Irlandzki wicepremier Simon Harris wyraził poważne obawy dotyczące stabilności nowej umowy handlowej zawartej w lipcu między Unią Europejską a administracją Donalda Trumpa. W jego ocenie, porozumienie osiągnięte zaledwie miesiąc temu jest „w najlepszym razie tylko ramowe”, a prezydent USA może w każdej chwili „zmienić reguły gry”.
– Cieszę się z ograniczonego stopnia pewności, jaki to daje, ale to wciąż bardzo niepewny grunt. Trump już pokazał, że potrafi jednym wpisem wysadzić z torów całe wielostronne porozumienia – powiedział Harris w programie stacji News Talk.
Cło 15%, ale na jak długo?
Pod koniec lipca przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen udała się na spotkanie z Donaldem Trumpem na jego szkockim polu golfowym. Efektem tej nietypowej dyplomacji było zawarcie umowy, która ustanawia 15-procentową stawkę celną dla większości towarów importowanych z UE do USA. Jednak, co istotne – jak zauważył Harris – wielu amerykańskich eksporterów może wciąż handlować z Europą bez żadnych ceł, co stawia europejskie firmy, w tym irlandzkie, w mniej korzystnej pozycji konkurencyjnej.
– Zasadniczo mamy 15% cła dla nas, a zero dla nich. Trudno to nazwać uczciwym handlem – zaznaczył Harris.
Widmo 30 proc. ceł, a nawet 250%
Wicepremier przypomniał, że jeszcze niedawno Trump publicznie groził wprowadzeniem 30-procentowych ceł na towary z UE, co według irlandzkich analiz „uniemożliwiłoby funkcjonowanie handlu transatlantyckiego”. Jeszcze bardziej niepokojące są spekulacje prezydenta Trumpa o nałożeniu nawet 250-procentowych ceł na importowane leki, aby wymusić ich produkcję w USA. Irlandia, jako jeden z liderów w europejskiej farmaceutyce, może szczególnie boleśnie odczuć takie decyzje.
– To nie tylko kwestia Irlandii czy UE. Takie działania miałyby ogromny wpływ na globalne łańcuchy dostaw. W świecie, w którym produkcja leków odbywa się na kilku kontynentach, nie można pozwolić sobie na jednostronne szoki taryfowe – ostrzega Harris.
Eksport wart miliardy, ryzyko jest realne
Według danych rządowych Stany Zjednoczone odpowiadały za 72,6 mld euro z 223,8 mld całkowitego irlandzkiego eksportu w ubiegłym roku, co czyni USA najważniejszym pojedynczym rynkiem zbytu dla irlandzkich firm. Największy wzrost odnotowano w sektorze farmaceutycznym, częściowo dzięki rosnącemu popytowi na leki odchudzające. Jednak Harris mówi z obawą, że bez dalszych gwarancji ze strony Waszyngtonu i jasnego uregulowania szczegółów umowy, te sukcesy mogą szybko się odwrócić.
– Dopracowanie szczegółów tej umowy będzie kluczowe – chodzi m.in. o sektor lotniczy, leasing samolotów, napoje spirytusowe i technologie medyczne. Bez stabilnych warunków nie ma inwestycji ani zaufania – powiedział wicepremier.
Twarde stanowisko Trumpa, miękka podstawa porozumienia
Choć lipcowa umowa uniknęła najgorszego scenariusza, jakim były masowe cła i chaos w handlu, irlandzki wicepremier nie ma złudzeń co do trwałości tego porozumienia. Jego zdaniem, dokument nie jest prawnie wiążący i może zostać jednostronnie zmieniony lub nawet anulowany przez Trumpa. – Zrobiliśmy krok naprzód, ale nie możemy odetchnąć z ulgą. To raczej zawieszenie broni niż trwały pokój handlowy – podsumował Harris.
Rozmowy trwają
Tánaiste zapewnił, że rząd Irlandii będzie „intensywnie współpracować” z amerykańskimi urzędnikami i partnerami biznesowymi, aby bronić interesów irlandzkich firm i konsumentów. Zaznaczył jednak, że wciąż „wiele pracy jest do wykonania”, zanim jakakolwiek pewność powróci do sektora eksportowego.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo by Moritz Kindler on Unsplash