Irlandzki przemysł farmaceutyczny stoi dziś nad przepaścią. Premier Micheál Martin ostrzegł, że planowane przez Donalda Trumpa cła w wysokości nawet 200% na produkty farmaceutyczne eksportowane do USA mogą uderzyć w sam fundament irlandzkiej gospodarki – sektor, który przez dekady budował pozycję kraju w światowej lidze eksportu.
Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział, że producenci leków mają około roku, „aby się ogarnąć”, zanim nowy taryfowy bat spadnie na globalny handel medykamentami. Dla Irlandii to więcej niż zła wiadomość – to widmo realnej katastrofy gospodarczej.
Premier Martin nie owijał w bawełnę: – Cła tej wysokości zaszkodziłyby firmom, zaszkodziłyby wszystkim, ale zaszkodziłyby również samym firmom. Nie zapominajmy, że firmy amerykańskie stały się silne dzięki dostępowi do lukratywnego rynku europejskiego.
Wbrew tej logice świat nie zawsze działa racjonalnie. Wojny handlowe nie mają zwycięzców – mają za to tysiące przegranych. Irlandia może stać się jednym z nich. Firmy farmaceutyczne, które ulokowały tu swoje europejskie centra produkcji i R&D, zatrudniają dziesiątki tysięcy osób. Są kręgosłupem regionalnych gospodarek w Cork, Waterford, Mayo czy Dublina.
W 2024 r. irlandzki eksport farmaceutyków do USA i Kanady stanowił ponad 30% całej wartości eksportowej kraju. Podwójne cła wprowadzone przez Waszyngton nie tylko zmniejszą konkurencyjność irlandzkich zakładów, ale mogą skłonić koncerny do przeniesienia części produkcji bliżej rynków azjatyckich, gdzie w ostatnich latach inwestują miliardy dolarów.
Martin podkreślił, że obecnie „na stole leży wstępne porozumienie”, ale zaznaczył, że Europa nie chciała tej taryfowej konfrontacji: – Nie chcieliśmy taryf, Europa nie szukała taryf, uważamy, że taryfy szkodzą gospodarce i przynoszą straty.
I tu pojawia się pytanie o przyszłość tysięcy wysoko wykwalifikowanych pracowników sektora farmaceutycznego. Jeśli cła wejdą w życie, a wojna handlowa USA–UE rozgorzeje na dobre, Irlandia straci pozycję bezpiecznej, nisko-opodatkowanej przystani dla amerykańskiego przemysłu lekowego.
Litewski prezydent Gitanas Nausėda odwiedzający Dublin ostrzegł wprost, że „wojny handlowej nie da się wygrać” i dodał, że europejskie sankcje wobec Rosji mogą być skuteczne tylko przy wspólnym działaniu Zachodu – ale w przypadku taryf na farmaceutyki to właśnie Ameryka może okazać się ekonomicznym agresorem, a Europa – ofiarą.
Trudno o bardziej brutalny paradoks czasów, w których Zachód deklaruje jedność w obliczu domniemanego zagrożenia ze wschodu, a jednocześnie szykuje sobie cios gospodarczy od najważniejszego sojusznika zza oceanu.
Dla Irlandii oznacza to jedno: jeśli Trump zrealizuje swój plan, nie będzie to abstrakcyjna rozgrywka celników i komisarzy handlowych. To realne zwolnienia w zakładach, które dziś zapewniają setki milionów euro podatków, sponsorują lokalne szkoły, centra sportowe i całe społeczności.
Premier Martin nie krył jednak obaw o przyszłość: – Musimy myśleć o pracownikach, musimy myśleć o obywatelach.
Dziś myśli o nich cała Irlandia, zastanawiając się, czy kolejne wielkie kryzysy, których miało już nie być, znowu uderzą w Zieloną Wyspę, która tak bardzo polega na globalnym handlu i amerykańskim kapitale.
Bogdan Feręc
Źr. Independent