Nie pozwólmy, by wmówiono nam, że sprzedaż PTSB – dawniej Permanent TSB to „dobry moment”. Nie jest. To decyzja polityczna, ubrana w język rynkowego optymizmu, a w rzeczywistości oparta na bólu i poświęceniu tysięcy irlandzkich podatników, którzy przez lata finansowali przetrwanie banku, którego dziś – prawdopodobnie rząd chce się pozbyć, jakby był zbędnym balastem.
To społeczeństwo – nie inwestorzy, nie menedżerowie, nie rząd – uratowało PTSB przed upadkiem. W 2011 roku, w najgorszym momencie kryzysu finansowego, irlandzcy obywatele zapłacili 4 miliardy euro, aby utrzymać ten bank przy życiu. Dziś, gdy PTSB wreszcie wychodzi na prostą, zarząd i Departament Finansów chce zamknąć ten rozdział – i to w tempie, które nie tylko budzi niepokój, ale i może okazać się finansowo szkodliwe dla kraju.
Sprzedaż PTSB to nie zwykła transakcja kapitałowa. To sygnał wysyłany rynkom – sygnał, że Irlandia chce jak najszybciej pozbyć się wszystkiego, co jeszcze przypomina o czasach kryzysu. Ale taki pośpiech może zostać źle odczytany.
Bank, który jeszcze kilka lat temu był symbolem ryzyka, dziś jest stabilny, ale nie na tyle, by przyciągać inwestorów strategicznych gotowych zapłacić realną wartość. Ogłoszenie o zatrudnieniu Goldman Sachs do przeprowadzenia procesu sprzedaży. To nie jest klimat, w którym buduje się zaufanie. W finansach pośpiech zawsze pachnie problemem.
Z perspektywy państwa posiadane 57% udziałów w PTSB to aktyw wart około 900 milionów euro. To dużo – i jednocześnie zbyt mało, by usprawiedliwić sprzedaż w niepewnych warunkach, bo jeśli Irlandzki Bank Centralny jeszcze nie określił swojego stanowiska w kluczowych kwestiach regulacyjnych, a potencjalni nabywcy nie mają pełnej jasności co do przyszłej polityki kredytowej, to sprzedaż dziś jest jak wystawienie domu na aukcję w trakcie burzy. Zamiast stabilnego przychodu, można uzyskać zaniżoną wycenę i utratę wpływu na jeden z filarów krajowego sektora bankowego. To prosta droga do tego, by państwo sprzedało tanio coś, co w ciągu kilku lat mogłoby przynieść znacznie wyższą wartość.
W przypadku PTSB sytuacja jest trochę inna, niż działo i dzieje się z AIB, więc PTSB pozostaje mniejszy, bardziej wrażliwy na wahania gospodarcze i wciąż odbudowuje zaufanie klientów po latach problemów z kredytami hipotecznymi oraz przymusową sprzedażą aktywów. Przyspieszona sprzedaż udziałów w takim momencie to ryzyko – nie tylko finansowe, ale też utraty reputacji. Jeśli transakcja zostanie przeprowadzona zbyt szybko i po zbyt niskiej cenie, Irlandia znów stanie się przykładem kraju, który prywatyzuje zyski, a uspołecznia straty.
Nie można zapominać, że w 2011 roku każda decyzja o ratowaniu banku oznaczała rezygnację z inwestycji publicznych. Każde euro włożone w PTSB mogło wtedy sfinansować szpital, szkołę albo most. To nie były abstrakcyjne pieniądze – to były realne wybory. Dziś, kiedy decyduje się o sprzedaży banku, który przetrwał tylko dzięki tym pieniądzom, społeczeństwo ma prawo czuć się oszukane. Nie po raz pierwszy, bo o ile politycy mówią o „odzyskiwaniu zainwestowanego kapitału”, to w rzeczywistości zysk z tej transakcji będzie rachunkiem czysto księgowym, a nie realną korzyścią dla obywateli. Nie jest więc historia sukcesu. To historia pamięci – o tym, jak ciężko pracujące społeczeństwo zapłaciło za cudze błędy, a teraz znowu ma przyglądać się, jak te same aktywa sprzedaje się bez refleksji, w imię „efektywności rynkowej”.
Sprzedaż PTSB w pośpiechu może mieć jeszcze jeden niebezpieczny efekt – utrudnić stabilność sektora bankowego w dłuższej perspektywie. Jeśli proces zostanie przeprowadzony nieostrożnie, a nowy inwestor skupi się na krótkoterminowej rentowności, zamiast długofalowego rozwoju, może dojść do zacieśnienia warunków kredytowych i ograniczenia finansowania dla gospodarstw domowych i firm. W praktyce oznacza to mniej kredytów hipotecznych, mniejszy dostęp do pożyczek inwestycyjnych i większe uzależnienie od zagranicznych instytucji finansowych. Irlandia już raz była świadkiem, jak wygląda gospodarka pozbawiona krajowego kapitału bankowego – i skutki tego pamięta do dziś.
Wszystko wskazuje na to, że rząd szuka politycznego zamknięcia epoki bankowych bailoutów – szybkiego komunikatu, że „skończyliśmy z kryzysem”, ale gospodarka nie znosi propagandy sukcesu. PTSB to ostatni bastion państwowej obecności w irlandzkim sektorze bankowym. Sprzedaż powinna być przemyślana, rozłożona w czasie i poprzedzona rzetelną analizą wpływu na rynek. Tymczasem decyzja o zatrudnieniu Goldman Sachs wygląda jak ruch kogoś, kto chce zdążyć przed kolejnym cyklem wyborczym. To nie jest plan gospodarczy, a polityczna kosmetyka.
Sprzedaż PTSB to coś więcej niż zwykła transakcja. To test, czy Irlandia nauczyła się czegoś z własnej historii i jeżeli znów się pozwoli, by krótkoterminowy zysk przesłonił długoterminowe bezpieczeństwo finansowe, za kilka lat może się okazać, że sprzedaliśmy ostatni kawałek stabilności, którą tak drogo odzyskaliśmy.
*
W mojej ocenie mamy dziś do czynienia – zarówno na irlandzkim rynku bankowym, jak i szerzej, w całej Europie – z procesem, który znacznie wykracza poza zwykłą restrukturyzację sektora bankowego. To element szerszej strategii Europejskiego Banku Centralnego oraz instytucji Unii Europejskiej, zmierzających do przejęcia pełnej kurateli nad bankami krajowymi. Warunkiem tej centralizacji jest odcięcie ich od wpływu rządów państw członkowskich.
Po co? Kierunek wydaje się oczywisty. W tle toczy się proces przygotowawczy do wprowadzenia cyfrowej waluty – euro w wersji w pełni kontrolowanej, emitowanej i nadzorowanej bezpośrednio przez EBC. Aby projekt ten mógł w pełni zadziałać, Europejski Bank Centralny potrzebuje całkowitej swobody w zarządzaniu krajowymi instytucjami finansowymi, które staną się jego technicznym zapleczem.
W praktyce oznacza to przesunięcie centrum decyzyjnego z poziomu narodowego na poziom ponadnarodowy, a w konsekwencji – oddanie Europejskiemu Bankowi Centralnemu faktycznej kontroli nad przepływami finansowymi obywateli. To zaś jest równoznaczne z ograniczeniem finansowej suwerenności państw oraz, co nie mniej istotne, z odebraniem obywatelom realnej wolności ekonomicznej.
I nie mówcie później, że nie ostrzegałem.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Fot. X – @PTSBIreland


