Irlandzkie wybrzeże od wieków żyło z morza, ale dziś mieszkańcy Killybegs i innych portowych miasteczek czują, że fale zaczynają uderzać z innej strony, bo z Brukseli. Sektor rybołówstwa ostrzega: nowe unijne przepisy, które mają wejść w życie w 2026 i 2027 roku, mogą zburzyć kruche fundamenty tej branży i podnieść ceny ryb na stołach irlandzkich konsumentów.
Podczas dorocznego zgromadzenia Europejskiego Stowarzyszenia Organizacji Producentów Ryb (EAPO) w Killybegs reprezentanci 3700 unijnych statków rybackich mówili jednym głosem: system pobierania próbek i dodatkowych kontroli jest niewykonalny w obecnym kształcie. „To doprowadzi do wzrostu kosztów i sprawi, że ryby staną się droższe dla konsumentów” – przestrzegł prezes EAPO Esben Sverdrup-Jensen. Emiel Brouckaert – sekretarz generalny stowarzyszenia mówi wręcz o atmosferze rezygnacji: „W tej chwili jest tak wiele wyzwań, że w wielu krajach trudno znaleźć optymistycznego kapitana czy właściciela statku”.
Irlandia już wcześniej wdrożyła przepisy dotyczące ważenia ryb, a jej Plan Kontroli stał się wręcz wzorem dla Brukseli. SFPA (Urząd Ochrony Rybołówstwa Morskiego) twierdzi, że nowe regulacje są wykonalne, ale rybacy widzą to inaczej. „Poziom kontroli niemal się podwaja, a efektów nikt nie gwarantuje” – ocenia Dominic Rihan z Killybegs Fishermen’s Organisation.
Według szefa Irlandzkiej Organizacji Producentów Ryb Aodha O’Donnella obecne zasady już teraz zniechęcają statki do wyładowywania ryb w Irlandii. „Nasze porty powinny przyciągać, a przepisy robią odwrotnie. Pilnie potrzebna jest reforma na szczeblu UE” – stwierdza. Na kryzysie cierpi lokalny biznes. Rodzinna firma Shine’s Seafood musiała zrezygnować z wejścia na amerykański rynek, bo nie była w stanie zapewnić stabilnych dostaw ryb. „Zapasy stały się dla nas zbyt małe, to problem, który rośnie” – przyznaje John Shine.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w Sean Ward Fish Exports – fabryka, która w sezonie zatrudniała do 90 osób, od miesięcy stoi pusta. „Powinniśmy być pełni energii. Zamiast tego fabryka jest zamknięta, a ryb od marca nie widzieliśmy” – mówi właściciel, Kenny Ward.
Komisja Europejska broni zmian. „Nowe przepisy zmodernizują system, ograniczą biurokrację i wprowadzą więcej cyfryzacji” – zapewnia jej rzecznik. Bruksela podkreśla też, że prowadziła intensywne konsultacje z państwami członkowskimi i branżą. Jednak na irlandzkim wybrzeżu takie deklaracje brzmią mało przekonująco.
Killybegs już teraz odczuwa skutki ograniczeń, a nadchodzące negocjacje kwotowe na 2026 rok budzą prawdziwą nerwowość. Lokalna społeczność boi się, że nowe regulacje, zamiast ratować rybołówstwo, pogrążą je w jeszcze większym kryzysie.
*
Choć Bruksela obiecuje nowoczesność i przejrzystość, mieszkańcy Irlandii mogą wkrótce odczuć jedynie jedno: wyższe ceny makreli, dorsza czy tuńczyka. A jeśli rybacy zaczną wyładowywać połowy poza UE, straci nie tylko branża, ale i całe nadmorskie społeczności, które od pokoleń żyją z tego, co daje morze.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Negley Stockman on Unsplash