Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego: G20? – czemu nie G10

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Czemu zawdzięczamy tak wysoką pozycję w światowym rankingu? Nie rzeczywistej pozycji, ale statystyce. A ta, jak wiemy, jest najwyższym stopniem kłamstwa. Odkłammy zatem trochę powierzchowne dane, którymi karmi nas system, przemilczając niekorzystne dla siebie szczegóły.

Ale się ucieszyliśmy, gdy prezydent światowego mocarstwa poklepał Karola Nawrockiego po ramieniu i zaprosił Polskę do G20. Lubimy gdy nas chwalą. Teoretycznie też wszystko się zgadza. Polski PKB przekroczył 1 bln dolarów w roku 2025 i tym samym staliśmy się 20.gospodarką świata. Czy jednak na pewno tak jest?

Stopniowanie kłamstwa, w którym najwyższym stopniem jest statystka, zapewne wszyscy znamy. Pójdźmy zatem tym tropem i przyjrzyjmy się danym. Sprawdźmy zapewnienia polskiego Prezydenta i Ministra Spraw Zagranicznych. 

Jak osiągnęliśmy 1 bln dolarów PKB? Umacniając polskiego złotego o jakieś 20% w wyniku stałego napływu dolarów i euro pożyczanych przez nasz rząd. Powtarzamy scenariusz lat 2001-2008. Wtedy polski złoty umocnił się z poziomu 4,80pln=1usd do 2,00pln=1usd, a co poniektórzy „eksperci” prognozowali poziom 1,50pln=1usd. Rok 2008 powiedział jednak: sprawdzam i siła polskiego złotego zniknęła z dnia na dzień. 

Poprzednie umocnienie złotówki odbyło się w scenerii wzrostu bezrobocia, częściowo rozładowanego przez masową emigrację Polaków za chlebem. Wyjechało 2 mln najczęściej młodych i energicznych obywateli, osłabiając w dłuższej perspektywie nasze szanse rozwoju. 

Minister Sikorski, którego kuriozalne wystąpienie w Sejmie skomentował ostatnio Bartosz Jasiński, wymienił korzyści polskich firm z przynależności Polski do Unii Europejskiej.  

Przypatrzmy się zatem polskiemu eksportowi, jego strukturze. Otóż 66% „polskiego” eksportu to produkty koncernów zagranicznych mających  w Polsce swoje montownie/hale produkcyjne/filie. Tylko 1/3 eksportu to produkt polskich firm (meble, kosmetyki, odzież).

Na niepolskie 66% „polskiego” eksportu w dużej mierze składa się eksport do Niemiec, naszego głównego partnera handlowego (1/3 całości). I oczywiście chwalimy się, że Polska wyprzedziła Chiny jako odbiorca niemieckiego eksportu (94 mld euro), ale z Polski do Niemiec trafił towar wielkości 78 mld euro – w 66% niemieckich firm mających swoje siedziby w Polsce.

Jaką mamy przy tym zależność miejsc pracy? Tylko 500 tysięcy miejsc pracy w Niemczech zależy od „polskiego” eksportu i 1 500 000 polskich miejsc pracy od niemieckiego importu z Polski. 

Co jest zatem największą „siłą” obecnego polskiego państwa? Najwyższe na świecie (jak jest gdzieś wyższe, dajcie znać😉) opodatkowanie miejsc pracy. 

Te najwyższe koszty wdrożyli komuniści przygotowujący się do przekształcenia PRL w IIIRP. Upadała gospodarka, waliło się komunistyczne państwo, a komunistyczny establishment potrzebował mieć jakiś atut w ręku w negocjacjach z kapitalistami z Zachodu. Tym atutem/zasobem byliśmy my, chcący się utrzymać przy życiu, 16 milionów pracowników i 38 milionów konsumentów. 

Nikt nie myślał o naszym rozwoju i rozwoju polskiego państwa w oparciu o nas. Elita polityczna postkomunistyczna i postsolidarnościowa chciała się (i swoje państwo) rozwinąć w oparciu o kapitał i koncerny zagraniczne, a kartą negocjacyjną był jedyny ich zasób – obywatele. To pozwala zrozumieć politykę społeczną kolejnych polskich rządów, niezależnie od przynależności partyjnej.  

Wysokie opodatkowanie pracy, niezależne od osiąganych lub nie dochodów, należne od 1.dnia działalności, wydało gorzkie owoce. Zablokowało rozwój polskiego biznesu. Zostaliśmy za to do cna wyeksploatowani przez kapitał zagraniczny. Podrożenie kosztów życia i pensji, jakiego doświadczyliśmy w ciągu ostatnich 30 lat, czyni teraz nasz rynek pracy coraz mniej atrakcyjnym dla zagranicznych korporacji. Nadal jesteśmy atrakcyjni jako 38-milionowy rynek konsumentów. 

Czy zatem, obciążeni coraz większym długiem i astronomicznymi kosztami państwa, mamy jakąś szansę, żeby nie zbankrutować, jak inny członek G 20, Argentyna? 

Tylko zmiana systemu zarządzania państwem, o czym piszę i piszę od kilkudziesięciu lat, może nas uratować. Pozbycie się 1,5 milionowego biurokratyczno-partyjnego garbu spowoduje zbilansowanie dochodów i wydatków państwa. Następnym krokiem powinno być odciążenie kosztów pracy do poziomu Anglii/Niemiec (12/20%). Ostatnim zmiana sposobu zbierania podatków na oddolny, powiązany z oddolną kontrolą ich wydawania.

To wszystko. Które miejsce zajmiemy w światowym rankingu po takich reformach? Nie ma to większego znaczenia. Ważne, że będzie się nam żyło lepiej i bezpieczniej😊

Jan Azja Kowalski

PS. Obecna statystyka mnie, 62-latka (liczę od poczęcia), specjalnie nie dziwi. W latach 70-tych uczyłem się w podstawówce, że jesteśmy 10.potęgą gospodarczą świata. A potem zabrakło wszystkiego … poza octem. 

Graf. GeminiAI

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version