Komisja Europejska przejmuje ster. Nowy budżet UE da jej własne dochody i narzędzia wpływu na polityki narodowe. – To KPO na sterydach – mówi Tomasz Wróblewski z Warsaw Enterprise Institute.
Nowy budżet Unii Europejskiej na lata 2027–2034 to rewolucyjna zmiana, która może zasadniczo przeformatować relacje między państwami członkowskimi a Brukselą. Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute, nie ma wątpliwości: to znaczący krok w stronę centralizacji i rozszerzenia wpływów Komisji Europejskiej.
Komisja będzie miała własne źródła dochodu – z podatków na tytoń, elektrośmieci czy ETS. To oznacza budżet niezależny od składek państw
– mówi Wróblewski.
Nowa filozofia finansowania w UE
Jak zaznacza, zmienia się też sama filozofia finansowania. Dotychczas istniało ponad 500 wspólnych programów dla wszystkich państw członkowskich. Teraz mają powstać 27 osobnych projektów – dla każdego kraju osobna ścieżka rozwoju, z własnymi warunkami. Co to oznacza w praktyce?
Po pierwsze, każde państwo będzie negocjować nie tylko wielkość funduszy, ale i warunki ich wypłaty. Tak jak w KPO – jeśli nie spełnimy oczekiwań Komisji, nie dostaniemy ani grosza
– tłumaczy prezes WEI.
Zmiany dotkną także polityki rolnej – środki zostaną zmniejszone o 30 proc. i nie będą już osobną kategorią, lecz częścią ogólnego pakietu regionalnego. Teoretycznie rządy krajowe będą mogły nimi dowolnie dysponować, ale tylko w ramach wcześniej uzgodnionych z Komisją priorytetów. Według Wróblewskiego „to wszystko razem oznacza większą zależność, mniejszą suwerenność i ryzyko, że Polska będzie beneficjentem tylko formalnie, boo realnie nie dostaniemy środków, jeśli nie dostosujemy się do unijnej agendy”.
/ad
Radio Wnet
fot. pixabay.com