Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Gdy państwo zawiodło, ludzie pomogli. Lądek-Zdrój po żywiole wciąż czeka na pomoc

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Zalane domy, zniszczone drogi, brak perspektyw i ludzi dobrej woli więcej niż państwa. Taki obraz Lądka-Zdroju wyłania się z relacji tych, którzy zostali na miejscu i próbują podnieść się po żywiole.

Mijają dziewięć miesięcy od katastrofalnej powodzi, która zniszczyła Lądek-Zdrój i okoliczne miejscowości. Choć woda dawno opadła, wiele domów wciąż nie nadaje się do zamieszkania, a część mieszkańców żyje w hotelach lub u rodziny. Odbudowa postępuje powoli, a systemowej pomocy wciąż nie ma.

To były bardzo długie dziewięć miesięcy – dla nas i przede wszystkim dla mieszkańców

– mówi Maksymilian Włodarczyk z Fundacji Kordon.

Z jednej strony coś się zmieniło, z drugiej – można odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Staramy się odbudować Lądek-Zdrój, ale to wciąż długi proces. Myślę, że nadal warto tu przyjeżdżać, bo to piękne miasteczko, ale jego mieszkańcy nie mają łatwo

– dodaje.

Ludzie nie mają gdzie mieszkać

Włodarczyk szacuje, że jeśli chodzi o odbudowę infrastruktury publicznej – dróg, mostów – udało się zrealizować może połowę potrzeb. Dużo gorzej jest w przypadku prywatnych domów.

Trudno to ocenić, bo nie mamy pełnych danych. Wspólnie z innymi organizacjami próbujemy to monitorować, ale nie wszyscy zgłaszają swoje potrzeby. Wielu ludzi żyje dziś w ciszy, bez wsparcia

– zaznacza.

Z kolei Mirosław Sadkowski, właściciel sklepu zoologicznego, w rozmowie Radia Wnet poinformował, że sam musiał odbudować swój biznes. Pomoc państwa? Symboliczna.

Dostałem 16 tysięcy złotych z ZUS-u. Całą resztę zrobiłem sam. Pomogli mi wolontariusze, Caritas, Wojsko. Skuli tynki, odkażali sklep, pomagali wynosić muł

– wspomina i podkreślił, że  „do dziś niektórzy nie mają gdzie mieszkać”.

Kolega, który odwiedził mnie przedwczoraj, nadal mieszka w hotelu. Po prostu nie ma dokąd wrócić

– słyszymy w relacji.

Państwo zawiodło i udaje, że nie ma problemu

Zdaniem Sadkowskiego państwo ograniczyło się do „pokazówek i popisówek”.

Jeżeli uznajemy, że wojsko i ludzie dobrej woli to państwo – to okej. Ale jeśli nie, to nie wiem, co powiedzieć. Pomoc systemowa? Nie widziałem

– mówi.

Aleksandra Majcher ze Stowarzyszenia TRATWA działa niedaleko przerwanej tamy. Budynek organizacji, choć oddalony o zaledwie 50 metrów od niej, nie został zniszczony.

Byłam wtedy przy rondzie w Stroniu Śląskim. Widziałam, jak przez centrum przepływa ściana wody. Woda niosła drzewa, elementy budynków, latarnie – wszystko. To był żywioł

– mówi.

Nikt nie ostrzegł przed katastrofą

Mimo krążących ostrzeżeń, oficjalnego komunikatu o zagrożeniu Majcher nie otrzymała.

O pęknięciu tamy dowiedziałam się z ulicy. Straże jeździły, była syrena, ale to wszystko. Dla wielu osób to był szok

– podkreśla.

TRATWA stara się wspierać lokalną społeczność. Na wiosnę zrealizowali projekt Photo Voice – młodzież opowiadała o rzeczywistości po powodzi za pomocą zdjęć.

Droga do szkoły przez zniszczone osiedla, wyburzone domy… W tych fotografiach było dużo dramatyzmu. Ale młodzi ludzie chcą się uczyć, bawić, mieć normalność. Dlatego ważne, by mieli bezpieczną przestrzeń

– mówi Majcher.

Pomoc od słuchaczy Radia Wnet i Tak dla CPK

Radio Wnet i Stowarzyszenie Tak dla CPK wspólnie zaangażowały się w pomoc po tragicznej powodzi w 2024 roku. Dzięki hojności darczyńców zebrano ponad 200 tys. złotych, które trafiły do najbardziej potrzebujących. Dziewięć miesięcy po kataklizmie Krzysztof Skowroński, Małgorzata Kleszcz i Hanna Tracz wybrali się do Lądka-Zdroju, by sprawdzić, w jakim stanie znajduje się miasto, czego nadal brakuje mieszkańcom i w jakim stopniu państwo polskie odpowiedziało na potrzeby poszkodowanych.

/ad

Radio Wnet

fot. Małgorzata Kleszcz

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version