Bezgotówkowe napiwki
Mówi się, że pandemia przyspieszyła proces wycofywania gotówki z użycia, ale są osoby, którym taka sytuacja wcale się nie podoba.
Nie ma tu mowy o osobach, które przyzwyczajone są do szelestu banknotów i brzęku monet i te właśnie uważają za część ich wolności osobistej, ale o pracownikach wielu branż, których część wynagrodzenia, czasami sporą, stanowiły napiwki.
W przypadku wycofania z powszechnego użycia gotówki, nieco trudniej będzie zatrudnionym w restauracjach, pubach w wielu innych miejscach otrzymać napiwek za dobrą obsługę, więc to problem, który należy w jakiś sposób rozwiązać.
Zwolennicy napiwków twierdzą, iż w niektórych sektorach, bez dodatkowego wynagrodzenia, pracownicy cierpieć będą z powodu niskich pensji, a poza tym pojawiać się mogą problemy ze znalezieniem rąk do pracy.
Jednym z pomysłów jest, by napiwek wliczany był do rachunku końcowego i stanowił od 5 do 15 proc. wysokości rachunku, o ile klient wyrazi na to zgodę. Jest też propozycja, by wzorem niektórych państw, stało się to standardem, więc niezależnie od woli konsumenta, napiwek był na stałe przypisany do rachunku.
I w tym zakresie pojawiają się głębsze problemy, bo pojawiały się całkiem częste przypadki, że to właściciel knajpy był też „udziałowcem” napiwków, a tego należy uniknąć. W Irlandii sprawa napiwków została uregulowana, więc uznano, że „tipy”, należą wyłącznie do pracownika, co ukróciło proceder. Jeżeli jednak napiwek znajdzie się na rachunku, ten trzeba będzie rozliczyć, a to dodatkowa praca dla właściciela pubu i oczywiście dla Revenue, które będzie sprawdzać również tę rubrykę.
Dobrego rozwiązania w tej sprawie nie ma, bo jakby na nią nie patrzeć, to ktoś zawsze będzie miał pod kontrolą dodatkowo zarobione pieniądze i albo będzie to właściciel restauracji, albo urzędnicy skarbowi.
Bogdan Feręc
Źr: The Times