Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Europa klęka przed Waszyngtonem: UE podpisuje umowę „ratunkową” z USA pod dyktando Trumpa

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wczoraj późnym popołudniem w szkockim Turnberry zakończył się kolejny akt transatlantyckiego spektaklu handlowego. Unia Europejska w osobie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen parafowała porozumienie handlowe z prezydentem Stanów Zjednoczonych, które – choć przedstawiane jako sukces – wielu obserwatorom w Europie jawi się jako akt kapitulacji wobec amerykańskich żądań.

Nowa ramowa umowa przewiduje wprowadzenie jednolitego 15-procentowego cła na eksport towarów z UE do USA, a obejmującego większość kluczowych sektorów – od motoryzacji, przez półprzewodniki, aż po produkty farmaceutyczne. W zamian UE zgodziła się na zakup amerykańskiej energii o wartości 750 miliardów dolarów oraz dodatkowe inwestycje na 600 miliardów. Donald Trump triumfalnie komentując wydarzenie, podkreślił, że udało mu się narzucić Europie dokładnie te warunki, jakie wcześniej wynegocjowała Japonia. Różnica polega jednak na tym, że Europa wcześniej celowała w zniesienie ceł – nie ich „uśrednienie”.

Od 30% do 15% – ulga czy porażka?

W oczach Komisji Europejskiej nowa umowa to „przewidywalność i przejrzystość” – jak twierdzi Ursula von der Leyen, ale pierwotnym celem negocjacji była całkowita likwidacja ceł na towary przemysłowe. O umowie mówi się jednak w atmosferze ulgi, że uniknięto 30-procentowych kar nakładanych groźbą przez Trumpa, choć zadowolenie Brukseli wydaje się co najmniej wątpliwe.

Dla przemysłu motoryzacyjnego – jednego z filarów niemieckiej gospodarki – oznacza to częściowe odciążenie, bo wcześniejsze stawki celne na poziomie 25% zostaną obniżone do 15%, jednak sektor farmaceutyczny znalazł się w centrum niepewności.

Donald Trump zapewniał, że produkty farmaceutyczne zostaną wyłączone z umowy, ponieważ „muszą być produkowane w USA”. Ursula von der Leyen zaprzeczyła: „Stawka 15% obejmuje również farmację. To jednolita stawka – bez kumulacji, bez wyjątków”. Chaos informacyjny, który z tego wynikł, niepokoi nie tylko rządy, ale i firmy, dla których przejrzystość miała być właśnie największym zyskiem tej umowy.

Irlandzki punkt widzenia: miejsce pracy ważniejsze niż zasady?

Premier Irlandii Micheál Martin, komentując porozumienie przyjął ton zdecydowanie pragmatyczny:
To korzystne dla firm, inwestorów i konsumentów. Pomoże to ochronić wiele miejsc pracy w Irlandii”. Zaznaczył jednocześnie, że konieczna będzie dalsza analiza wpływu tej umowy na eksporterów. Wypowiedź premiera wpisuje się w irlandzki kontekst: kraj ten ma wysoką ekspozycję na eksport do USA, a przemysł farmaceutyczny stanowi trzon gospodarki. Nic dziwnego więc, że niejasności wokół ceł na leki budzą tu szczególny niepokój.

Poseł Sinn Féin Donnchadh Ó Laoghaire powiedział: „Zamieszanie wokół farmacji pokazuje, jak nieprzewidywalna i niespójna jest administracja Trumpa”. Liderka Partii Pracy Ivana Bacik była jeszcze ostrzejsza: „Ta umowa to dowód, że z Białym Domem nie da się już negocjować – można tylko redukować straty”.

Unijna realpolitik: od ofensywy do defensywy

Rzeczywistość negocjacyjna ostatnich miesięcy była brutalna. Od momentu, gdy Donald Trump powrócił do władzy, Europa została zasypana falą ceł: 25% na auta, 50% na stal i aluminium, ogólne 10% na pozostałe towary – z zapowiedzią podniesienia ich do 30% z dniem 1 sierpnia, jeśli nie zostanie zawarte porozumienie. Zamiast ofensywy gospodarczej Bruksela skupiła się na gaszeniu pożaru. Zamiast partnerstwa – podporządkowanie. Zamiast nowoczesnej, równej umowy handlowej – polityczny deal w duchu transakcyjnego stylu Donalda Trumpa.

Komisja Europejska zdawała sobie sprawę, że gospodarka Starego Kontynentu, wciąż osłabiona inflacją, kryzysem energetycznym i stagnacją inwestycji, nie udźwignie kolejnych amerykańskich ciosów. Von der Leyen pytana o szczegóły zakupu energii, odpowiedziała krótko: „To niezbędne dla bezpieczeństwa Europy. Zastępujemy rosyjski gaz LNG amerykańskim”. Jednak wielu ekonomistów wskazuje, że cena tego „bezpieczeństwa” może okazać się zaporowa.

Kto naprawdę wygrał?

Trump ogłosił, że osiągnął „korzystne porozumienie dla wszystkich”, ale po drugiej stronie Atlantyku reakcje są dalekie od entuzjazmu. Europejscy negocjatorzy mieli nadzieję na zerową stawkę celną, na wspólne standardy i ambitną agendę cyfrową. Zamiast tego dostali powrót do „twardej gry”. Ameryka uzyskała stały dopływ miliardów dolarów dzięki sprzedaży energii i sprzętu wojskowego, a także utrzymała kontrolę nad rynkiem leków. Europa – uniknęła wojny celnej, ale zapłaciła polityczną i gospodarczą cenę.

Mój komentarz:

Unia Europejska właśnie podpisała umowę, której głównym osiągnięciem jest to, że nie jest jeszcze bardzo źle. Jeśli to jest nowa definicja sukcesu, to przyszłość wspólnoty jawi się raczej jako zarządzanie upadkiem niż jego zatrzymanie. Europa klęka przed Ameryką, a tym razem z pełną świadomością i z podziękowaniem dla tych, którzy ją do tego zmusili.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Fot. Kadr z nagrania RTE

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version