Irlandzkie rodziny płacą coraz więcej za każdy bochenek chleba, kostkę masła czy kilogram mięsa, ale minister finansów Paschal Donohoe ma dla nich pocieszenie: inflacja w tym roku będzie niższa. Problem w tym, że ta magiczna „niższa inflacja” wcale nie oznacza, że ceny spadną – oznacza tylko, że będą rosnąć wolniej, czyli dalej będą rosnąć.
Przemawiając w Fermoy w hrabstwie Cork minister Donohoe przyznał, że rozumie presję, jaką rosnące koszty życia wywierają na ludzi, ale podkreślił, że „ogólne oczekiwania na ten rok są takie, że inflacja będzie znacznie niższa niż w latach ubiegłych”. Tyle że, jak zauważają ekonomiści, spadek inflacji oznacza spowolnienie wzrostu cen, a nie ich realny spadek. To ulga wyłącznie w statystykach, nie w portfelach.
Tymczasem dane Centralnego Urzędu Statystycznego (CSO) są brutalne:
- ceny żywności i napojów bezalkoholowych rosną w tempie 4,6% rocznie, czyli ponad dwukrotnie szybciej niż ogólny wzrost cen w gospodarce (1,8%),
- wołowina podrożała o 22%, stek z rostbefu kosztuje teraz o 5,26 euro więcej za kilogram niż rok temu (28,63 euro/kg),
- masło zdrożało o 1,10 euro za funt, mleko o 27 centów za 2 litry, a ser cheddar o 95 centów za kilogram,
- funt masła kosztuje już 4,83 euro,
- przeciętna rodzina wydaje nawet o 3000 euro rocznie więcej tylko przez wzrost cen artykułów spożywczych.
Minister rolnictwa Martin Heydon ostrzegł wprost, że ceny żywności raczej nie spadną, bo odzwierciedlają rosnące koszty ponoszone przez rolników, a Irlandzkie Stowarzyszenie Dostawców Mleka do Śmietanki stwierdziło, że „czasy taniej żywności dobiegły końca”. Rolnicy oskarżają polityków o wzrost kosztów produkcji, a konsumenci i organizacje ochrony praw konsumenta coraz częściej mówią o zawyżaniu cen przez sieci supermarketów.
Posłanka socjaldemokratów Jennifer Whitmore zapowiedziała, że konsumenci mają prawo wiedzieć, czy obecne ceny są uzasadnione kosztami produkcji, czy to zwykłe „zbijanie marży” przez detalistów. Tymczasem rząd planuje brak dodatkowych ulg w październikowym budżecie, a ceny żywności nie mają powodu, by przestać piąć się w górę.
Zatem nawet jeśli inflacja w Irlandii zwolni, to i tak pozostaniemy w tym samym miejscu – tylko że z mniejszymi oszczędnościami, droższymi zakupami i mniej wypełnionym, a może nawet prawie pustym koszykiem przy kasie. Bo niższa inflacja nie oznacza niższych cen. Oznacza jedynie, że ceny dalej rosną, tyle że wolniej. Jednak na to minister Donohoe nie ma już gotowej odpowiedzi.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Meizhi Lang on Unsplash