Co roku, zaraz po świątecznym obiedzie i pośpiesznym sprzątaniu papierów po prezentach zaczyna się ten sam rytuał, czyli wyprzedaże w Dzień Świętego Szczepana. Sklepy otwierają drzwi, tłumy ruszają na polowanie na okazje, a handel wchodzi w kolejny etap przedświątecznego maratonu. Coraz częściej pojawia się jednak pytanie, czy rzeczywiście potrzebujemy zakupów dzień po Bożym Narodzeniu i, czy musi to być moment, w którym branża handlowa wraca do pracy.
Aoife, była pracownica sklepów detalicznych, nie ma wątpliwości, że warto byłoby na chwilę wyhamować. We wspomnieniach świąteczne wyprzedaże jawią się jej jako „chaos”, bo to i rozemocjonowani rodzice, dzieci z niedziałającymi zabawkami, kolejki, presja oraz nieustające pretensje. Według niej trudno zrozumieć, dlaczego potrzeba zakupów jest tak nagląca. Jej zdaniem większość spraw mogłaby poczekać jeden dodatkowy dzień.
Zwraca uwagę, że prezenty nie mają daty ważności, a jeden dzień zwłoki nie powinien być powodem stresu ani powodem do natychmiastowego powrotu do świątecznego pośpiechu. W jej ocenie chodzi o coś więcej niż handel, a bardziej o dystans i możliwość dania pracownikom krótkiego, ale potrzebnego oddechu. „Zdejmijcie z siebie trochę presji”, apeluje, podkreślając jednocześnie, że codzienność i tak jest wystarczająco intensywna.
Jednak druga strona debaty wygląda inaczej. Kierownik sklepu jubilerskiego McDowell’s Noel Kelly dostrzega, że nie każdy pracownik traktuje Dzień św. Szczepana jako czas, który koniecznie trzeba spędzać w domu. Niektórzy mieszkają z dala od rodziny, inni nie przywiązują dużej wagi do świąt, a jeszcze inni zwyczajnie wolą pracować, nawet w okresie, który większość mieszkańców wyspy postrzega jako świąteczny szczyt rodzinnej atmosfery.
Kelly zauważa, że otwarcie sklepu tuż po Bożym Narodzeniu bywa dla części załogi czymś w rodzaju przerwy od świątecznego natłoku. To nie jest powszechna postawa, ale widoczna i „Święta nie są takie same dla wszystkich”. Dlatego powrót do pracy 26 grudnia nie zawsze musi być traktowany jak obciążenie, dodaje.
Dyskusja o zakupach w Dzień św. Szczepana staje się więc szerszą rozmową o tym, jak wyglądają współczesne święta w Irlandii, czy powinny być przestrzenią kompletnego zatrzymania, czy raczej elastycznym czasem, który każdy wykorzystuje według własnych potrzeb, zarówno kupujący, jak i pracownicy.
Choć nie ma jednej odpowiedzi, coraz głośniej wybrzmiewa pytanie, czy tempo życia, również w handlu, naprawdę musi być tak stałe i nieprzerwane? W tle pozostaje dylemat o równowadze między potrzebami klientów, prawami pracowników a zmianami w świątecznej kulturze konsumenckiej. W końcu chodzi o coś więcej niż zakupy, bo o sposób, w jaki społeczeństwo traktuje czas wolny, odpoczynek i ludzi, którzy stoją po drugiej stronie sklepowej lady.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk


