Ktoś mógłby pomyśleć, że skoro inflacja na rynku nieruchomości spada, to mieszkania zaczynają tanieć. Otóż nie. To nie wyprzedaż, tylko wolniejsze podkręcanie cen. Według najnowszego raportu Daft.ie ceny domów w Irlandii nadal rosną, średnio o 0,8 proc. w ciągu trzech miesięcy do września, ale rosną „skromniej” niż wcześniej. Tyle że dla większości potencjalnych kupców to żadna ulga, bo wzrost przez ostatnie lata zrobił już swoje.
Średnia cena trzypokojowego bliźniaka to dziś ponad 421 tys. euro. To prawie 6 proc. więcej niż rok temu i aż 39 proc. więcej niż przed pandemią. Wartości nieruchomości są zaledwie 10 proc. poniżej szczytu z czasów bańki Celtyckiego Tygrysa. Innymi słowy, jak coś rosło jak szalone, to teraz tylko rośnie jak konsekwentny psychopata. Cormac O’Rourke z Agencji Rozwoju Terenów mówi wprost: nawet 70 proc. pracujących Irlandczyków wypadło z rynku mieszkaniowego. Nie tylko zakupowego, bo czynszowego też. Osoby zarabiające mniej niż 68 400 euro rocznie nie udźwigną średniego czynszu ani ceny zakupu bez pomocy państwa.
Tempo wzrostu cen faktycznie zwolniło, szczególnie w stolicy. W Dublinie ceny wzrosły „tylko” o 4,5 proc. w ciągu roku, podczas gdy średnia krajowa to prawie 6 proc.. W miastach regionalnych (Cork, Galway, Limerick, Waterford) ceny rosły wolniej niż średnia, ale na terenach wokół Galway skoczyły blisko o 9 procent.
Aktualne średnie:
- Dublin: 612 824 euro za trzypokojowego bliźniaka (↑4,5% r/r)
- Inne miasta: 386 004 euro (↑5,8%)
- Leinster bez Dublina: 361 499 euro (↑7,2%)
- Munster (poza miastami): 297 996 euro (↑5%)
- Connacht-Ulster (bez Galway): 248 925 euro (↑8,7%)
Spadek inflacji oznacza tylko tyle, że ceny nie galopują, one truchtają, ale nadal w górę.
Na początku września na sprzedaż wystawiono 11 925 używanych domów, więc nieco więcej niż rok temu. Brzmi pozytywnie? Tylko jeśli zapomnieć, że w latach 2015–2019 taka liczba stanowiła… mniej niż połowę dawnej średniej. Prof. Ronan Lyons z Trinity College – autor raportu zwraca uwagę: inflacja mieszkaniowa może i spada, ale w całej gospodarce ceny „wciąż utrzymują się znacznie powyżej inflacji”. Mówiąc jaśniej – mieszkania nie tanieją, tylko robią się jeszcze bardziej poza zasięgiem. Lyons przypomniał, że przez ponad połowę ostatnich 20 lat głównym problemem była zbyt mała podaż, a teraz aktywność ratują nowo budowane domy. Tyle że tempo budowy dalej odbiega od realnego popytu.
Według Lyons’a, aby sytuacja się zmieniła, potrzeba dwóch rzeczy:
- Więcej firm budowlanych,
- Lepszy obrót na rynku wtórnym.
Bez tego spadek inflacji będzie tylko złudzeniem poprawy sytuacji, bo skoro mieszkania dalej drożeją, to mówienie o „spowolnieniu” przypomina stwierdzenie, że pożar się uspokoił, bo płonie tylko dach, a nie cały dom.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Julian Klein on Unsplash