Jeszcze tysiąc lat temu Irlandia była w przeważającej części lasem – dzikim, pełnym dębów, jesionów i cisów. Dziś mniej niż 1% wyspy zajmują starożytne lasy, a kraj szczyci się tytułem… najmniej zalesionego w Europie. Dla wielu mieszkańców to szok. „To był cios w brzuch” – mówi jeden z pasjonatów przyrody.
Przed nadejściem nowoczesnego rolnictwa aż 80% wyspy porastały drzewa. Obecnie przeważający obraz Irlandii to zielone pastwiska, które – choć malownicze – są efektem intensywnego użytkowania ziemi i niewielu drzew. „To kłamstwo, że jesteśmy zieloną wyspą pełną bujnych ekosystemów” – mówi Alan Coleman, dyrektor generalny Wolfman Digital. „Jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie pod względem zalesienia i bioróżnorodności”.
Wolfman Digital, podobnie jak coraz więcej firm, postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. W 2017 roku przedsiębiorstwo nabyło grunt i rozpoczęło własne działania zalesiające. Pracownicy zostali przewiezieni autobusami, by osobiście zasadzić pierwsze drzewa. „Leśnictwo to jedno z najlepszych narzędzi do walki z globalnym ociepleniem” – podkreśla Coleman. I dodaje, że Irlandia ma naturalną przewagę: drzewa rosną tu nawet cztery razy szybciej niż w Skandynawii.
Irlandzki rząd również stawia sobie ambitny cel – do 2050 roku pokryć drzewami 18% powierzchni kraju. To ogromne wyzwanie, ale też szansa na przywrócenie utraconego dziedzictwa.
O głębokiej, historycznej relacji Irlandczyków z lasami opowiada przewodniczka przyrodnicza Aoife Lowden. „Dawno temu byliśmy muintir na gCrann – ludźmi drzew” – mówi. „Irlandia była niegdyś wilgotną puszczą pełną rodzimych drzew. To zupełnie inny krajobraz niż obecny, który jest tworem człowieka”.
Jeśli uda się przywrócić choćby część dawnych lasów, Irlandia może znów stać się krajem drzew – nie tylko w micie, ale i w rzeczywistości.
Bogdan Feręc
Źr. Newstalk
Photo by Mihály Köles on Unsplash