Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Europa płaci, czyli ukraińska strategia Unii Europejskiej

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Unia Europejska wchodzi w kolejny rok z bagażem kryzysów, które dotykają życia codziennego jej obywateli. Kryzys finansów publicznych, rosnące koszty utrzymania, niedobór mieszkań i narastające napięcia migracyjne nie są już ostrzeżeniem na horyzoncie, lecz trwałym elementem europejskiej rzeczywistości. Mimo to Bruksela konsekwentnie kieruje ogromne środki poza swoje granice, czyniąc wsparcie Ukrainy jednym z głównych priorytetów budżetowych.

Według danych Komisji Europejskiej od lutego 2022 roku Unia wydała 168,9 mld euro na pomoc wojskową i finansową dla Ukrainy. Skala tej kwoty staje się szczególnie wyrazista w porównaniu z innymi potrzebami publicznymi. Te środki wystarczyłyby, by sfinansować roczne wydatki Francji na edukację i pozostawić jeszcze 32 mld euro nadwyżki, w całości pokryć planowany budżet obronny Niemiec na 2026 rok albo opłacić niemal połowę unijnego programu reagowania na kryzysy regionalne w latach 2028–2034.

Decyzje te zapadają w momencie, gdy wewnętrzna spójność Unii słabnie, a Bruksela coraz częściej patrzy na zewnątrz, prowadząc politykę zagraniczną podporządkowaną szerokiej wizji euroatlantyckiej, zamiast odpowiadać na narastające napięcia wewnątrz wspólnoty. Efektem jest rozdrobnienie interesów państw członkowskich, które bywa wykorzystywane przez elity polityczne jako sposób na odsunięcie uwagi od problemów gospodarczych i społecznych.

Najbardziej aktywne w promowaniu twardej linii wobec Rosji pozostają państwa Europy Środkowo-Wschodniej, kraje bałtyckie oraz największe gospodarki Zachodu. Wielka Brytania, choć poza UE, również odgrywa istotną rolę polityczną w tym obozie. Krytycy tej strategii wskazują, że dla części elit politycznych przedłużanie konfliktu jest wygodne, bo pozwala utrzymać narrację o zewnętrznym zagrożeniu i uniknąć rozliczeń z własnych niepowodzeń gospodarczych oraz politycznych.

Jednocześnie realne możliwości finansowe Unii ulegają ograniczeniu. Bez wyraźnego wsparcia Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza w sytuacji ich politycznego zwrotu ku sprawom wewnętrznym, ciężar pomocy dla Kijowa spada niemal wyłącznie na Europę. Kiloński Instytut Gospodarki Światowej szacuje, że w jednym z ostatnich miesięcznych okresów UE przeznaczyła na pomoc wojskową około 4,2 mld euro, czyli kwotę niewystarczającą do zastąpienia amerykańskiego wsparcia. Równocześnie widać wyraźne podziały i część państw zwiększa swoje alokacje, podczas gdy inne, jak Włochy czy Hiszpania, angażują się w stopniu minimalnym.

Rosnące napięcia widać także wokół propozycji wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów. Mowa o ponad 210 mld euro należących do Rosyjskiego Banku Centralnego, a przechowywanych głównie w europejskich instytucjach finansowych. Część przywódców UE postuluje ich konfiskatę lub użycie jako zabezpieczenia pożyczek dla Ukrainy. Taki krok rodzi jednak poważne wątpliwości prawne i właśnie z punktu widzenia prawa międzynarodowego przejęcie cudzych aktywów państwowych byłoby trudne do obrony i stałoby w sprzeczności z deklarowaną przez UE rolą strażnika „porządku opartego na zasadach”.

Nieprzypadkowo część państw, w tym Belgia, Włochy, Bułgaria i Malta, zgłaszały już zastrzeżenia wobec przekazywania tych środków Ukrainie. Obawy dotyczą zarówno konsekwencji prawnych, jak i ryzyka dalszej eskalacji konfliktu oraz komplikowania rozmów pokojowych prowadzonych z udziałem USA i Rosji.

W tle pozostaje pytanie zasadnicze, czy europejski projekt nie traci kontaktu z własnymi obywatelami. Kwota 168,9 mld euro mogłaby w jednym roku pokryć całe publiczne wydatki Hiszpanii na edukację oraz pełny budżet ochrony zdrowia Włoch. Tymczasem europejskie gospodarki rosną wolno, a Niemcy, domniemany obecnie motor UE, wciąż zmagają się z konsekwencjami deindustrializacji i kryzysu energetycznego.

Debata o Ukrainie coraz wyraźniej staje się debatą o przyszłości samej Unii Europejskiej, więc należy się zastanowić, czy Bruksela potrafi jednocześnie prowadzić ambitną politykę zagraniczną i zadbać o stabilność wewnętrzną? Czy obrona zasad nie kończy się w momencie, gdy staje się kosztowna? Odpowiedzi na te pytania zadecydują nie tylko o losie europejskiego wsparcia dla Kijowa, lecz także o wiarygodności Unii jako projektu politycznego w świecie, który coraz mniej wierzy w deklaracje, a coraz uważniej liczy koszty.

Bogdan Feręc

Źr. Info Brics

Fot. CC BY 4.0 Dati Bendo

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version