UE w tzw. Dniu Wyzwolenia.

Jeśli te cła wejdą w życie, uderzą wprost w irlandzkiego konsumenta i firmy z Zielonej Wyspy. Ceny towarów importowanych drastycznie wzrosną, co przełoży się na inflację i spadek siły nabywczej tutejszych portfeli. Irlandzkie firmy, zwłaszcza te silnie powiązane z rynkiem amerykańskim, stracą konkurencyjność, co może prowadzić do redukcji zatrudnienia, a nawet bankructw.

Zamiast przedstawiać konkretny plan działania, irlandzki premier zdaje się ograniczać do wysyłania ostrzeżeń do społeczeństwa i mówi, że wiąże się to z konsekwencjami. Ostrzeżenia o wzroście cen i szkodach dla handlu są oczywiście zasadne, ale co dalej? Gdzie są propozycje, które mogłyby zabezpieczyć Irlandię przed nadchodzącą burzą? To właśnie teraz rząd powinien wykazać się kreatywnością i odwagą, a nie tylko rysować czarne scenariusze.

Przez lata w wielu kwestiach polityki gospodarczej Irlandia polegała na Unii Europejskiej, a dlatego, że w teorii, wspólna polityka handlowa miała chronić wszystkich członków. W praktyce jednak, w obliczu tak dynamicznych i agresywnych działań jak te zapowiadane przez Trumpa, Bruksela zdaje się, a właściwie jest niewydolna. Mechanizmy decyzyjne UE są powolne i skomplikowane, a osiągnięcie konsensusu wśród 27 państw członkowskich to syzyfowa praca. Zanim Unia wypracuje jednolitą strategię, Irlandia może być już poważnie poszkodowana.

*

Mój komentarz, to śmiech, który mnie ogarnął, gdy wczoraj z Brukseli wyszedł komunikat, iż „zwołano pilne spotkanie” przedstawicieli państw członkowskich, aby ustalić strategię wobec USA. Teraz? Kiedy kończy się czas na negocjacje? Co robiono do tej pory?

*

Nadszedł więc chyba czas, aby Dublin przestał oglądać się na Brukselę, i zaczął myśleć o bezpieczeństwie ekonomicznym wyspy. Czy Irlandia nie powinna rozważyć dwustronnych negocjacji z USA, aby wypracować wyjątki lub specjalne porozumienia handlowe, które mogłyby złagodzić skutki ceł? Czy nie nadszedł czas, aby odważnie stawiać własne interesy narodowe ponad polityczną poprawnością i lojalnością wobec zdegenerowanych unijnych struktur, które w obliczu kryzysu okazują się ciężarem?

Irlandia wciąż ma szansę uniknąć najgorszego, ale to wymaga odwagi, aktywności i zerwania z mentalnością czekania na pomoc z zewnątrz. Premier musi przestać straszyć, ostrzegać, patrzeć błagalnym wzrokiem na Ursulę von der Leyen i zacząć działać. To właśnie teraz, gdy na horyzoncie pojawia się ostra wojna gospodarcza, Irlandia musi udowodnić, że potrafi samodzielnie walczyć o swój byt.

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Photo The White House

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version