Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

15% do przodu, 10% w plecy – Irlandia wzrośnie pomimo pułapki celnej

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Mimo nowych ceł w wysokości 15% nałożonych przez administrację Donalda Trumpa na towary z Unii Europejskiej, w tym z Irlandii, irlandzka gospodarka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Wicepremier zapowiada dalszy wzrost – choć z lekkim przyhamowaniem. Eksporterzy, producenci i przedsiębiorcy łapią jednak głębszy oddech po tym, jak Bruksela w ostatniej chwili zawarła porozumienie z Waszyngtonem, ograniczając groźbę gospodarczej lawiny.

Nie będzie 30%, jest 15%. Nie będzie wojny handlowej, ale też nie będzie łatwo.

– Gdyby nie porozumienie między UE a USA, dziś mielibyśmy 30-procentowe taryfy i kontruderzenie warte 90 miliardów euro – podkreślił Simon Harris, minister spraw zagranicznych i handlu, po posiedzeniu Forum Handlowego w Dublinie.

Choć obecna stawka 15% nie pozostaje bez wpływu na eksporterów, to uniknięcie pełnoskalowej wojny celnej uznawane jest za dyplomatyczny sukces i ulgę dla irlandzkiego budżetu. Porozumienie, które ma wejść w życie 7 sierpnia, wciąż pozostawia jednak wiele niewiadomych, a jeszcze więcej pytań o konkurencję z Irlandią Północną, gdzie stawka celna na eksport do USA wynosi zaledwie 10%.

Różnica w stawkach między Republiką Irlandii a Irlandią Północną może wkrótce odbić się czkawką lokalnym producentom. Eksporterzy whisky, żywności, kosmetyków i słodyczy obawiają się konkurencji zza miedzy. Windsor Framework, będący dotąd chlubą powyborczej dyplomacji, nagle wygląda jak polityczna fałszywka.

– Mówimy o różnicy 5 punktów procentowych, która przy niskich marżach może zadecydować o tym, czy produkcja zostanie przeniesiona na północ wyspy – ostrzega szef organizacji IBEC Danny McCoy.

Podobnie widzi to Damien McDonald z Irlandzkiego Stowarzyszenia Rolników. – Mamy bardzo zintegrowany system produkcji i dystrybucji na całej wyspie. Taryfowy rozdźwięk może naruszyć tę równowagę – mówi. – Już teraz słyszymy o konieczności dodatkowych formularzy, deklaracji i przepisów – a to przecież realne koszty i czas.

Pomimo osiągniętego porozumienia, irlandzcy eksporterzy wciąż patrzą w przyszłość z niepokojem. – Teraz potrzebujemy jasnych informacji, a nie ogólników – apeluje Simon McKeever z Irlandzkiego Stowarzyszenia Eksporterów. – Amerykanie wydają się mówić sami za siebie. Chcemy wspólnego komunikatu UE i USA z konkretnymi datami i warunkami. Obawy nie ograniczają się do samej wysokości taryf. Eksporterzy skarżą się na administracyjne zamieszanie, niejasne terminy i brak przewidywalności. – Nikt nie wie, co stanie się po 7 sierpnia. A jeśli nadal będzie dochodzenie w sprawie paragrafu 232, to sektor farmaceutyczny może dostać rykoszetem – przestrzega McKeever.

Szczególnie trudna sytuacja dotyczy sektora MŚP. – Nasi członkowie nie są w stanie rezerwować kontenerów na alkohol czy słodycze do USA, bo nie wiedzą, jaka będzie cena po cłach – mówi Neil McDonnell z organizacji ISME. – Kiedy nie ma pewności, nikt nie ryzykuje. A kiedy nikt nie ryzykuje, sprzedaż zamiera. Jak twierdzi, niektóre gorzelnie już wstrzymały produkcję. – Cło w wysokości 15% to nie katastrofa dla każdego sektora, ale dla niektórych – zwłaszcza o niskiej marży – to wyrok – mówi.

Rząd nie zasypia gruszek w popiele. Ministerstwa Przedsiębiorczości i Handlu przygotowały wspólnie Plan Działań na rzecz Dywersyfikacji Rynków, który ma otworzyć irlandzkim przedsiębiorstwom drzwi do nowych i rozwijających się gospodarek – od Azji Południowo-Wschodniej po Amerykę Łacińską. – To nie tylko reakcja na obecny kryzys – to element długofalowej strategii handlowej Irlandii – mówi Harris. Jednym z kluczowych kroków jest ratyfikacja umowy CETA z Kanadą oraz przygotowania do podobnych porozumień z Chile, Meksykiem, Wietnamem i Singapurem.

Minister Finansów uspokaja: pomimo zawirowań, irlandzka gospodarka nadal będzie się rozwijać. – Przewidujemy dalszy wzrost PKB oraz wzrost liczby miejsc pracy, choć tempo może być niższe – czytamy w analizie ministerstwa. To zdanie powtarzane dziś niemal jak mantra, ale nie bez podstaw. Gospodarka Irlandii wciąż opiera się na silnych fundamentach – sektorze technologicznym, farmaceutycznym i rosnącym eksporcie usług. Niemniej jednak cień niepewności – zwłaszcza celnej – może skutecznie spowolnić optymizm inwestorów i eksporterów.

Czego do zachowania rozwoju potrzebuje Irlandia? Według przedsiębiorców – trzech rzeczy:

  1. Jasności w sprawie warunków umowy handlowej z USA;
  2. Funduszu dostosowawczego dla firm, które poniosą straty;
  3. Stabilności – choćby na kilka miesięcy – w przepisach, które pozwolą planować, produkować i eksportować.

*

Niezależnie od tego, jak oceniać same cła, jedno jest pewne – świat handlu się zmienia. Zasady WTO są dziś w odwrocie, a bilateralne porozumienia stają się nową normalnością. Irlandia musi w tej nowej grze poruszać się ostrożnie, ale zdecydowanie, a i w mojej ocenie powinna podejmować próby dodatkowych układów celnych ze Stanami Zjednoczonymi. Pamiętajmy, iż wciąż istnieją obszary, w których Zielona Wyspa może negocjować z USA, niezależnie od tkwienia w przestarzałym i niewydolnym tworze, jakim jest Unia Europejska.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Photo by Towfiqu barbhuiya on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version