Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Bunt w Fianna Fáil? Micheál Martin traci zaufanie partii po katastrofie z kandydatem na prezydenta

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Na korytarzach władzy w Dublinie wrze, a premier Micheál Martin, uważany za jednego z najbardziej doświadczonych i odpornych polityków na wyspie, może wkrótce stracić nie tylko urząd taoiseacha, ale i przywództwo w Fiannia Fáil. Coraz więcej głosów w partii mówi wprost: Martin „przekroczył swój naturalny termin przydatności do użycia”. Takiego sformułowania użył Éamon Ó Cuív, były poseł Fianna Fáil i wnuk legendarnego Éamona de Valery, założyciela ugrupowania. W rozmowie z News Talk powiedział, że jest wysoce nieprawdopodobne, aby Martin poprowadził Fiannę Fáil do następnych wyborów powszechnych.

Tylko statystycznie rzecz biorąc, z wyjątkiem przywódcy-założyciela, żaden lider Fianna Fáil nie utrzymał się tak długo jak Micheál Martin. Wydaje się, że przywódcy tej partii mają swój naturalny termin przydatności do użycia” – stwierdził Ó Cuív.

Iskrą, która zapaliła ten polityczny pożar, okazał się kompletnie nieudany wybór kandydata Fianna Fáil na prezydenta. Partia kierowana przez Martina postawiła na Jima Gavina, byłego menedżera drużyny Dublin GAA, który miał przyciągnąć elektorat spoza tradycyjnego zaplecza partii. Skończyło się kompromitacją, a kandydatura została porzucona po tym, jak pojawiły się doniesienia, że Gavin jest winien byłemu lokatorowi 3300 euro. Choć premier zaprzeczył, jakoby wiedział o tej sprawie, wizerunkowa szkoda została wyrządzona.

Bardziej chodzi o sam proces niż o to, co się wydarzyło. Wszystko zrobiono w pośpiechu, bez refleksji. Już wcześniej można było uczciwie powiedzieć, że kandydatura Jima Gavina nie cieszyła się powodzeniem” – podkreślił Ó Cuív. Również dla wielu członków Fianny Fáil ta sytuacja była ostatnią kroplą goryczy. W ich ocenie Martin prowadzi partię w sposób coraz bardziej oderwany od nastrojów społeczeństwa i własnych szeregów.

Micheál Martin kieruje partią od 2011 roku. To ponad dekada dominacji, przerywana jedynie rotacją w urzędzie premiera, gdy Fianna Fáil dzieliła władzę z Fine Gael. Ale dziś w szeregach partii rośnie przekonanie, że czas Martina dobiegł końca. Ó Cuív nie przebierał w słowach: „Istnieje pewien naturalny cykl przywództwa. Po pewnym czasie ludzie zaczynają szukać zmiany. Wydaje się, że właśnie do tego momentu doszliśmy”. Dla wielu działaczy Fianna Fáil Martin przestał być symbolem stabilności, a stał się hamulcowym odnowy. Krytycy zarzucają mu, że przez lata próbował godzić nie do pogodzenia – konserwatywną tradycję partii z liberalnym zwrotem społecznym, który nie przekonał ani jednych, ani drugich.

Nie pomogła też kontrowersja wokół kandydatów na prezydenta. Po wycofaniu Gavina, w wyścigu pozostały dwie kobiety – Catherine Connolly (niezależna) oraz Heather Humphreys z Fine Gael. Ó Cuív przyznał, że jest „rozczarowany”, iż spośród trzech pierwotnych kandydatów tylko jeden potrafił mówić w obu językach urzędowych Irlandii. Jego słowa odbiły się szerokim echem, bo w kampanii prezydenckiej kwestia języka irlandzkiego nabrała symbolicznego znaczenia.

Heather Humphreys – minister Gaeltacht, mimo że obiecała nauczyć się języka irlandzkiego już w 2014 roku, wciąż tego nie zrobiła. Obiecała to ponownie teraz – w czasie kampanii wyborczej. Ó Cuív nie krył irytacji: „Gdyby mój głos decydował wyłącznie na tej podstawie, zagłosowałbym na panią Connolly”. Choć to wypowiedź symboliczna, pokazuje, jak bardzo Fianna Fáil utraciła kontakt z własnymi wartościami, które niegdyś stanowiły fundament jej tożsamości narodowej.

Zawahanie i błędne decyzje w sprawie prezydenckiego kandydata sprawiły, że wewnętrzne niezadowolenie przerodziło się w otwarty bunt. Źródła w partii twierdzą, że coraz więcej parlamentarzystów i lokalnych działaczy otwarcie kwestionuje zdolność Martina do dalszego kierowania ugrupowaniem. Niektórzy mówią o „zmęczeniu liderem”, inni o „strategicznym dryfie”, ale wszyscy zgadzają się co do jednego: Fianna Fáil potrzebuje nowego otwarcia, zanim całkowicie straci grunt pod nogami wobec rosnącego poparcia dla Sinn Féin.

Dla Micheála Martina obecny kryzys to najpoważniejsze polityczne wyzwanie od czasu pandemii, kiedy wspierał walnie gabinet Leo Varadkara. Premier wciąż próbuje prezentować się jako gwarant stabilności, ale coraz trudniej mu przekonać własnych ludzi, że potrafi odwrócić losy partii. Jeszcze kilka miesięcy temu mówiono o nim jako o możliwym przyszłym prezydencie Irlandii – dziś, po wpadce z Gavinem i spadku notowań, coraz częściej mówi się, że to koniec jego politycznej epoki.

*

Fianna Fáil, partia o stuletniej tradycji, znalazła się w punkcie zwrotnym, natomiast Micheál Martin przez lata trzymał ster mocną ręką, ale teraz wydaje się, że stracił kontakt z kierunkiem, w jakim płynie jego własny statek. Chaos z Gavinem był tylko symptomem głębszego problemu – partii pozbawionej energii, wizji i ideowego kręgosłupa. Jeśli Martin nie zrezygnuje sam, zrobi to za niego historia, a Fianna Fáil, która niegdyś dominowała w irlandzkiej polityce, może w kolejnych wyborach znaleźć się na marginesie.

O ile Sinn Féin będzie umiało to wykorzystać, bo i w tym ugrupowaniu, jak „ćwierkają wróbelki”, nie dzieje się dobrze na kierowniczych szczytach. Było to widoczne szczególnie przed rozpoczęciem kampanii wyborczej, gdzie nie pojawił się naturalny kandydat na prezydenta, czyli Mary Lou McDonald.

Bogdan Feręc

Źr. News Talk

Fot. X Micheál Martin

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version