Dunnes Stores zaskakuje samoobsługowych klientów
Irlandzki detalista był jednym z ostatnich na tutejszym rynku, który zdecydował się na wprowadzenie kas samoobsługowych, o czym mówiło się już w 2013 roku, a wyprzedało go np. Tesco.
Później sprawa miała się nieco inaczej, bo przecież stoiska kasowe bez angażowania obsługi sklepowej dawały wiele możliwości, czyli zarówno zmniejszały się koszty prowadzenia działalności, ale i przyspieszyło to proces kupowania.
Od lat jestem klientem Dunnes Stores i korzystam z kas samoobsługowych od chwili, gdy wprowadzono je w sklepie na Terryland w Galway, gdzie najczęściej robię zakupy. Jakieś dwa tygodnie temu spotkała mnie jednak niespodzianka, bo u wejścia do zatoczki z kasami, ustawiono jakieś badziewie tekturowe regały ze słodyczami. Te jednak postawiono w taki sposób, by uniemożliwiały wjazd do samoobsługowych kas sklepowym wózkiem.
To nie pierwszy taki przypadek w tym sklepie, a miało to miejsce jakiś rok temu, gdy z jednym z odwiedzających mnie redaktorów poszliśmy na drobne zakupy do Dunnes Stores na Terrylandzie i tam jedna z pań przy kasie samoobsługowej powiedziała, że mamy zbyt duże zakupy, żeby skanować je samodzielnie. Zbyliśmy to milczeniem i krytycznymi spojrzeniami, bo ani mojemu koledze, ani mnie, nie zdarzyła się taka sytuacja w żadnej innej sieci.
Wrócę jednak do ostatniej soboty, kiedy wybrałem się na typowe zakupy i po wybraniu kilkunastu artykułów ze sklepowych półek, udałem w stronę wyjścia, by uiścić opłatę. Tu jednak ponownie pojawiło się zaskoczenie, bo może i badziewie tekturowe regaliki z masą cukrowych wyrobów nie zniknęły, ale udrożniono wejście do miejsca z samoobsługowymi kasami, a „dali” napis, że z wózkami to jednak paszła. Pojawił się też pewien chuderlawy młodzieniec, który już chciał rzucić się i Rejtanem bronić mi wstępu z wózkiem, ale po zakończonej lekturze, przeszedłem do „ludzkiej” kasy.
Przede mną nie było nikogo, obsługująca kasę kobieta kończyła właśnie skanować ostatni leżący na taśmie produkt, podała go wcześniejszej klientce i rozpoczęła proces pobierania należności. Ten trwał, bo klientka była w latach, więc stosownie do wieku, a i ilości wolnego czasu z uwagi na trwający proces emerytalny, zaczęła szukać portfela, odnajdywać kupon rabatowy i wydłubywać ze sfatygowanego portfelika pieniądze. Poszło, wydrukowano też paragon, podano klientce, która bardzo dokładnie ów złożyła i schowała do portmonetki. Na tym nie kończy się jednak czas oczekiwania na moją kolej, a wszystkie potrzebne mi utensylia leżały już na poszarzałej latami użytkowania taśmie, bo nadszedł czas pakowania. Pani układała zakupy w odpowiednich torbach, a robiła to dosyć dokładnie, więc i kilka dobrych minut trwało, żeby wszystko znalazło się w siatkach.
To z kolei pozwoliło mi, żebym na oko obliczył, ile zapłacę za artykuły, jakich tego dnia potrzebowałem, więc miałem również czas na dokładne przeanalizowanie zawartości mojego sklepowego wózka. Kiedy nadeszła moja kolej, proces został powtórzony, ale z tą różnią, że towary lądowały prosto w wózku, żeby nie tamować ruchu, bo za mną stanęły już trzy następne osoby.
Nie mam najmniejszych pretensji do klientki, która obsługiwana była przede mną, bo jej prawo do kupowania, płacenia i pakowania, ale zastanawiam się, czy ten sklep trochę nie przesadził z tymi ograniczeniami w użytkowaniu samoobsługowych kas. Śmiem twierdzić, że w moim przypadku, gdybym skorzystał z automatycznej kasy, zrobiłbym to znacznie szybciej, niż cała opisana wcześniej sytuacja. Dlaczego? To proste, korzystając wcześniej z pozbawionych człowieczeństwa kas, skanowane artykuły lądowały prosto w mojej torbie na zakupy, a i samo przesuwanie ich nad czytnikiem odbywało się raczej sprawnie, więc i pobyt przy maszynie pobierającej pieniądze, był krótszy, niż ten spędzony w kolejce z „ludzką twarzą”. Płatność też wydaje mi się procesem szybszym, bo nie muszę podawać kasjerce kuponu rabatowego, a skanuję go spokojnie na samoobsługowym stoisku, następnie zbliżeniowa płatność i już mnie nie ma.
Tu jeszcze jedna ciekawostka, bo takich ograniczeń, nie ma w sklepie Dunnes Stores w centrum miasta, więc decyzji szefostwa tego sklepu w ogóle nie rozumiem, bo w taki sposób, tworzy się wyłącznie kolejki i marnuje czas osób kupujących. Może rozwiązaniem będzie ustawienie dodatkowych stanowisk do samodzielnego skanowania i płacenia, a nie wprowadzanie blokad wjazdu?
Bogdan Feręc
Photo CC 2.0 Kenneth Allen