Mówi się, że najlepszy czas na przygotowania do Bożego Narodzenia jest zawsze wcześniej, niż nam się wydaje. I chociaż w supermarketach zaczynają pokazywać się dynie, a na półkach można zobaczyć już słodycze na Halloween, to w tle czai się inna uroczystość – ta o wiele droższa, bardziej stresująca i wymagająca większej logistyki niż wizyta głowy państwa. Święta. Tak, te same, które od kilku dekad rujnują nam budżety i każą udawać, że lubimy szwagra objaśniającego historię II wojny światowej przy trzecim kieliszku.
Powód, dla którego specjaliści od planowania życia mówią „zacznij teraz”, jest dość prosty. W grudniu wszystko kosztuje dwa razy więcej i jest trzy razy trudniej dostępne. Prezent, który dziś kupisz bez problemu i w normalnej cenie, za dwanaście tygodni zamieni się w rzadki artefakt, o który będą bić się rodzice w alejkach sklepowych, ryzykując utratą godności i ewentualnie uzębienia. Półki z kawą i czekoladą, dziś niewinnie spokojne, w grudniu wyglądają jak po przejściu huraganu – zostają tylko smutne resztki produktów, których nikt nie chciał nawet w promocji. A jeśli do tego dochodzi planowanie przyjęć, to już w ogóle nie ma żartów, kto rezerwuje catering w grudniu, ten kończy z pierogami z mikrofalówki i sałatką jarzynową w ubogiej wersji.
Warto więc zawczasu pomyśleć, co chcemy podarować bliskim, co schować do spiżarki i kogo faktycznie zamierzamy wpuścić do domu. To brzmi rozsądnie, ale ma też drugą stronę medalu – psychologiczną. Bo kto normalny, w połowie września, jest w stanie myśleć o choince, skoro za oknem jeszcze całkiem ciepło, a człowiek dopiero zaczyna się zastanawiać, czy zakładać cieplejsze skarpety? A jednak to właśnie teraz można zaoszczędzić sobie nerwów i pieniędzy.
Oczywiście, najważniejsze jest przygotowanie mentalne. Za raptem czternaście tygodni odwiedzi nas Święty Mikołaj, który z uśmiechem wręcza grzecznym dzieciom zabawki, ale tegoroczny budżet, nadszarpnięty cenami prądu i opłatami czynszowymi, może się zbuntować.
Dlatego, choć brzmi to wciąż jak herezja, warto zacząć święta planować już teraz. Lepiej rozłożyć wydatki na kilka miesięcy. Lepiej też wcześniej pomyśleć o drobiazgach, które w grudniu ratują życie, a to takie niewinne rzeczy, jak zapas taśmy klejącej, dodatkowe lampki choinkowe, baterie do zabawek.
Święta i tak nas dopadną, bez względu na to, jak bardzo udajemy, że jeszcze mamy czas, bo choć łatwo ironizować, że to tylko kilka dni w roku, prawda jest taka, że ten grudniowy teatrzyk wymaga miesięcy przygotowań. Można oczywiście czekać do ostatniej chwili, ale wtedy grudzień zamienia się w maraton z przeszkodami, a my lądujemy w Wigilię na kanapie ze łzami w oczach.
A więc tak, Mikołaj już majaczy na horyzoncie i choć jeszcze przez chwilę możemy udawać, że go nie widzimy, to lepiej uzbroić się w plan, bo inaczej święta zaskoczą nas szybciej niż pierwszy śnieg irlandzkich drogowców.
Bogdan Feręc
Źr. Independent