Irlandzki system świadczeń socjalnych, wciąż uznawany za jeden z najbardziej rozbudowanych w Europie, po raz kolejny wystawił podatnikom solidny rachunek. W ciągu ostatnich dwóch lat państwo umorzyło ponad 15 milionów euro niesłusznie wypłaconych świadczeń, z czego niemal połowa przypadła na ubiegły rok. Pieniądze, jak przyznał Departament Ochrony Społecznej (DSP) są nie do odzyskania, a więc trwale obciążą budżet państwa, czyli w praktyce… kieszeń każdego podatnika.
W 2024 roku odpisano 7,97 mln euro, co oznacza wzrost o ponad 300 tys. w porównaniu z rokiem wcześniejszym, gdy kwota umorzonych nadpłat wyniosła 7,64 mln euro. Choć w ujęciu procentowym to drobiazg, w wymiarze symbolicznym – prawdziwy znak czasów. Państwo, które z roku na rok wypłaca setki milionów euro w formie zasiłków, rent i emerytur, musi jednocześnie godzić się, z tym że część tych pieniędzy znika w czarnej dziurze biurokracji, błędów systemowych i zwyczajnych nadużyć.
Departament tłumaczy, że 75 procent wszystkich nadpłat dotyczyło osób zmarłych, a więc świadczeń, które nadal wpływały na konta, często miesiącami, a już po śmierci beneficjenta. Resztę stanowią przypadki, w których kwoty uznano za zbyt niskie, by opłacało się je odzyskiwać (poniżej 100 euro), lub sytuacje, gdy „nie było perspektyw na zwrot”. Innymi słowy, państwo woli machnąć ręką, niż dochodzić swoich i naszych praw.
Z opublikowanych danych wynika, że największą część tegorocznych umorzeń – 3,1 mln euro – stanowiły nadpłaty w ramach emerytur państwowych nieobjętych składkami, czyli tych wypłacanych osobom, które nie opłacały pełnych składek ubezpieczeniowych. Kolejne 1,44 mln euro pochodziło z nadpłat emerytur składkowych, a 841 tys. euro z tytułu zasiłku chorobowego. Mniejsze, ale wciąż znaczące kwoty umorzono w ramach rent inwalidzkich, świadczeń dla wdów i wdowców oraz zasiłków dla bezrobotnych.
Łączna skala problemu jest jednak znacznie większa. W latach 2023–2024 DSP wykryło nadpłaty świadczeń o wartości aż 273 mln euro. To nie tylko efekt pomyłek systemu, ale też, jak dodaje sam resort, fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji podawanych przez wnioskodawców. Czasem chodzi o drobne nieścisłości, czasem o świadome oszustwo, ale w obu przypadkach mechanizm wygląda podobnie: państwo wypłaca zasiłek i dopiero po miesiącach – lub latach – orientuje się, że zrobiło to bezpodstawnie.
Mimo tych strat urzędnicy uspokajają, że nadpłaty stanowią mniej niż pół procenta całkowitych wydatków socjalnych. W liczbach bezwzględnych brzmi to nieźle, ale jeśli wziąć pod uwagę, że irlandzki system świadczeń pochłania ponad 30 miliardów euro rocznie, nawet te ułamki procenta przekładają się na dziesiątki milionów euro realnych pieniędzy. Departament broni się, wskazując na wysiłki podejmowane w celu odzyskiwania środków. W 2023 roku udało się ściągnąć ponad 87 milionów euro, a za 2024 rok już ponad 100 milionów. To dowód, że w wielu przypadkach państwo potrafi skutecznie działać. Problem w tym, że te sukcesy bledną wobec liczby przypadków, w których nadpłaty uznano za „nieopłacalne” do odzyskania.
Urzędnicy przekonują, że w procesie windykacji zachowują „uczciwość i rozsądność”, czyli starają się nie doprowadzić dłużników do ruiny. Zwykle stosuje się potrącenia rzędu 15 procent z bieżących świadczeń, a w przypadku osób zatrudnionych pełnoetatowo, które odmawiają spłaty, możliwe jest zajęcie wynagrodzenia. To jednak środki ostateczne, a system w praktyce pozostaje bardzo ostrożny. DSP podkreśla, że każda decyzja o egzekucji musi uwzględniać „możliwe trudności finansowe klienta”.
Krytycy takiego podejścia mówią wprost: irlandzki system socjalny jest zbyt łagodny wobec nadużyć, a jego struktura sprzyja błędom. Brak zautomatyzowanych powiązań między urzędami, nieaktualne dane o beneficjentach, zbyt długie okresy rozliczeniowe – to wszystko sprawia, że świadczenia potrafią płynąć miesiącami po śmierci ich odbiorców. W efekcie, zamiast wsparcia dla potrzebujących, system produkuje własne długi, które spłacają podatnicy. Nie bez znaczenia jest także społeczny kontekst całej sprawy. Irlandia, która od lat zmaga się z kryzysem mieszkaniowym i inflacją, coraz częściej spogląda krytycznie na rozrośnięty system pomocy społecznej. Kiedy zwykli pracownicy walczą o przetrwanie w obliczu rosnących rachunków, wieść o milionach euro „umorzonych” w ramach błędnych wypłat działa na nich jak iskra na suchej łące.
DSP stara się jednak tonować emocje, zapewniając, że prowadzi „ustrukturyzowaną politykę zarządzania długiem” i że każda sprawa może zostać ponownie rozpatrzona, jeśli poprawi się sytuacja finansowa beneficjenta. W praktyce oznacza to, że nawet umorzone środki mogą kiedyś wrócić do budżetu, choć nikt nie potrafi wskazać, ile z nich realnie tam wróci.
W tle pozostaje pytanie o skalę kontroli i efektywność administracji. Czy to jeszcze drobne potknięcia, czy już systemowy problem, w którym państwo przymyka oko na własne błędy? Dane z ostatnich lat pokazują, że mimo technologicznego postępu, wciąż ogromna część procesu opiera się na papierowych wnioskach, ręcznych korektach i ludzkich decyzjach. A tam, gdzie w grę wchodzi człowiek – wchodzi też pomyłka.
Dla przeciętnego podatnika pozostaje tylko gorzki wniosek: w kraju, w którym rząd nakłada coraz większe obciążenia finansowe – od podatków po opłaty środowiskowe, miliony euro znikają w szarej strefie administracyjnych błędów i martwych kont. I chociaż każda z tych nadpłat to zaledwie kropla w morzu miliardowych wydatków, razem tworzą rzekę, której nurt wiedzie prosto z portfeli obywateli.
Bogdan Feręc
Źr. Breaking News
Photo by Paolo Boaretto on Unsplash


