„Czy jesteśmy królikami doświadczalnymi?” Włosi jako pierwsi podjęli masowe protesty przeciw zarządzeniom pandemicznym

Zawsze będziemy dzielić się na tych, którzy za względny spokój są gotowi na wszystko, i na tych, którzy mają świadomość, że ograniczenia wolności i prawdy nie sprawią, że urządzimy sobie raj na ziemi.

Magdalena Słoniowska

Od 28 sierpnia we Włoszech trwają protesty przeciw nadmiernym obostrzeniom pandemicznym wprowadzonym przez rząd. Włochy są jedynym państwem w Europie, w którym przepisy, mające na celu zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa, tak mocno i w tak wielu dziedzinach życia ograniczają swobodę obywateli.

Załączona tabela pozwala zobaczyć, jaki procent osób został zaszczepiony w państwach europejskich (dane z 21 września) i jakie obostrzenia związane z pandemią obowiązują w tych państwach. Okazuje się, że Włochy są w ścisłej czołówce pod względem tzw. wyszczepienia, a jednocześnie obowiązuje tam najwięcej zakazów i nakazów. Może pamiętamy, jak na początku akcji szczepień zapowiadano, że przy 65% zaszczepionych obywateli odporność społeczeństwa pozwoli na zrezygnowanie z narzuconych przez rządy, często niezgodnie z obowiązującym prawem, ograniczeń sanitarnych.

Ograniczenia pandemiczne wprowadzone przez państwa europejskie (wrzesień 2021) | za włoskim kanałem informacyjnym Libertà_e_verità

Dziś tę granicę przesuwa się na 80, a nawet 90%, a we Włoszech, gdzie obecnie mówi się o 80% zaszczepionych, nadal obowiązują największe obostrzenia. Od Włochów wymaga się tzw. zielonych paszportów, świadczących o zaszczepieniu, albo zaświadczeń o niezakażeniu koronawirusem, mających ważność 48 godzin i uzyskiwanych po płatnym pobraniu wymazu. Pracownicy służby zdrowia mają obowiązek szczepień antycovidowych, a pracownicy oświaty – posiadania zielonego paszportu. Zielone paszporty obowiązują już nie tylko pracowników instytucji państwowych, ale też prywatnych. To między innymi stało się przyczyną zbiorowych protestów, mających także postać strajków.

W ponad 120 miejscowościach Włoch ludność podjęła protesty pod hasłem: „Czy jesteśmy królikami doświadczalnymi?”, począwszy od Rzymu przez inne wielkie miasta Włoch, do mniejszych miast i miasteczek.

Te protesty, jak wskazuje hasło, wyrażają sprzeciw wobec propagandy szczepień preparatem, który nie tylko wciąż pozostaje w fazie testowania, ale okazuje się nieskuteczny, tak że zaszczepieni chorują, przenoszą zakażenie, iniekcje trzeba powtarzać, i to w odstępie kilku miesięcy, nawet te, które miały być „jednorazowe”; ludzie doznają niezapowiedzianych skutków ubocznych, a wszelkie niepokoje i wątpliwości są przez rząd taktowane wrogo.

Od 18 września odbywają się też protesty pod hasłem „Przeciw dyktaturze”, które są wyrazem sprzeciwu m.in. wobec przymusu posiadania „zielonego paszportu”, czyli zaświadczenia o szczepieniu, albo powtarzania co 48 godzin płatnych wymazów stwierdzających nieobecność w organizmie koronawirusa.

Organizatorzy ogłosili zamiar powtarzania protestów aż do skutku. Jak informują plakaty, demonstracje są organizowane oddolnie, pokojowo i „bezpartyjnie”. Protesty przybierają na sile; od połowy października uczestniczą w nich wielotysięczne rzesze Włochów.

Demonstrują stojąc w ciszy, z zapalonymi świeczkami, jak np. wieczorem 22 października w Mediolanie pod katedrą, albo maszerują z flagami i transparentami, nawet ze śpiewem.

Początkowo siły porządkowe jedynie przyglądały się zgromadzeniom, ale obecnie, mimo że protesty przebiegają zgodnie z zapowiedziami, czyli nieagresywnie, policja używa armatek wodnych, gróźb, bezpośredniej przemocy fizycznej – tarcz, pałek, bicia. Demonstracje są wielotysięczne, mówi się o rewolcie we Włoszech – takie tytuły noszą telewizyjne i internetowe relacje z tych wydarzeń. Włoska deputowana do Parlamentu Europejskiego, Francesca Donato, usiłowała zainteresować łamaniem praw obywatelskich w swojej ojczyźnie przedstawicieli innych państw członkowskich Unii, ale bez efektu.

