W kwietniu 2025 roku irlandzki eksport doświadczył gwałtownego spadku, bo aż o 43 procent w porównaniu z marcem. Z danych opublikowanych przez Centralny Urząd Statystyczny (CSO) wynika, że wartość eksportu spadła z 38,1 miliarda euro do zaledwie 21,9 miliarda. To tąpnięcie może okazać się czymś więcej niż tylko chwilową fluktuacją – może być bowiem zwiastunem nadchodzącego spowolnienia gospodarczego, które uderzy w jedną z największych irlandzkich zdobyczy ostatniej dekady: stabilny, wysoki poziom zatrudnienia.
Najbardziej spektakularny spadek odnotowano w handlu z kluczowym partnerem – Stanami Zjednoczonymi. Eksport do USA zmniejszył się w kwietniu aż o 16 miliardów euro, czyli o 62 procent względem marca. Uderzyło to przede wszystkim w sektor farmaceutyczny, który od lat stanowi fundament irlandzkiego eksportu. Produkty medyczne i farmaceutyczne odnotowały zjazd aż o 54 procent – z 23,7 mld euro w marcu do 10,9 mld w kwietniu. To nie są kosmetyczne korekty – to poważne ostrzeżenie dla ekonomii Zielonej Wyspy.
Owszem, porównując dane rok do roku, można jeszcze znaleźć pozytywne tło – eksport do USA wzrósł o niemal 49 procent w porównaniu z kwietniem 2024 r., a w całym pierwszym kwartale 2025 r. był o 170 procent wyższy niż rok wcześniej. Jednak te historyczne dane nie zmieniają faktu, że obecna skala miesięcznego spadku stanowi powód do niepokoju. Mamy do czynienia z rynkiem wyjątkowo wrażliwym na czynniki zewnętrzne, a takich obecnie nie brakuje.
Po pierwsze, należy przypomnieć, że ponad 60 procent całkowitego eksportu Irlandii pochodzi z sektora farmaceutycznego. To z niego finansowana jest znaczna część irlandzkiego wzrostu gospodarczego, a także wpływy podatkowe, które pozwalają na rozbudowane programy socjalne i publiczne inwestycje. W tym sektorze zatrudnionych jest bezpośrednio i pośrednio kilkadziesiąt tysięcy osób – zarówno w produkcji, jak i logistyce, inżynierii, kontroli jakości, IT czy zarządzaniu łańcuchami dostaw.
Jeśli eksport w tej branży gwałtownie spada, firmy zorientowane na rynki zagraniczne mogą być zmuszone do rewizji swoich planów rekrutacyjnych. Zamiast tworzyć nowe etaty, będą wstrzymywać zatrudnienie, a w gorszym scenariuszu – redukować obecne zasoby.
Po drugie, niepewność związana z amerykańską polityką handlową sprawia, że planowanie długofalowych inwestycji eksportowych staje się coraz trudniejsze. Produkty farmaceutyczne są dziś wyłączone z uniwersalnych 10-procentowych taryf Trumpa, ale podlegają już dochodzeniom z tytułu tzw. sekcji 232, która może otworzyć drogę do objęcia ich 25-procentowym cłem. Negocjacje z Unią Europejską trwają, a kolejna kluczowa data to 9 lipca – wtedy wygasa obecne „zamrożenie” wzajemnych taryf.
W tej sytuacji każdy dyrektor finansowy czy operacyjny w międzynarodowej firmie działającej w Irlandii zadaje sobie pytanie: czy warto nadal rozwijać działalność na wyspie, skoro ryzyko celne rośnie, a koszty administracyjne eksportu do USA mogą wkrótce sięgnąć nowych rekordów?
Spadek eksportu to nie tylko problem księgowych bilansów czy planów sprzedażowych. To realne ostrzeżenie dla całej gospodarki. Gdy eksport zwalnia, maleje zapotrzebowanie na usługi towarzyszące – transport, logistykę, magazynowanie, usługi finansowe, informatyczne i prawne. W tym mechanizmie efekt domina może błyskawicznie przenieść się na sektor MŚP – mniejsze firmy, które obsługują wielkich eksporterów, mogą zacząć odczuwać spadek zamówień jeszcze zanim opinia publiczna w ogóle zauważy problem.
Jeśli ten trend się utrzyma, skutkiem będzie nie tylko zahamowanie wzrostu zatrudnienia, ale realne jego zmniejszenie. Już teraz pojawiają się sygnały, że niektóre globalne koncerny farmaceutyczne rozważają opóźnienie lub ograniczenie planowanych inwestycji na wyspie. Warto też pamiętać, że sektor technologiczny i farmaceutyczny to dwa główne motory irlandzkiego wzrostu, każda zadyszka oznacza nie tylko lokalny kryzys, ale przede wszystkim uderzenie w cały model gospodarczy.
Rząd w Dublinie znajduje się w trudnej sytuacji. Z jednej strony musi zabiegać o utrzymanie inwestorów i partnerów handlowych, z drugiej – nie ma pełnej kontroli nad warunkami globalnej gry. Polityka celna USA, decyzje sądów federalnych, gra wyborcza Donalda Trumpa – to wszystko czynniki, które bezpośrednio wpływają na portfele irlandzkich firm. Do tego dochodzą czynniki krajowe: rosnące koszty pracy, napięcia na rynku najmu, deficyty infrastrukturalne i niepewność regulacyjna.
W tej układance kwietniowy spadek eksportu może być czymś więcej niż jednorazowym potknięciem. To może być dzwonek alarmowy i dla rządu, i dla inwestorów, i dla samych pracowników.
Jeśli Irlandia chce utrzymać swój wysoki status eksportu, potrzebna będzie natychmiastowa reakcja. Przyspieszenie rozmów z USA, dywersyfikacja partnerów handlowych, uproszczenie regulacji, lepsza obsługa firm w krytycznych sektorach – wszystko to musi wejść na najwyższy bieg. Bo jeśli eksport będzie nadal hamował w tym tempie, kolejnym wykresem, który zacznie spadać, będzie poziom zatrudnienia. Wtedy żadne pozytywne porównania rok do roku już nie pomogą.
Bogdan Feręc
Źr. Breaking News
Photo by Rinson Chory on Unsplash