Znaczącym momentem „włoskiej rewolty” był strajk pracowników portu w Trieście 15 października. Następnego dnia spokojne zgromadzenie demonstrantów na terenie portu zostało brutalnie zaatakowane przez policję, mimo że ta nie ma prawa wkraczania na teren portu, nie została także sprowokowana przez zgromadzonych. Demonstrujący siedzieli, trzymali się za ręce, modlili się różańcem. Były wśród nich osoby starsze, rodziny z dziećmi i kobiety w ciąży. Od tamtej pory na demonstracjach pojawiły się napisy: „Trieste chiama – Milano risponde” – Triest woła – Mediolan [czy inne miasto] odpowiada.

Poparcia strajkującym we Włoszech udzielili Polacy. Widziałam film z demonstracji w Polsce, na którym maszeruje tłum z flagami włoskimi, polskimi, z transparentami i z okrzykami zachęcającymi do przyłączenia się i solidarności z Włochami. Na transparentach widać napisy: „Polonia risponde”, „Bytom risponde”, „Gdańsk risponde”… Podczas kilkuminutowego filmu ludzie nieprzerwanie wypełniają ulicę, a na filmie nie widać ani czoła, ani końca pochodu.

Tego filmu nie znalazłam w polskim internecie; dostałam go z Włoch. Na pewno nie była to relacja o manifestacji, którą zamieścił portal „Dziennika Gazety Prawnej”, gdzie jest mowa o warszawskiej demonstracji z udziałem maksimum 200 osób (liczba podana przez policję).  Komentarze Włochów wyrażają wdzięczność dla Polaków za ich solidarność i niezawodność. Nie wiem, ile takich demonstracji dotąd się w Polsce odbyło. W sieci polskojęzycznej niemal niczego na ten temat nie można się dowiedzieć, a i włoskie media oficjalne przedstawiają przebieg wydarzeń zgodnie z obowiązującym wszystkie władze europejskie stanowiskiem.

Taki stosunek wszelkich zwierzchności do sytuacji pandemicznej z goryczą demaskuje arcybiskup Triestu mons. Viganò, który wystosował list otwarty do portowców w Trieście, w reakcji na ich protest. Publikujemy go na portalu wnet.fm w osobnym wpisie.

KURIER WNET

Zachęcam, abyście nie stosowali przemocy, ale też nie dali się zastraszyć/ Abp Carlo Maria Viganò, „Kurier WNET” 89/2021

‌Nie tylko Włosi, ale i wielu Polaków, i obywateli innych państw uzna się zapewne za jego adresatów. Wpisanie pandemicznych ograniczeń wolności w szerszą sytuację przemiany naszej cywilizacji w nowy wspaniały świat ludzi uległych Wielkiemu Bratu, który dokonuje wielkiego resetu – wielu z nas uzna za uzasadnione.

Nie będę rozwadniać tego, co napisał arcybiskup Viganò. Żadnych wniosków nie sformułuję. Sytuacji, w jakiej znajdujemy się jako ludzkość, nie da się krótko podsumować – ani w gazecie, ani nawet w książce. Pewne jest, że koronawirus doprowadził do nowego rozłamu, obok odwiecznych politycznych i religijnych. Albo tylko potwierdził, że niezależnie od dotychczasowych podziałów zawsze będziemy dzielić się na tych, którzy za względny spokój – tak jak każdy go rozumie – są gotowi na wszystko, i na tych, którzy mają świadomość, że żadne ustępstwa na rzecz ograniczenia wolności i prawdy nie spowodują, że tu, na ziemi, będziemy żyć bezproblemowo.

Chyba że pozwolimy się sformatować. I wtedy już nawet nie będzie miał kto powtórzyć za Bułatem Okudżawą: „A przecież mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym górują cokoły, na których nie stoi już nikt”…

Ale „Pan ma tron swój na niebiosach. Oczy Jego patrzą, powieki Jego badają synów ludzkich” (Ps. 11).

Artykuł Magdaleny Słoniowskiej pt. „Włoska rewolta” znajduje się na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 89/2021.

© POLSKA-IE: MATERIAŁ CHRONIONY PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Co każdy facet wied
Poland works with Li